Reklama

Koty w pracy i na wojnie

Koty uchodzą często za leni niezdolnych do podjęcia pożytecznej pracy. Madeline Swan, autorka "Historii kotów", udowadnia jednak, że takie wyobrażenia są błędne. Koty nie tylko znajdowały zatrudnienie na odpowiedzialnych stanowiskach w urzędach państwowych, ale nawet brały udział w działaniach wojennych! Ich rola do dzisiaj często pozostaje niedoceniona.

Kot Mike (1908-1929) pracował w Muzeum Brytyjskim w Londynie przez dwadzieścia lat. Black Jack, jego poprzednik na kocim stanowisku, podrzucił małego Mike’a dozorcy z działu mumifikowanych kotów egipskich. Mike odwdzięczał się swoim pracodawcom należycie - okazało się bowiem, że specjalizuje się nie tylko w zwalczaniu myszy, ale również gołębi. Pracownicy muzeum dbali o Mike’a również podczas I wojny światowej, dokładając wszelkich starań, by nie zaznał głodu. Wallis Budge, słynny egiptolog, pisał: "Mike wolał solę od witlinka, a witlinka od łupacza. Sardynki cenił bardziej od śledzia, a na dorsza ochoty nie miewał wcale".

Reklama

Koty zatrudniano również w urzędach pocztowych, gdzie od 1866 roku powierzano im opiekę nad workami z korespondencją - czyli obiektem zainteresowania wielu szczurów i myszy. W 1868 roku zadziwiająco wiele przekazów pieniężnych zostało zniszczonych przez zastępy szkodników. Jeszcze latem tego samego roku jeden z dyrektorów poczty brytyjskiej nakazał, by w większych oddziałach liczbę kotów zwiększono do trzech. Po zaciętych negocjacjach sekretarz wyznaczył dodatkowe środki na ten cel, przyznając po szylingu tygodniowo na zatrudnienie każdego kota. Podkreślił przy tym bardzo wyraźnie, że suma ta ulegnie zmniejszeniu, jeśli koty nie będą wywiązywać się ze swoich obowiązków. Dodatkowo kotów nie wolno było pod żadnym pozorem przekarmiać. Sto lat później wynagrodzenie wynosiło dziesięć szylingów, a w 1980 roku - na każdego z dwudziestu pięciu tysięcy oficjalnie zatrudnianych przez pocztę kotów wydawano już dwa funty tygodniowo.

W pierwszym okresie działania poczty, a także podczas obu wojen światowych wielu ludzi nadawało paczki zawierające jedzenie. Nic więc dziwnego, że zainteresowanie szkodników magazynami pocztowymi zwiększyło się dramatycznie. Zatrudnienie kotów było więc idealnym rozwiązaniem - w przeciwieństwie do użycia trutki na szczury, która mogła zakazić przesyłane towary i stać się tym samym przyczyną choroby lub śmierci odbiorcy. Pułapki również nie spełniały swojego zadania, bowiem sprawiały zbyt wiele kłopotu listonoszom i innym pracownikom poczty.

Kocie talenty wykorzystywano również w przemyśle rozrywkowym. Od ponad pięciu stuleci koty można spotkać w niemal każdym teatrze. Jednym ze współczesnych był Beerbohm, nazwany na cześć Herberta Beerbohma Tree, dyrektora Teatru Jej Królewskiej Mości, gdzie swoją karierę wspomniany kot rozpoczął w młodym wieku, z czasem wyrastając na potężnego pręgowanego kocura. Specjaliści są zawsze w cenie, dlatego w połowie lat 70. XX wieku przeniesiono go do Globe Theatre (obecnie Gielgud Theatre). Odtąd można było zobaczyć, jak spaceruje po scenie podczas spektakli, przyćmiewając tym samym wszystkich aktorów. Wybrankę serca Beerbohm znalazł również w teatrze - ukochaną Fleur poznał w sąsiednim Lyric Theatre.

W Pittsburgu pod koniec XIX stulecia koty rozmnażały się w wielkich chłodniach. "Koty lodówkowe", jak zwykło się je określać, potrafiły przetrwać w niskich temperaturach i doskonale radziły sobie ze zwalczaniem szczurów, które z zainteresowaniem odwiedzały magazyny żywności. Koty z tej grupy miały długie futro, grube ogony i nastroszone uszy - przypominały tym samym kanadyjską rasę Lynx, która żyje w najsroższym klimacie Ameryki Północnej.

Koty przyczyniły się do zwycięstwa starożytnych Persów podczas inwazji Egiptu. Dwa i pół tysiąca lat później wciąż odgrywały ważną rolę w życiu wojska. Podczas I wojny światowej jedną z największych bolączek doskwierających żołnierzom stacjonującym w okopach były szczury. Chcąc przeciwdziałać tej pladze, brytyjski rząd zadanie patrolowania okopów powierzył pięciuset nowo zatrudnionym kotom. Wrażliwość tych zwierząt na gaz bojowy była dla wojska równie istotna - nagła śmierć kota stanowiła wyraźne ostrzeżenie.

Niezwykle czułe zmysły kociego gatunku doceniano również podczas II wojny światowej oraz po jej zakończeniu. W 1968 roku oddział wojskowych kotów przewodników dostarczono do Wietnamu, gdzie zwierzęta miały służyć podczas nocnych patroli w dżungli. Desmond Morris (1928) uważa, że ten przedziwny eksperyment przyniósł tylko jeden wyraźny skutek: kiedy żołnierze Wietkongu dowiedzieli się o tej tajemnej broni, wielu z nich umarło ze śmiechu.

W przeróżnych zapiskach wojennych zachowały się liczne opowieści o bohaterskich kotach walczących na froncie. Podczas nalotów na Londyn kot o imieniu Bomber (Bombowiec) rozróżniał samoloty brytyjskie i niemieckie po dźwięku silników. Ponieważ słyszał je dużo wcześniej niż ludzie, był dla londyńczyków świetnym alarmem przeciwlotniczym.

Mniej więcej w tym samym czasie bezimienna kotka okazała się dzielną i zaradną matką. Mówi o niej napis w jednym z kościołów w londyńskim City: Ukrywszy młode w załomie muru (miejscu, które wybrała zaledwie trzy dni przed nalotami), przez całą przerażającą noc trwała przy potomkach pomimo huku wybuchających bomb i smrodu wszechobecnej spalenizny. Dach i ściany runęły, cały budynek zawalił się, cztery piętra zamieniły się w pył, a ona wytrwała. Pośrodku ruin i zgliszczy czekała aż do rana. Dzięki łasce Wszechmocnego Pana kociątka wyszły z tej tragedii zupełnie bez szwanku.

Koty służyły również w szeregach marynarki wojennej - zarówno jako maskotki, jak i pogromcy myszy. Najbardziej zasłynął Oscar, który karierę na morzu zaczął na pokładzie niemieckiego okrętu wojennego "Bismarck". Kiedy "Bismarck" zatonął w 1941 roku, Oscara wyłowił z wody brytyjski oficer. Kota przyjęto na pokład Okrętu Jego Królewskiej Mości "Cossack". Po pięciu miesiącach i ten statek zatonął, lecz kotu po raz kolejny udało się ocaleć. Tym razem wyłowiła go załoga lotniskowca "Ark Royal". Kiedy jego nowy dom został zaatakowany przez niemieckiego U-bota, kot poradził sobie raz jeszcze. Admiralicja zdecydowała jednak, że zrobił dla kraju wystarczająco wiele i może przejść na zasłużoną emeryturę w domu marynarza.

Innym bohaterem zmagań z okresu II wojny światowej był Murka - kurier pocztowy z oblężonego w 1942 roku Stalingradu. Kot wiedział dobrze, że zaraz za domem, do którego dostarczał przesyłki, znajdowała się kuchnia - podczas każdej wyprawy mógł więc liczyć na dodatkową zapłatę. Artykuły o dzielnym zwierzęciu pojawiały się w wielu gazetach. "The Times" napisał, że "tak w przypadku kota, jak i człowieka trudno wyobrazić sobie większe zasługi dla ludzkości".

Koty brytyjskie zaciągały się do służby w powietrzu, na lądzie i morzu. Podpułkownik Guy Gibson, słynny pilot nocnych bombowców, często spędzał czas ze swoim pupilem Windym (Wiatrołapem).

Chociaż, tak w czasach pokoju, jak i w trakcie wojny, niektóre koty przywiązują się do słynnych budowli lub znanych instytucji, większość z nich najbardziej upodobała sobie przyjaźń z ludźmi - w tym z wielkimi sławami. Gwiazdor filmowy James Mason był właścicielem wielu kotów, głównie syjamskich. W latach 40., podróżując z żoną z Anglii do Nowego Jorku, zabrał ze sobą kilka z nich.

Wiele legendarnych postaci Hollywood hołubiło kocich kompanów. Fred Astaire, Lucille Ball, Charlie Chaplin, Katharine Hepburn, Charles Laughton i Elizabeth Taylor to tylko niektóre z nich. Brigitte Bardot słynie z miłości do zwierząt, a w Saint Tropez założyła nawet specjalne schronisko. Jakby tego było mało, w domu opiekuje się około pięćdziesiątką bezpańskich kotów.

Fragment pochodzi z książki "Historia kotów" Madeline Swan

Przeczytaj, jak dokarmiano koty w dawnym Londynie!

Styl.pl
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy