Reklama

Mania wielkości

Czarne, długie, gęste i podkręcone rzęsy to najlepsza oprawa dla oczu. Dlatego najchętniej kupowanym kosmetykiem na świecie jest mascara.

Zapytałam koleżanki z redakcji, bez jakiego elementu makijażu nigdy nie wychodzą z domu. Większość wyznała: "Bez mascary. Kiedy nie podkreślę oczu, wszyscy myślą, że jestem chora". Zaczęło się...

Przez kilka dni kobieca część naszej redakcji żyła malowaniem rzęs. Testowałyśmy nowości, klasyki i wynalazki. Nasunęły się nam dwa wnioski: cena NAPRAWDĘ nie gra roli (odkryłyśmy genialne mascary za grosze) i niezwykle ważna jest szczoteczka. Od jej kształtu i wielkości zależy, jaki będzie końcowy efekt makijażu.

Kupując mascarę, kieruj się zasadą: im rzęsy delikatniejsze, tym mniejsza powinna być spirala. - Wypróbowałam Lash Sensation, Artdeco - opowiada Magda. - Ma maleńką szczoteczkę, która na moich długich rzęsach nie zdała egzaminu - dodaje.

Reklama

Z kolei Maria zachwyciła się tuszem Mascar One, Nouba. - Świetna spirala: duża, fajnie wyprofilowana, doskonale rozczesująca rzęsy. Maluje w sekundę - opowiada. Wszystko wskazuje na to, że tradycyjne szczoteczki z włosia odchodzą do lamusa. Ich miejsce zajmują plastikowe (elastomerowe) spiralki lub grzebyki.

Najdoskonalszą formę przybrały w High Lengths Mascara, Clinique. Ma delikatnie wygięty aplikator z trzema rzędami ząbków tylko po jednej stronie. Dzięki temu wydłuża rzęsy, a jednocześnie zapobiega ich sklejaniu. - Sprawdzi się, gdy zależy nam na naturalnym makijażu - ocenia Magda.

Szczoteczko-grzebyczki polubiła Kasia. - Choć używałam ich pierwszy raz w życiu, teraz będę wybierała tylko takie - mówi. Ma je m.in. mascara Stimulong, Astor, która dodatkowo pobudza wzrost rzęs.

Tusze ze składnikami odżywczymi to teraz hit. Uwaga! Zapewniają raczej delikatny efekt. - Hypnôse Precious Cells, Lancôme, z komórkami macierzystymi pięknie pachnie, ale podkreśla rzęsy dużo naturalniej niż jej pogrubiający pierwowzór Hypnôse - zdradza Joanna.

Z kolei Agnieszka właśnie za delikatność polubiła Lash Accelerator, Rimmel. - Bez problemu nałożyłam trzy warstwy, by dyskretnie podkreślić rzęsy. Pomogła mi w tym świetnie wyprofilowana szczoteczka. Nie ma szans, by przypadkiem wsadzić ją sobie do oka - śmieje się. Monice spodobał się prowitaminowy tusz Korres. - Głównie dlatego, że po umalowaniu nie zostawia na powiece efektu ksero - przyznaje.

Nie oszukujmy się: większość z nas szuka mascar wydłużających. Przy ich tworzeniu firmy powoli odchodzą od mikrowłókienek dodawanych do tuszu, które po kilku godzinach nieładnie kruszyły się i osypywały. Na przykład tusz Black+Long, Deborah, otula rzęsy specjalnym filmem.

Jeśli nie długość, to co? Teatralna objętość. To domena mascar pogrubiających. Testuję na sobie False Lash Effect, Max Factor. Zasycha powoli, więc można spokojnie nałożyć kilka, a nawet kilkanaście warstw. Jedyną wadą jest to, że odbija się u nasady rzęs. Od czego mam jednak patyczki kosmetyczne?

Efekt sztucznych rzęs zapewnia The Falsies Volume Express, Maybelline NY, z podkręcającą szczoteczką. - Dodaje objętości bez zarzutu, może nawet za bardzo. Polecam ją na specjalne okazje - mówi Kasia. Tusz Million Lashes, L'Oréal Paris, obiecuje zwiększenie liczby rzęs do...miliona. Uwaga! To produkt nie dla cienkich i słabych włosków - może je obciążać.

Marzysz o spektakularnym efekcie? Sięgnij po Eyes to Kill Excess, Giorgio Armani. Dodaj jeszcze tylko rzęsom blasku Top Coat Mascara, Lancôme, i jesteś gotowa na wielkie wyjście. - To transparentny brązowy tusz, w którym zatopione są opalizujące drobinki - tłumaczy Iza.

Na deser zostawiłyśmy sobie tusze do zadań specjalnych. WigWham, IsaDora, skleja rzęsy w kupki a la Twiggy. - Wystarczyło kilka muśnięć, by wyczarować mocny, imprezowy look - mówi Ania. Lash DNA, Smashbox, ma z kolei szczoteczkę w kształcie spirali DNA. -- Trudno sobie z nią poradzić - przyznaje Agnieszka. - Dopiero gdy ją oswoiłam, mogłam docenić fantastycznie podkręcone i rozdzielone rzęsy. Nie umiałam nią jednak umalować włosków w kącikach oczu.

Najbardziej oryginalna to Phenomen'Eyes, Givenchy, ze szczoteczką zakończoną nie spiralką, lecz... kulką! - Bardzo mi się spodobała - chwali Małgosia. - Rewelacyjnie podkręca, udało mi się wywinąć rzęsy aż po same brwi! Kuleczka nie jest trudna w obsłudze, ale polecam ją raczej tym, które lubią bawić się makijażem. Zaskoczyła nas też szczoteczka tuszu SuperMagnify, Avon. Wygląda tak, jakby w ogóle nie miała włosków. Tymczasem ma, tylko króciutkie, ale za to w imponującej liczbie - tysiąc.

Dzięki temu może dotrzeć do najmniejszych rzęs. - Dobra! - ocenia Alicja. Jeśli lubisz bawić się makijażem, spraw sobie tusz 123, Rimmel. Ma trzy biegi, które pozwalają wyczarować efekty - od naturalnego po ekstremalny. Na koniec przyznajemy: trochę rozczarowały nas modne mascary wibrujące. - Tuszu Vibra Lash, IsaDora, będę używała, ale bez motorka - wyznaje Kasia.

Z kolei Ewelina dodaje: - Turbolash All Effects Motion, Estée Lauder, to bardzo dobra mascara, ale wprowadzanie powieki w wibracje jest na dłuższą metę irytujące. Łaskocze! Liczy się wygoda, więc takie wynalazki pozostaną pewnie sezonowymi gadżetami. Również w redakcji PANI.

Podpowiadamy:

1. Przed wyjęciem szczoteczki nie "pompuj" mascary w tubce, bo to powoduje szybsze wysychanie tuszu.

2. Podczas malowania dolnych rzęs podłóż pod nie kawałek chusteczki.

3. Niedokładnie zmyty tusz wywołuje podrażnienia oczu i obciąża delikatne włoski, co przyspiesza ich wypadanie.

Marta Urbaniak

PANI 12/2010

Tekst pochodzi z magazynu

PANI
Dowiedz się więcej na temat: mascara | tusz do rzęs | rzęsy
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy