Reklama

Prędkość zabija

Jeśli wypadek samochodowy ma miejsce przy ponad 80 km/h, to szanse na jego przeżycie są bliskie zeru.

Czy poduszka powietrzna i zapięte pasy mogą uratować życie podczas wypadku?

Sprawdził to Przemysłowy Instytut Motoryzacji (PIMOT) poddając testowi zderzeniowemu Suzuki Swifta (z lat 1991-2003). Była to jedna z nielicznych prób badawczych w Europie, w której pojazd rozpędzono powyżej 70 km/h.

Swift jechał 82,8 km/h, po czym uderzył w betonową ścianę, co odpowiada zderzeniu z np. podporą wiaduktu lub kolizji dwóch aut, podobnych pod względem mas, z których każde jedzie z prędkością ok. 80 km/h.

Zero szans na przeżycie

W samochodzie znajdowały się manekiny: kierowcy o wadze 76 kg oraz dziecka (waga 9 kg, co odpowiada wiekowi ok. 10 miesięcy). Kierowca był zapięty w pasy bezpieczeństwa, a dziecko siedziało w foteliku, przypiętym pasem bezpieczeństwa. Mimo to szanse na przeżycie obu osób okazały się bliskie zeru.

Reklama

- W rzeczywistości, na skutek tego i podobnych uderzeń, następuje śmierć na miejscu wszystkich podróżnych - mówi Paweł Goller z PIMOT-u. Dlaczego? Kierowca został niemal zgnieciony przez silnik, natomiast dziecko razem z fotelikiem uderzyło z ogromną siłą w fotel pasażera. Podczas zderzenia zmierzono siły, jakie działały na podróżnych. Biorąc pod uwagę tylko kryterium odporności głowy, której wartość maksymalna nie może przekraczać 1000, w przypadku kierowcy osiągnęła ona 1900, natomiast dziecka w foteliku - aż 4268.

Prędkość ma znaczenie

Oczywiście testowane Suzuki to auto o przestarzałej już konstrukcji pod względem bezpieczeństwa. Nowe samochody oferują o wiele lepszą ochronę. Trzeba jednak pamiętać, że crash testy wykonywane przez uznaną organizację Euro NCAP są przeprowadzane przy prędkości maksymalnie 64 km/h, a nie prawie 83 km/h jak w opisanym przykładzie.

Nawet tak - wydawałoby się - niewielka różnica prędkości (19 km/h) ma kolosalne znaczenie. Pokazują to brytyjskie badania z ubiegłego roku. Według Richarda Cuerdena i Davida Richardsa z Laboratorium Badań Transportu, jeśli do wypadku - zderzenia czołowego - dojdzie przy prędkości do 70 km/h, to na 10 osób podróżujących samochodem statystycznie ginie tylko jedna. Jeśli prędkość wynosić będzie ok. 90 km/h, to praktycznie nikt nie ma szans na przeżycie. Ginie 8 na 10 osób jadących samochodem. W przypadku zderzeń bocznych, prędkość ma jeszcze większe znaczenie. Przy 50 km/h ginie statystycznie 1 na 10 osób. Jeśli prędkość pojazdu w chwili wypadku wynosi ok. 70 km/h, ginie aż 8 na 10 podróżnych.

Najważniejsza przyczyna

W 2009 r. w Polsce doszło do 35 tys. wypadków spowodowanych przez kierowców, w których 3,1 tys. osób zginęło, a 46,7 tys. zostało rannych. Policji zgłoszono również niemal 382 tys. kolizji drogowych. I choć widać trwały spadek liczby wypadków drogowych oraz liczby ofiar śmiertelnych i rannych, to wypadki spowodowane niedostosowaniem prędkości do warunków ruchu w roku ubiegłym stanowiły 31 proc. wszystkich zarejestrowanych wypadków (10 934).

Zginęło w nich 1438 osób (46 proc. wszystkich ofiar śmiertelnych), a 15 907 zostało rannych (34 proc.). Trzeba też pamiętać, że w pozostałych przyczynach wypadków nadmierna prędkość także odgrywa ważną rolę.

- Oczywiście wierzymy w strefy zgniotu w samochodach, wierzymy w poduszki powietrzne, wierzymy w stalowe klatki, które chronią kabiny pasażerskie. Jednak w dużym i bardzo niebezpiecznym zdarzeniu drogowym to, co może nas uchronić najbardziej, to co jest najlepszą poduszką, to jest nasze myślenie - mówi wiceminister infrastruktury Radosław Stępień.

Mimo że w dalszym ciągu Polska zajmuje czołowe miejsce w Europie pod względem liczby wypadków, policja odnotowuje co roku coraz mniej ofiar na drodze. Wpływ na to mają m.in. powoli poprawiający się stan głównych dróg i kontrole drogowe. Nadal jednak oprócz bezpiecznych tras brakuje nam także bezpiecznych samochodów. Średnia wieku auta w Polsce to aż 14 lat.

S. Sulowski

Motor 15/2010

Motor
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy