Reklama

Jak torturujemy włosy

Staramy się o nie dbać, bo są ważnym atutem kobiecości, dodają nam urody i są świetnym dopełnieniem starannie dopracowanych kreacji. Inwestujemy w kosmetyki do stylizacji, pamiętamy o pielęgnacji, a jednak niszczymy włosy bezlitośnie, często nawet bezwiednie..

Spójrzmy, jakie główne grzechy popełniamy i jak możemy choć trochę zniwelować ich skutki.

Farbowanie

Nie ulega wątpliwości, że nawet najlepsza farba chemiczna nie pozostawi włosów bez jakichkolwiek uszkodzeń. Koloryzacja może powodować wypadanie, łamanie, przesuszenie, a także rozdwajanie końcówek włosów.

Rozjaśnianie włosów to zdecydowanie jeden z najbardziej destrukcyjnych zabiegów - nieumiejętnie wykonany może doprowadzić do stanu, w którym włosy będą się kruszyć i łamać. Wykonanie zabiegu rozjaśniania możemy przeprowadzić w domu lub w salonie fryzjerskim. Wybór miejsca zależy od stopnia pożądanego rozjaśnienia. Jeżeli włosy rozjaśniamy delikatnie to możliwe jest wykonanie takiego zabiegu w domu, natomiast gdy planujemy wielotonową przemianę, to zdecydowanie lepiej wybrać się do sprawdzonego stylisty fryzur.

Reklama

Włosy najlepiej reagują na farby w kolorze podobnym lub ciemniejszym od naturalnego. Ponadto każda farba do włosów, zarówno chemiczna jak i naturalna, może potencjalnie spowodować uczulenie. Dlatego warto wykonać test na skórze głowy 24 godziny przed całkowitą aplikacją farby.

Dobrze jest zdecydować się na jeden, konkretny kolor i farbować jedynie odrosty co kilka tygodni. Całkowite odświeżenie koloru na całej długości włosów wykonujemy co kilka miesięcy.

Ogromne znaczenie ma to, jakiej farby używamy do farbowania - wybór jest ogromny: od drogeryjnych (do samodzielnej aplikacji) poprzez fryzjerskie, ekologiczne, apteczne, na bazie henny i te całkowicie naturalne. Skład farby wpływa na poziom zniszczenia włosów - im bardziej naturalne składniki, tym lepiej dla włosów, jednak nie zawsze pożądany efekt można uzyskać bez użycia silniejszych składników.

Suszenie w wysokiej temperaturze

Należy podkreślić, że nie istnieją kosmetyki, które w 100 procentach ochronią włosy przed skutkami działania zbyt wysokiej temperatury - dlatego tak ważne jest odpowiednie posługiwanie się suszarką.

Z drugiej strony, wyższa temperatura nie zawsze jest szkodliwa, a ogrzanie włosów jest nawet... wskazane. Na przykład, gdy chcemy, aby maseczka lepiej wchłonęła się we włosy, nakładamy ją pod foliowy czepek i ręcznik, a całość podgrzewamy suszarką. Dzięki temu składniki odżywcze zawarte w kosmetyku mają szansę szybciej i głębiej wniknąć we włosy.

Jednak na pewnym poziomie temperatura zaczyna włosom szkodzić, zamiast pomagać: w przypadku suszarki granicą jest mniej więcej 60 - 70 stopni Celsjusza. Powyżej wskazanej temperatury zmienia się stan skupienia wody znajdującej się we włosach z ciekłego na gazowy (czyli po prostu woda zaczyna parować).

Jak zatem suszyć włosy, by ich przy tym nie zniszczyć? Przede wszystkim używajmy do tego jak najniższej temperatury, najlepiej letniego, a nie całkiem zimnego strumienia powietrza. By sprawdzić, czy nie podgrzewamy włosów zbyt mocno, możemy nakierować strumień suszarki na rękę. Jeżeli jesteśmy w stanie wytrzymać tak kilka minut to znaczy, że temperatura najprawdopodobniej nie jest za wysoka.

Drugą ważną kwestią jest moc strumienia powietrza oraz czas suszenia włosów. Wydaje nam się że, im krócej będziemy narażali włosy na wysoką temperaturę, tym mniej się zniszczą, dlatego też często ustawiamy suszarki na najwyższe obroty by szybko uporać się z suszeniem. Niestety mokre włosy są bardziej narażone na uszkodzenia mechaniczne i takie działanie również im nie służy.

Najlepiej zatem pójść na kompromis - jeżeli mamy czas, pozwólmy włosom delikatnie podeschnąć (możemy to przyśpieszyć używając ręcznika z mikrofibry, który lepiej wchłania wodę), potem możemy podsuszyć je letnim strumieniem powietrza z suszarki, ustawionej na środkową prędkość  i pozostawić delikatnie niedosuszone.

Jeżeli chcemy wysuszyć włosy do końca, to pamiętajmy o domknięciu łusek włosów przy pomocy zimnego nawiewu.

Lokówka i prostownica

Bardzo poważnie nadwyrężają kondycję włosów. Oczywiście najlepszym wyjściem byłoby w ogóle ich nie używać, jednak trudno się oprzeć, kiedy mamy przed oczami wizję idealnie wystylizowanej fryzury.

Co możemy zatem zrobić? Na pewno zrezygnować z codziennego prostowania czy kręcenia włosów. Poszukajmy cięcia, które będzie pasowało do kształtu twarzy i podkreślało naturalną strukturę włosów.

Kiedy już musimy działać na włosy ciepłem, postarajmy się, aby temperatura podczas stylizacji była jak najniższa - przydatne są takie urządzenia, w których samodzielnie wybieramy temperaturę. Pamiętajmy także, by zabezpieczyć włosy kosmetykami, które nieco niwelują skutki działania wysokich temperatur.

Trzecią kwestią jest czas - im krócej będziemy prostować czy kręcić włosy, tym lepiej. Pomogą nam w tym profesjonalne urządzenia do stylizacji, które w krótszym czasie umożliwią osiągnięcie wymarzonego efektu, bez nadmiernego eksploatowania włosów.

Pamiętajmy również, by nigdy nie prostować włosów, które nie zostały dokładnie wysuszone - może to powodować dodatkowe zniszczenia.

Złoty środek

Podsumowując - we wszystkich działaniach dotyczących włosów, wskazany jest umiar. Jeśli od czasu do czasu wystylizujesz fryzurę lokówką czy prostownicą, nic się nie stanie. Jeśli będziesz je farbować co 2-3 miesiące, też nie powinnaś odczuć zgubnych skutków koloryzacji. Jednak zawsze pamiętaj, że zregenerowanie zniszczonych włosów trwa znacznie dłużej niż spalenie ich trwałą czy nieumiejętnym rozjaśnianiem.

.
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy