Reklama

Adolf Weltschek: Robimy teatr dla wolnych ludzi

Już wkrótce w Krakowie rozpocznie się festiwal Materia Prima. To jedyna taka impreza teatralna w Polsce. Do stolicy Małopolski przyjadą najlepsze grupy teatralne z najwybitniejszymi przedstawieniami teatru formy: od teatru lalek po monumentalne widowiska. Na krakowskich scenach zobaczymy misterium żałobne, miłosne historie i opowieść o kryzysie migracyjnym opowiedziane przy pomocy środków, do których polscy widzowie nie mieli okazji przywyknąć. Dla kogo tworzy się taki teatr? O tym opowiada nam dyrektor festiwalu Adolf Weltschek.

Katarzyna Wilk: Jak wyglądają ostatnie dni przygotowań do festiwalu Materia Prima? O której pan wstaje?

Adolf Weltschek, dyrektor artystyczny festiwalu Materia Prima: O której wstaję? Raczej o której się budzę! Otwieram oczy o 3:00 w nocy i to nie jest dla mnie normalny stan. To raczej stan przedfestiwalowego zawału.

To już piąta edycja festiwalu, czego możemy się spodziewać? Czym tym razem nas pan zaskoczy?

- W gruncie rzeczy... niczym! Jak mawiał jeden z najbardziej popularnych trenerów piłki nożnej: "Wygrywającego składu się nie zmienia", i ja podzielam to zdanie.

Reklama

- Formuła, w oparciu o którą organizowaliśmy wcześniejsze edycje, sprawdziła się. Zyskaliśmy przychylność widowni, dlatego działamy według tej samej zasady, która towarzyszyła nam przy poprzednich edycjach. Zapraszamy przede wszystkim spektakle, które dają człowiekowi, tak niezbędne w tych szalonych dzisiejszych czasach, wytchnienie i pozwalają na moment oderwać się od skondensowanej okropności i brzydoty świata, w którym przyszło nam żyć. Festiwal jest odskocznią zawierającą w swoim programie spektakle w przeważającej większości piękne, o ile to słowo jeszcze cokolwiek znaczy... Mówiąc o pięknie mam na myśli kategorie klasyczne, harmonię i stosowność. Pokazujemy w tych spektaklach świat, który tymi regułami się rządzi. I są to piękne światy.

Dziś współcześni twórcy teatralni mówią, że teatr apolityczny nie istnieje. Czy Materia Prima podważa tę tezę?

- To chyba polscy twórcy.

Jak najbardziej.

- Zatem mam dobrą nowinę dla wszystkich, którzy mają dość infantylnego teatru politycznego, czyli teatru nie artystycznego, a publicystycznego. Sam jestem szczerze zmęczony takim podejściem do sztuki.

- To, że nie da się robić teatru interesującego, frapującego, przekazującego emocje, angażującego nas emocjonalnie, który nie byłby oparty o doraźną publicystykę jest piramidalną nieprawdą! Takiego teatru na świecie jest całe morze! Mieliśmy nawet problem z wyborem spektakli, które chcieliśmy zaprosić na nasz festiwal.

- Materia Prima udowadnia, że w normalnie funkcjonującym krwiobiegu teatralnym jest wiele nurtów teatru. Ten, który pokazujemy na naszym festiwalu nie ma nic wspólnego z polityką, posługuje się poezją, czyli metaforą teatralną adresowaną do człowieka wolnego. To teatr, który do niczego nie zobowiązuje, nie nawołuje, pozwala dryfować w tych wszystkich skojarzeniach, które rodzą się w naszych głowach. Taki teatr istnieje, cieszy się wielkim wzięciem. Wszystkie zespoły, które zaprosiliśmy na nasz festiwal aktualnie są ze swoimi spektaklami w długich europejskich tournée. To jest dowód na to, że nasze polskie życie teatralne jest dosyć jednostronne, a wcale nie musi takie być.

- Spójrzmy na pokazywany podczas tegorocznej Materii Primy spektakl "Requiem pour L.". Moim zdaniem to jedno z wybitniejszych dokonań teatru ostatnich lat w Europie. Święci triumfy od czasu premiery. Jeździ wzruszając publiczność całego świata do łez.

Twórcy wykorzystali w nim nagrania filmowe prawdziwej agonii.

- Tak, to robi piorunujące wrażenie. To genialnie napisana sztuka i genialnie wykonany spektakl przez muzyków i wokalistów. Poruszające doświadczenie.

I kontrowersyjne.

- Tak, bo pojawia się pytanie, czy w sztuce można się tak daleko posunąć. Jednak to spektakl zrobiony z ogromną kulturą i w nienachalny sposób, dlatego ja to akceptuję.

- Unikamy tematu śmierci jak ognia, a artyści wykonali niezwykle pożyteczną pracę otwierając nas na to, co ostateczne i o czym w dzisiejszej kulturze triumfu i photoshopa staramy się zapominać. Ten spektakl nie pozostaje bez wpływu na świadomość oglądających. Jest nagradzany na całym świecie.

Podczas Materii Primy można zobaczyć też prawdziwie widowiskowe spektakle.

- Takim przykładem jest "Donka - list do Czechowa". Spektakl, który błyskawicznie się wyprzedał. Może temu apetytowi widzów służyła legenda twórcy spektaklu. Finzi Pasca to człowiek, który współpracuje z legendarnym Cirque du Soleil. Pierwszorzędny artysta z tak zwanego nowego cyrku. Jest specjalistą od wielkich widowisk, reżyseruje opery, otwarcia i zamknięcia igrzysk olimpijskich. Tutaj pozwala sobie na prywatny, liryczny gest. Dzięki temu, że pracuje z własną grupą teatralną, nie musi podporządkowywać się regułom komercji i walczyć o to, by spektakl na siebie zarobił. Choć to nie znaczy, że "Donka" jest mniej spektakularna. Wszyscy artyści, którzy występują z Finzi Pascą pracują również w Cirue du Soleil, to mistrzowie najwyższej próby. Zachwyca mnie ich talent, są multiinstrumentalistami. To akrobaci, cyrkowcy, śpiewacy i świetni aktorzy.

To może onieśmielać.

- Naprawdę tak! Słowo daję. Tak potrafią trzymać kontakt z widownią, mają charyzmę. I do tego Finzi Pasca, który tworzy na scenie świat jak poeta. Tutaj każda scena jest osobną nowelą, ma inny rytm, światło. To tworzy piękną całość.

- W "Donce" mamy też do czynienia z inspiracja Czechowem. Tajemnica niezgłębionej rosyjskiej duszy jest tutaj bardzo pięknie, dowcipnie i przekornie pokazana.

- Ten spektakl jest klasycznym przykładem tego, czym jest nowy cyrk. To synteza wszystkich piękności, które dzisiejszy teatr ma do dyspozycji. Finzi Pasca potrafi to genialnie wykorzystać.

I mimo tak szerokiej oferty coraz mniej osób chodzi do teatru. Materia Prima też zauważa tę tendencję.

- Jesteśmy zaniepokojeni tym, co dzieje się w sferze kultury i wartości. Jakimi stajemy się ludźmi, co jest dla nas normą obyczajową, kulturową, estetyczną. Zawsze było tak, że istniała kultura wysoka i kultura niska, jednak społeczeństwo aspirowało do tej wysokiej. Teraz te wektory się poprzestawiały i większość preferuje kulturę, powiedziałbym... nie tę najwyższą. Nie chcę nikogo stygmatyzować, ale ostatni sylwester w Zakopanem jest w jakimś sensie potwierdzeniem tego, o czym mówię.

Wróćmy zatem do kultury wysokiej. Którego spektaklu tegorocznej Materii Primy nie można przegapić?

- Trudno mi się zdecydować tylko na jeden... Jeśli chodzi o wagę, wybierałbym między dwoma: wspomnianym już "Requiem pour L." i spektaklem teatru FC Bergman "300 el x 50 el x 30 el".

- Pierwszy przenosi nas w wyrafinowaną sferę przeżyć osobistych i naszej refleksji nad funkcjonowaniem w świecie, drugi spektakl to wiwisekcja tego, dlaczego Europa jest w kłopocie. Jego tytuł nawiązuje do wymiarów biblijnej arki. Warto go zobaczyć, by uświadomić sobie, czego robić nie wolno, czego należy unikać. Te dwa spektakle polecam wszystkim swoim znajomym.

Czy osoby, które dawno nie były w teatrze, mają czego szukać na festiwalu Materia Prima?

- Mają. I ciągle to podkreślam, bo to fenomen zjawiska, jakim jest teatr formy i spektakle, które pokazujemy. One mają wiele warstw odbioru.

- Jeśli ktoś chce surfować po ukrytych znaczeniach ma do tego mnóstwo okazji, jak choćby w spektaklu "Katedra" Patricii Guerrero - widzimy na scenie popis taneczny i genialne flamenco pod względem technicznym, ale też wiele ukrytych sensów w teatralizacji, w której to flamenco zostało oprawione.

- Nawet jeśli ktoś nie ma zbyt często styczności z teatrem i nie rozszyfruje tych znaczeń, to nic się nie stanie. Spektakle, które prezentujemy podczas festiwalu są tak spektakularne, widowiskowe i znakomicie wykonywane, że można się w nich zatracić. To bardzo dobry wstęp, by wrócić do teatru, przestać cudzołożyć. 

Festiwal Materia Prima rozpocznie się 15 lutego i potrwa do 23 lutego.

Zobacz także:


Styl.pl

Reklama

Reklama

Reklama

Strona główna INTERIA.PL

Polecamy