Reklama

Nowa supermodelka

Uzbrojona w pokłady uroku i imię, które zwiastuje sukces w świecie mody, ta młoda piękność podejmuje próbę wskrzeszenia statusu supermodelki.

Pobłogosławionej wysokim wzrostem, wysokimi kośćmi policzkowymi i niezwykle szybkim metabolizmem Chanel Iman, która w dodatku nosi imię legendarnej projektantki, należy wybaczyć to, że karierę modelki traktuje jak prawo przysługujące jej z urodzenia. Ma przecież niebywałą urodę, która ciągle skłania przechodniów, by zaczepiali ją na ulicy i mówili, że powinna zostać modelką.

Ta piękna dwudziestojednolatka - która zaczęła karierę w branży w wieku zaledwie dwunastu lat, gdy pewnego dnia, po ukończeniu gimnazjum, ciotka przyprowadziła ją do biura Ford Models w Los Angeles - szybko zaznacza, że ogromny sukces zawdzięcza również ciężkiej pracy. "Na castingu trzeba kipieć energią - wyjaśnia - i trzeba dać z siebie wszystko. Mimo młodego wieku trzeba się zachowywać jak dorosła osoba: być odpowiedzialnym i nigdy się nie spóźniać". 

Reklama

Na żywo Iman - ubrana w sukienkę Forever 21 i fedorę Urban Outfitters - wygląda zarówno drobniej, jak i młodziej, niż mógłby się spodziewać ktoś przyzwyczajony do oglądania jej gracji na wybiegach i na stronach "Vogue’a". W dodatku zachowuje się jak typowa nastolatka: twierdzi, że często nocuje u zaprzyjaźnionych modelek, i mówi, że jednym z największych minusów jej pracy są liczne rozłąki z psem Louisem Diorem ("Kupiłam go parę dni przed wyjazdem do Paryża - wspomina - a kiedy tam dotarłam, poszłam prosto na przymiarkę do Diora. No więc zapytałam Johna Galliano, czy mogłabym dać psu na imię Dior. Odpowiedział, że byłby zaszczycony"). 

Kariera Iman nabrała rumieńców w 2006 roku, kiedy modelka wzięła udział w konkursie "Ford Supermodel of the World", będącym czymś w rodzaju odskoczni dla początkujących modelek, i zajęła drugie miejsce. Szybko stała się ulubienicą takich magazynów jak "Teen Vogue". Porzuciła liceum, rozpoczęła naukę w domu - potem skończyła szkołę - i nieustannie utrzymywała szalone tempo sesji zdjęciowych, zebrań z udziałem klientów i dziesiątków pokazów mody.

"W pracy modelki w zasadzie nie istnieje coś takiego jak typowy dzień - mówi Iman. - Dzisiaj spotkałam się ze swoim księgowym, a teraz udzielam wywiadu. Właśnie wróciłam z pokazów haute couture w Europie, a poza tym pracowałam nad dużymi kampaniami reklamowymi i sesjami dla magazynów". Jedynym stałym elementem - o ile można go tak nazwać - jest różnorodność. "Ciągle, bez przerwy podróżuję, dobrze się bawię i dużo się uczę. W szkole miałam problemy z francuskim, ale odkryłam, że gdy jestem wśród Francuzów, nauka tego języka idzie mi znacznie łatwiej! Poza tym znam trochę włoski, trochę portugalski i potrafię powiedzieć kilka słów po rosyjsku - mówi.

- Dzięki pracy modelki miałam okazję sporo się nauczyć o zachowaniu ludzi i funkcjonowaniu świata. Poza tym oczywiście nauczyłam się dużo o modzie, o tkaninach i o tym, jak łączyć ze sobą różne rzeczy - o tym, co wolno, a czego nie". To wcale nie znaczy, że kurczowo trzyma się zasad. "Moda to tylko moda - mówi beztrosko. - Możesz nosić to, co ci się podoba. Ja noszę kozaki latem, co według niektórych ludzi jest niedopuszczalne, ale dla mnie to świetna sprawa". Iman twierdzi, że kluczem do sukcesu jest osobowość.

"Nie można się bać bycia sobą. Idąc na casting, lubię pokazać, jaka jestem - chcę, żeby ludzie wiedzieli, że mają do czynienia ze zwyczajną dziewczyną. Bo modelka może być zwyczajną dziewczyną. Może być fajna i czerpać radość z tego, co robi". Nie wyciągajcie jednak pochopnych wniosków - Iman jest także bardzo ambitna i nieustannie myśli o przyszłości: "Zamierzam nadal ciężko pracować, żeby zrobić krok dalej - mówi. - Nie chcę jedynie pozostać modelką, pragnę stworzyć własną markę".

Fragment książki "Sukces według Teen Vogue".

materiały prasowe
Dowiedz się więcej na temat: Monika Pietrasińska | moda
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama