Reklama

Feminizm po arabsku

O co walczą arabskie feministki od stóp do głów odziane w chusty? O to, by móc samej wyjść z domu albo prowadzić samochód. O tym, czy Arabska Wiosna zmieniła sytuację kobiet w krajach muzułmańskich opowiada Tanya Valko, autorka powieści rozgrywających się w realiach krajów arabskich.

Anna Piątkowska, STYL.PL: Od Arabskiej Wiosny minęło już dwa lata. Oczekiwaliśmy po tej rewolucji zwiększenia praw kobiet, w Egipcie przecież na fali Arabskiej Wiosny powstała Unia Egipskich Kobiet, czy w innych krajach sytuacja się zmieniła?

Tanya Valko: - Arabska Wiosna wciąż trwa. Rewolucja zaczęła się w grudniu 2010, ale jeszcze dziś możemy mówić o  Arabskiej Wiośnie w Syrii. Zmiany oczywiście są, ale poza obaleniem dyktatorów, są to zmiany na gorsze , do głosu dochodzą bowiem ugrupowania ortodoksyjne.  W krajach północnej Afryki, które były bardziej laickie niż muzułmańskie, np. Tunezja, Maroko czy Egipt prawo szariatu nie było głównym prawem obowiązującym, to były kraje turystyczne otwarte na Europę i europejskie zwyczaje, tam kobiety miały dużą swobodę - nie chodziły w abajach, mogły nosić europejskie stroje. Prezydent Egiptu Hosni Mubarak zakazał nawet kobietom zakrywania twarzy. W Tunezji dziewczyny nosiły miniówki, paliły papierosy na ulicy, itp. Po rewolucji do głosu doszły konserwatywne odłamy polityczne, które chcą powrotu do muzułmańskiej tradycji w życiu państwowym, czyli szariatu. Powrócili fundamentaliści muzułmańscy, którzy przed rewolucją nie mieli w tych państwach silnego zaplecza politycznego. Podobnie w Libii - po ogłoszeniu I Tymczasowego Rządu powrócili  do kraju ludzie, którzy uciekli, kiedy rządził tam Kadafi, bo on nie tolerował fundamentalistów. Do głosu dochodzą więc siły bardzo ortodoksyjne.

Reklama

Wspomniała pani o zakrywaniu twarzy - my, Europejki współczujemy Arabkom tego, że muszą się zasłaniać, ale znawcy tematyki arabskiej uważają, że nawet gdyby pozwolono im chodzić bez zasłony, wiele z nich nie zrezygnowałoby z chusty.

- To jest bardzo głęboka tradycja. W Europie widziałam mnóstwo zakwefionych Arabek, które przyjechały tu na shopping - mimo że były w europejskich krajach i nie musiały zasłaniać twarzy, nie rezygnowały z chust. Jest jednak też pewna część bardziej nowoczesnego społeczeństwa, która nie przywiązuje takiej wagi do tradycyjnego stroju. Widać to doskonale, np. w samolocie, do którego wsiadają ubrani po arabsku pasażerowie a wysiadają już w strojach europejskich. Jednak zdecydowana większość przyjeżdżając do Europy nie zmienia ani wyglądu, ani zachowania. To są tradycje religijne i rodzinne. Zresztą, jeśli kobieta pochodzi z tradycyjnej rodziny, to wiadomo, że nawet jak przyjeżdża do Europy, to musi jej towarzyszyć męski opiekun - mahram, a więc ona tak naprawdę wciąż funkcjonuje w relacjach obowiązujących w jej kraju. W Arabii Saudyjskiej kobieta nawet się sama nie odprawi na lotnisku, nie jest więc w stanie nigdzie też sama polecieć - musi być z nią mahram.

Od wielu lat  mieszka pani w krajach arabskich, chodzi tam pani w dżinsach?

- Kiedy mieszkałam w krajach północnej Afryki, chodziłam w krótkich spódnicach, podobnie jak tamtejsze muzułmanki, np. Libijki, Tunezyjki. Im bardziej jednak przemieszczamy się w stronę Bliskiego Wschodu, tym bardziej sytuacja kobiet, według naszych standardów, jest niekorzystna. W Arabii Saudyjskiej nosiłam dżinsy i podkoszulki, ale na to oczywiście czarną abaję, która musiała być długa aż do ziemi, żeby nawet kawałek ciała nie był widoczny - zakryte kostki nóg i długie rękawy, nieraz aż po czubki palców. Na lotnisku w strefie tranzytowej można się dopiero przebrać w strój bardziej europejski i zdjąć abaję. Bez niej nie można wyjść na ulice saudyjskich miast.

Pani bardzo krótka fryzura nie budziła zdziwienia?

- W Arabii Saudyjskiej funkcjonuje straż  obyczajowo-religijna i wielokrotnie policjant mutawwa "zachęcał" mnie do  założenia chusty i zakrycia włosów pomimo tego, że mam ich niewiele i na dokładkę w czarnym kolorze.

Prawo szariatu obowiązuje także przyjezdnych?

- Tak, Saudyjczycy wychodzą z założenia, że jeśli ktoś przybywa do ich kraju, musi się podporządkować ich zwyczajom.

Jedna z bohaterek pani powieści "Arabska księżniczka" - arabska studentka, która przyjechała na studia do Gdańska - wygłasza tyradę na temat konieczności noszenia chusty. Ale w pani powieści są także emancypantki. Jak wygląda feminizm w krajach arabskich?

- Ten feminizm jest zupełnie inny od naszego, przede wszystkim dlatego, że tamtejsze kobiety walczą o całkowicie inne sprawy niż feministki europejskie czy amerykańskie, o rzeczy dla nas podstawowe, jak możliwość wyjścia samej z domu, możliwość prowadzenia samochodu. W "Arabskiej księżniczce" opisałam autentyczną historię, kiedy 17 czerwca 2011 roku saudyjskie kobiety wyjechały na miasto, same prowadziły samochody - można filmik z tego wydarzenia zobaczyć na YouTube. Europejskie feministki wychodzą na ulicę manifestować, arabskie idą na uniwersytet  - w tym kierunku zmierza arabski feminizm. Tak się dzieje, np. w Arabii Saudyjskiej - ponad 80 proc. tamtejszych studentów to kobiety.

Jak wygląda tamtejsza edukacja kobiet? Czy rodzinie opłaca się szkolić dziewczynę, czy lepiej wydać ją szybko za mąż?

- Oczywiście, że się opłaca posyłać dziewczynki do szkoły, bo to od razu podnosi jej status i status rodziny. W Arabii Saudyjskiej powstał ogromny kampus księżniczki Nury, na którym zamieszkać może 40 tys. osób - to kompleks wielkości niejednej polskiej miejscowości. Dziewczyna, która chce studiować, przyjeżdża tutaj z opiekunem, a czasami i z całą rodziną, gdy opiekunem jest ojciec. Na stypendia zagraniczne Saudyjczyków są przeznaczane bardzo pokaźne sumy, dwa lata temu w budżecie Arabii Saudyjskiej były zagwarantowane stypendia dla 180 tys. studentów. Pieniądze dostaje także opiekun za to... że jest opiekunem.

Co najchętniej studiują Arabki?

- Medycynę, przede wszystkim położnictwo, pediatrię, psychologię, okulistykę. Mężczyzna nie może w wielu krajach arabskich leczyć kobiety, nie może dotknąć jej ciała.

W "Arabskiej księżniczce" - najnowszej pani książce - możemy zajrzeć do świata arabskich wyższych sfer - poprzez postać księżniczki Lamii - jej oczywiście wolno więcej, ale i ona obawia się strażników obyczajowości - ale też księżniczka chodzi na fitness w szortach, jeździ sama samochodem...

- Nie tylko Arabki z wyższych sfer mogą pójść na fitness, chociaż rzeczywiście jest on bardzo drogi i przez to niedostępny dla każdego. Siłownie są oczywiście tylko dla kobiet, ale jest tam naprawdę wszystko - jeśli gdzieś na świecie powstanie nowy sposób ćwiczeń czy styl aerobiku, tam od razu się to pojawia. Te siłownie są przeważnie w oddzielnych budynkach i raczej nie są wyeksponowane. Arabki nie rozbierają się w takich miejscach tak jak Europejki, noszą profesjonalne, markowe stroje do ćwiczeń, ale nie są one skąpe. Kobiety w Arabii Saudyjskiej mają bardzo szczupłe sylwetki, w przeciwieństwie do kobiet z wielu innych krajów arabskich. Tam jest dużo większa świadomość zdrowego stylu życia, w sklepach niemal wszystkie produkty są dostępne w wersji light, dokładnie też opisany jest ich skład. W porównaniu z innymi krajami arabskimi, bardzo mało osób w Arabii pali też papierosy. W gazetach codziennych bardzo dużo miejsca poświęca się promocji zdrowego stylu życia.




Wiele się mówi o arabskich małżeństwach i to w negatywnym kontekście, np. że zawierane są przez bardzo młode kobiety, dziewczynki wręcz i dużo starszych mężczyzn.

- To są sporadyczne przypadki. Jeśli dochodzi do małżeństwa kilkuletniej dziewczynki, to taka historia jest natychmiast nagłaśniana przez prasę. W Arabii Saudyjskiej był głośny przypadek, który upubliczniła organizacja pozarządowa, kiedy to 72-letni starzec poślubił ośmiolatkę, kupił ją od biednej rodziny za dużą sumę, równowartość dobrego samochodu. Ona nazywała tego męża dobrym wujkiem, bo on jej kupił ubrania, lale i misie. Doszło do procesu, ten mężczyzna został oskarżony o pedofilię, a ojciec dziewczynki o handel żywym towarem, ale kiedy nieletnią żonę skierowano z powrotem do domu, okazało się, że ona wcale nie chciała wracać, bo u tego starego męża było jej dobrze. W domu bieda, wszyscy mieszkają w jednej izbie, a wujcio jej kupił ładne sukieneczki i zabawki. I w takich właśnie sytuacjach widać, że jeśli społeczeństwo nie będzie wyedukowane i będzie żyło w nędzy, to do takich paradoksalnych sytuacji nadal będzie dochodziło.

W krajach arabskich dopuszczalne są także małżeństwa osób spokrewnionych...

- W Koranie jest powiedziane, że tak właśnie powinno być, żeby klan się umacniał i żeby pieniądze zostawały w rodzinie.

Skoro jesteśmy przy małżeństwach, to porozmawiajmy o arabskich mężczyznach - wiąże się z nimi wiele stereotypów, które pani w swoich książkach jeszcze umacnia. Jacy są arabscy mężczyźni naprawdę?

- To wy, czytelniczki, widzicie w moich książkach tylko tych złych Arabów, a są tam też wspaniali, normalni mężczyźni. Problem jednak polega na tym, że w naszym społeczeństwie jeśli facet jest draniem, to tak jest właśnie odbierany, jako drań, zaś w krajach arabskich, gdzie obowiązuje prawo szariatu i mężczyzna może sobie pozwolić na bardzo dużo, te kryteria oceny są zupełnie inne. Decyzje i wybory mężczyzn sankcjonuje prawo, jeśli mężczyzna zabroni kobiecie czegokolwiek, ona nie ma praktycznie żadnej instancji, do której mogłaby się zwrócić, a bunt czy niepodporządkowanie się woli męża, ojca czy brata może się skończyć dla buntowniczki bardzo źle, nawet śmiercią. Kobieta ma prawo do rodzenia dzieci i najczęściej to jej jedyne prawo. Dom, mąż i dzieci. W wielu prowincjonalnych saudyjskich miastach na ulicy nie widuje się w ogóle kobiet. Nie dlatego, że ich tam nie ma, ale dlatego, że nie mogą wychodzić z domu.

Pani bohaterka Marysia mówi do swojego arabskiego męża, że jest typową saudyjską żoną - żyje w złotej klatce.

- Tak, one bardzo często żyją w taki sposób. Ale też wykształcone na Zachodzie Arabki, które poznały inny model życia, wracają do swojego kraju i poddają się zasadom, które w nim rządzą. Tu mają wystawne rezydencje, zamożnych mężów, a że nie mogą prowadzić samochodu? Szukaniem miejsca parkingowego zamiast nich zajmuje się jeden z kilku szoferów. Chustę zakładają przed wyjściem z domu i zdejmują tuż po wejściu do klimatyzowanego biura. To jest ich złota klatka. W Arabii Saudyjskiej nie raz uczestniczyłam w przyjęciach, na które te Arabki, które na co dzień chodzą ubrane w abaje przychodziły  w tak wydekoltowanych sukienkach, że w Europie byłyby uznane za odważne. Paliły papierosy, piły alkohol i bawiły się w najlepsze. Taki dualizm arabskich elit. Ale widziałam też mężczyznę, który ubrany w tradycyjny arabski strój tańczył rock-and- rolla.

Arabowie podobają się Europejkom. Mężczyźni z Europy udają się na seksturystykę do Tajlandii, a Europejki jadą się zabawić z Arabami.

- Arabowie są przystojni, coraz częściej dbają o siebie, są wysportowani. A do tego najczęściej mają wypchany portfel.

W książce wspomina pani o prężnie rozwijającej się w Arabii Saudyjskiej dziedzinie - medycynie estetycznej. Poprawianie urody jest w kraju kobiet od stóp do głów szczelnie zakrytych takie popularne?

- Arabki ze względu na klimat szybciej się starzeją, dlatego bardzo o siebie dbają. Tam jest bardzo dużo różnego rodzaju gabinetów odnowy biologicznej, gabinetów medycyny estetycznej oraz klinik chirurgi plastycznej. Tamtejsze kobiety wcześnie też wychodzą za mąż i nierzadko pierwsze małżeństwo jest nieudane i kończy się fiaskiem. Dość często zdarza się, że dojrzałe już kobiety chcą po rozwodzie ponownie wyjść za mąż i wówczas poprawiają nie tylko nos czy usta, ale jest to kompleksowe poprawianie urody. Medycyna estetyczna to w Arabii Saudyjskiej niesamowity biznes, bo oprócz tego, że tamtejsze dziewczyny chcą, podobnie jak ich rówieśniczki na całym świecie być piękne, to jeszcze mają pieniądze. Tej tematyce będzie poświęcona moja kolejna książka "Zrób mnie młodą, zrób mnie piękną",  która ukaże się w połowie sierpnia.

W arabskiej sadze opisuje pani drastycznie losy Polki Doroty, która wyszła za mąż za Araba i pojechała z nim do jego kraju. Czy pracując jako asystentka w polskiej ambasadzie spotkała się pani z podobnymi historiami?

- Moje bohaterki są fikcyjne, ale w ich historiach można odnaleźć prawdziwe zdarzenia. Historię Doroty także.

Mówimy cały czas o negatywnych stronach, ale mieszka pani od lat w tamtych rejonach, więc chyba jednak coś panią urzekło w krajach arabskich...

- To wszystko o czym rozmawiamy, to są stereotypy. W mojej pierwszej powieści "Arabska żona" skonstruowałam postać Araba, Ahmeda, który stanowi typowy czarny charakter, lecz rzuca on cień na wszystkich innych. Przyćmił swoją osobowością wszystkich arabskich mężczyzn, nawet tych dobrych. Nazwisko Bin Laden na całym świecie kojarzone jest z Osamą Bin Ladenem i terroryzmem, a w Arabii Saudyjskiej to nazwisko ogromnego klanu i potężnej korporacji budowlanej znanej na całym Bliskim Wschodzie. Tak działają schematy.

- Zwykli typowi Arabowie są niezwykle przyjacielscy i gościnni, jak już się z kimś zaprzyjaźnią, to mówią: przyjeżdżaj i mieszkaj nawet przez rok. Nasza polska gościnność i słynne "zastaw się, a postaw się" to jest nic, w porównaniu z ich gościnnością. Jeśli zapraszają na kolację i goście nie zjedzą tego, co dla nich przygotowano, dostają spakowane do domu smakołyki, a dzieci wychodzą obładowane prezentami i cukierkami. Poza tym w krajach arabskich jest ciepło. Nigdzie indziej na świecie nie ma takich kolorów, zapachów, np. zapach kawy z kardamonem i arabskich ciasteczek. Kiedy wieczorem zachodzi słońce i słychać zewsząd rozchodzące się wołanie muezzina na modlitwę, to też ma klimat i stwarza sentymentalny nastrój. Nie należy patrzeć na ten rejon świata i na Arabów wyłącznie przez pryzmat terroryzmu, czy szowinizmu.

A jednak pisze pani pod pseudonimem. Dlaczego?

- Przede wszystkim dla wygody, mam bardzo długie imię i dwa długie nazwiska. Nie chciałabym także, żeby mnie ktoś zidentyfikował, namierzył - nie ma mnie na żadnym portalu społecznościowym. Także ze względów bezpieczeństwa. Poruszam przecież dość kontrowersyjne tematy, jakimi są terroryzm, fundamentalizm islamski czy feminizm arabski. Wolę pozostawać in cognito.

Rozmawiała Anna Piątkowska

-----------

Tanya Valko to pseudonim absolwentki Uniwersytetu Jagiellońskiego. Była nauczycielką w Szkole Polskiej w Libii, następnie długoletnią asystentką Ambasadorów RP. Przez pięć lat mieszkała w Arabii Saudyjskiej, a obecnie w Indonezji. Jest autorką książek o Libii: "Libia od kuchni", "Życie codzienne w Trypolisie" oraz "Sahara - ocean ciszy". Jej zainteresowania zdrowym stylem życia zaowocowały książkami "Dość odchudzania - czas na dietę" i "Nowoczesna książka kucharska". W 2010 r. ukazał się jej debiut powieściowy "Arabska żona", który okazał się bestsellerem oraz początkiem arabskiej sagi. "Arabska córka", "Arabska krew" i "Arabska księżniczka" to kontynuacja tej powieści.

Styl.pl
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy