Susan Wojcicki: Matka pięciorga dzieci i... Google'a
Na liście Najbardziej Wpływowych Kobiet 2014 magazyn "Forbes" umieścił ją na miejscu 12. "Fortune" wymieniało ją na liście Najbardziej Wpływowych Kobiet w Biznesie przez 4 lata z rzędu. Startuje w raczej męskiej konkurencji. Na 100 największych firm technologicznych w USA jedynie w 6 na fotelu prezesa zasiada kobieta. Jedną z tych pań jest Susan Wojcicki. Matka pięciorga dzieci, "mama Google’a", prezes Youtube’a.
Nie wybierała między rodziną i karierą. Zanim poszła na ekonomię, studiowała literaturę i historię. Zarządza przedsiębiorstwem wartym miliony dolarów, ale zawsze je kolację z dziećmi. Chciałaby, aby każda kobieta mogła się realizować w domu i w pracy. Urlopu macierzyńskiego nie uważa za przywilej.
Susan Wojcicki nie wpisuje się w żadne schematy.
We wrześniu 1998 Susan Wojcicki wynajęła swój garaż dwóm młodym informatykom: Siergiejowi Brinowi i Larry’emu Page’owi, za 1700 dolarów miesięcznie.
To właśnie tam, pod adresem 232 Santa Margarita w Menlo Park, rozpoczyna swoją działalność mała firma. Siergiej i Larry zatrudnili w biurze-garażu kolegę ze studiów i z entuzjazmem zabierają się do pracy. Ich firma nazywa się Google Inc.
Garaż Susan Wojcicki służył jako siedziba Google’a zaledwie pół roku. Firma rozrastała się w błyskawicznym tempie. Susan również znalazła w niej pracę. Została zatrudniona jako 16. pracownik i zajęła się marketingiem. Nie na długo. Wkrótce poszła na urlop macierzyński. Pierwszy z pięciu.
A więc stało się. Świeżo zatrudniona pracownica idzie na macierzyński. Koszmar przedsiębiorcy? Nie w tym przypadku. Wydawało się, że to raczej Susan ryzykuje. Odeszła z firmy Intel będąc w czwartym miesiącu ciąży, by dołączyć do projektu, który działał w jej garażu i nie przynosił żadnych dochodów. Ale jednym z jej pierwszych zadań było znalezienie nowej siedziby dla firmy. Wybrała taką, w której była kuchnia.
Macierzyńskie podejście miało stać się cechą charakterystyczną Susan. Swoje projekty traktowała jak dzieci, a dzieci kojarzy z najważniejszymi wydarzeniami rozwoju firmy (najstarszego z Google, później AdSense, Youtube i DoubleClick). To ona jest pomysłodawczynią przyzakładowego przedszkola i okazyjnych zmian loga. Ale najważniejsze projekty, którym matkowała to AdSense i Ad Words.
Susan nigdy nie była "twarzą" firmy. Przez długi czas pozostawała w cieniu jako jeden z 12 wicedyrektorów. Z tym, że to jej dział przynosił 96 proc. dochodów firmy. Zakup Youtube'a też był jej pomysłem. Od 2014 roku Susan Wojcicki jest jego prezesem.
Mama prowadzi firmę wartą miliony dolarów, wpada na przełomowe pomysły (jak ten, aby zezwolić innym stronom na darmowe umieszczanie przeglądarki), a co w tym czasie robią dzieci? Czy robiąca karierę matka jest w stanie zadbać o rodzinę, a może jest tylko gościem we własnym domu?
Otóż Susan udowadnia, że matka osiągająca sukcesy zawodowe może być dobrą matką, a nie każdy prezes musi siedzieć w pracy do późnych godzin nocnych. Wojcicki stara się zawsze być w domu na kolację. Czas między 18.00 a 21.00 poświęca rodzinie. "Kiedy dzieci pójdą spać sprawdzam maile, ale chcę zachować równowagę między życiem rodzinnym i zawodowym" - powiedziała w wywiadzie dla NBC.
"Chciałabym, aby ludzie wiedzieli, że to naprawdę ok, jeśli można mieć rodzinę. Nie uważam się za doskonałą matkę, a w pracy czasami wydaje mi się, że nie jestem najlepsza z powodu ograniczeń czasowych" - opowiada. - "Ale robienie w życiu obu tych rzeczy sprawia, że jestem lepszą matką, a w rezultacie daje mi też ważny punkt odniesienia w pracy".
Jednym słowem, według Susan na tym połączeniu nie tylko nie traci ani rodzina, ani praca - obie strony zyskują. I obie strony są dla niej ważne.
Susan wspiera też inne kobiety i zachęca je do posiadania dzieci: "To duża zmiana w życiu, ale ten najbardziej zwariowany okres jest stosunkowo krótki, można przez to przejść".
A kiedy najtrudniejszy okres przeminie, dzieci mogą pomóc. Kiedy została prezesem Youtube przekonała się, że wiedza i opinia dzieci są niezastąpione. Bo czy któryś prezes spędza na Youtube tyle czasu co dzieciaki?
Kobiety, które odniosły sukces, bardzo często krytycznie odnoszą się do innych kobiet. Uważają się za swego rodzaju wyjątki potwierdzające regułę i bywa, że tępią konkurentki z wyjątkową zawziętością.
Susan Wojcicki nie zapomina o innych kobietach. Wie, że na luksus płatnego urlopu macierzyńskiego może sobie pozwolić ona, ale większość amerykańskich kobiet już nie (USA to jedyny kraj rozwinięty i jeden z nielicznych krajów na świecie, w którym płatne urlopy macierzyńskie nie są gwarantowane przez państwo. Jedynie 12 proc. kobiet może liczyć tam na płatny urlop macierzyński, na niższych stanowiskach rzeczy mają się jeszcze gorzej - tu jedynie 5 proc.).
Będąc w ciąży po raz piąty Susan oficjalnie zabrała głos w tej sprawie. W "The Wall Street Journal" opublikowała artykuł "Macierzyński jest dobry dla biznesu". Nikt nie może jej zarzucić, że nie wie, o czym mówi. Zna się na biznesie i ma 4 urlopy macierzyńskie za sobą.
Wojcicki podkreśla, że 1/4 amerykańskich matek wraca do pracy w 10 dni od porodu, co jest niekorzystne dla nich i dla dzieci. A także pociąga za sobą miliardowe koszty. Choćby hospitalizacji dzieci i leczenia popadających w depresję matek.
O korzyściach, jakie daje urlop macierzyński matkom i dzieciom nie trzeba nikogo specjalnie przekonywać. Ale co zyskuje na tym biznes? W USA łatwo dokonać porównań. Płatne urlopy macierzyńskie wprowadził np. stan Kalifornia. Okazało się, że produktywność wzrosła, morale pracowników się poprawiło, zmniejszyła się natomiast ich rotacja.
Kiedy Google wydłużyło czas urlopu z 12 do 18 tygodni, liczba młodych matek porzucających pracę zmniejszyła się o 50 proc., zaznacza Wojcicki. Co na tym zyskuje firma? Unika kosztownej rotacji. Pracownicy, a wraz z nimi ich doświadczenie i umiejętności, pozostają w firmie.
Kobiety mają czas na nawiązanie więzi z dzieckiem, a do pracy wracają, kiedy czują się na to gotowe. Są spokojniejsze i bardziej pewne siebie. Ale wg Wojcicki najważniejsze jest to, że zyskują nowy ogląd. Bycie matką sprawia, że ma się większe poczucie celu, więcej współczucia, lepszą zdolność do ustalania priorytetów i skutecznego działania.
W Susan Wojcicki odzywa się nie tylko matka, ale też ekonomistka. Pracujące matki lepiej rozumieją inne mamy, czyli grupę konsumentów dysponującą ogromną siłą nabywczą. Susan podkreśla również, że macierzyński nie powinien być kwestią szczęścia, a czymś naturalnym, bo jest dobry dla rodzin i biznesu.
46-letnia Susan po raz piąty korzysta z urlopu macierzyńskiego. Przy pierwszych dzieciach znajomi pytali ją, czy zostawi pracę i zajmie się domem. Dziś nikt nie zadaje jej takich pytań.
Sama Susan nigdy nie zastanawiała się tym, czy wybrać karierę czy rodzinę. Może dlatego, że nigdy nie chciała "robić kariery". Wyścig szczurów był jej obcy. Chciała jedynie, aby jej praca była wartościowa i interesująca.
Rodzice Susan nie mieli wiele wspólnego ze światem biznesu. Jej ojciec (polskiego pochodzenia) jest profesorem fizyki, pracował na Uniwersytecie Stanforda, matka jest nauczycielką w szkole średniej i dziennikarką. Susan, jak sama podkreśla, wyrosła na kampusie uniwersyteckim.
Od dzieciństwa była otoczona naukowcami, ludźmi, którym zależało na tym, by zrobić coś ważnego dla świata. Sława i pieniądze nie grały tu najważniejszej roli. Liczyła się pasja. Wojcicki twierdzi, że to ją ukształtowało. Dzięki temu potrafi łączyć fascynującą pracę i rodzinę. Bez poczucia winy.