Filtr, który eliminuje tysiące facetów. Kobiety nie uznają tego za dyskryminację
Czasem to drobny szczegół decyduje o tym, czy damy komuś szansę. Nie chodzi o charakter, poczucie humoru czy wspólne pasje, ale o coś, co można zmierzyć linijką. Dlaczego właśnie ten detal wciąż potrafi zaważyć na tym, czy spotkanie zakończy się na "tak", czy bezpowrotnym "nie"?

Spis treści:
- Kilka centymetrów, które zmieniają wszystko
- Historia zapisania w genach
- Kiedy miłość mierzy się wzrostem
- Heightyzm - dyskryminacja, o której milczymy
- Niżsi w tańcu, wyżsi w cenie
- Gwiazdy, które łamią stereotypy
Kilka centymetrów, które zmieniają wszystko
- Nie, no oczywiście, że musi być wyższy, jak inaczej? Nie wyobrażam sobie, przecież to chyba jest jasne jak słońce - rzekła do mnie koleżanka, gdy podczas rozmowy pojawił się temat mężczyzn. I z jednej strony zapewne większość kobiet się z tym zgodzi, nie poświęcając tematowi zbyt wiele czasu na analizę. Wszak i z natury to wynika, że zdecydowanie częściej partner płci przeciwnej jest wyższy od partnerki. Jednak w dobie aplikacji randkowych, poszukiwań drugiej połówki za pomocą wskazującego palca sunącego po ekranie telefonu to oprócz jego wyglądu, opisu, który stworzył na swoim profilu, wyjątkowo pożądaną rzeczą wśród pań jest odpowiedni wzrost ewentualnego materiału na męża. Popularne apki mają nawet filtr wyszukiwań uwzględniający "odsiew" panów, którzy "nie dorastają" do "akceptowalnego" przez panie wzrostu i - co za tym idzie - nawet nie wyświetlają się im jako potencjalni kandydaci. Centymetry często są w stanie przechylić szalę na "tak" lub "nie". Dlaczego właściwie to aż takie ważne?
Historia zapisania w genach
Cofnijmy się najpierw w czasie, by znaleźć korzenie preferencji większości kobiet. W ujęciu biologicznym i historycznym, mamy zakorzenione pewne cechy, które utożsamiamy z poczuciem bezpieczeństwa i "gwarancją jakości". W przypadku pań, wysoki partner oznaczał, że jest on zdrowy i silny, co gwarantuje przetrwanie i zapewnienie pożywienia, a także zdrowych potomków. W tym samym ujęciu działa to wśród panów, którzy z predyspozycją do zapewnienia ciągłości gatunku kojarzyli pełne biodra u kobiet. Tyle (w skrócie) jeśli chodzi o głęboką historię. Ale w ujęciu kulturowo-społecznym nie bez znaczenia jest karmienie przez całe pokolenia małych dziewczynek tym, że facet "powinien" być wysoki, że niższy chłopak "wygląda głupio", że nie można przy nim założyć wysokich obcasów, które są przecież atrybutem każdej kobiety. Że niższy partner = problemy, pytania, śmiechy. Rzekomo również dla panów jest to problem, bo ich kompleksy będą tylko rosnąć, gdy będą musieli setny raz odpowiadać na te same zaczepki i insynuacje. Gdzie w tym wszystkim wypracowana przez dekady tolerancja, wpajane nam przez autorów bajek i baśni twierdzenia, że wygląd się nie liczy, liczy się charakter, dobre serce, prawdziwe uczucie? Skąd u wielu kobiet kompletna blokada przed choćby umówieniem się na randkę z niższym od siebie mężczyzną?
Kiedy miłość mierzy się wzrostem

Agata, 37-latka z woj. lubuskiego ma 183 cm wzrostu. Nie każdy mężczyzna jest w stanie "przebić" jej wysokość, a ona sama nie kryje się z tym, że nie byłaby w stanie przemóc się, by być z niższym od siebie partnerem. - Ja ciągle wszędzie byłam najwyższa, całe życie. W pracy mi się to przydaje, ale jak chodzi o znalezienie sobie kogoś, to jest problem. Zdaję sobie sprawę, że może "wykluczyłam" na własne życzenie miłość swojego życia, bo był za niski. Ale co mi po szczerym uczuciu, jak ja wiem, że ja bym prędzej czy później była doprowadzona do szału przez to, że muszę się do niego schylać, żeby go chociaż objąć? Nie, to jest dla mnie nie do przełknięcia - mówi. Ten przypadek, choć nieco skrajny, dobrze obrazuje istotę głęboko wrośniętych w nas struktur, według których to mężczyzna powinien schylać się do kobiety, móc ją wziąć na ręce, podać jej coś z górnej półki. "Duży pomaga małej". Uważamy to za "szarmanckość" na równi z przepuszczeniem kobiety przodem, otwarciem jej drzwi itd.
Heightyzm - dyskryminacja, o której milczymy

Co dziwne, żadna z koleżanek, z którymi rozmawiałam, nie uważała preferencji posiadania wyższego od siebie partnera za formę dyskryminacji, choć nią jest i ma nawet swoją nazwę: heightyzm (od angielskiego height - wzrost). 78-letni gwiazdor serialu "Blackadder", Tony Robinson, mierzący 163 cm wzrostu, uważa heightyzm za zaskakujący w obecnych czasach. W podcaście "How to fail" stwierdził, że dotąd uważał, że wyśmiewanie czy wykluczanie kogoś ze względu na jego wygląd mamy już za sobą, a jednak czepianie się niskiego wzrostu facetów nadal jest ok. Dyskryminacja to dyskryminacja, czy też dzielimy ją na te społecznie akceptowalne i te, które są absolutnie zakazane? Dyskusja i podział wśród społeczeństwa w temacie ciałopozytywności i akceptacji osób otyłych, choć nadal rozpala opinię publiczną, ewidentnie skruszył część lodu, bo udało się uzyskać to, co najważniejsze: nie wyśmiewaj, nie rań, nie hejtuj, bo nie wiesz, jakie jest źródło nadwagi osoby, którą poznajesz. Może być chora, przyjmować leki wpływające na metabolizm, a może ma problemy natury psychicznej.
O dyskusji na temat tego, czy to ok dyskryminować mężczyzn tylko ze względu na to, ile mają centymetrów wzrostu, czy w porządku jest tworzenie zabawnych rolek na TikToku na temat tego, że "mężczyzna zaczyna się powyżej 175 cm" - na razie cisza.
Niżsi w tańcu, wyżsi w cenie

Anna ma za sobą randkę z niższym od siebie chłopakiem. Ona sama nie należy do wysokich kobiet - ma 158 cm. Na spotkanie wybrała kozaczki na wyższym obcasie. - Choć było to już dawno temu, do dziś pamiętam, jak zaczął się miotać, że dlaczego ubieram buty na podwyższeniu i że mam w takich nie chodzić - wspomina. To była ich pierwsza i ostatnia randka, ale nie z powodu niskiego wzrostu chłopaka, ale ze względu na fakt, że już po kilku chwilach chciał ingerować w styl ubierania się Anny. - Nie wytrzymał chyba presji, wyszły jego kompleksy. O ile wzrost jest mi obojętny, o tyle to już jest faktorem odpychającym dla mnie - mówi. Anna uczęszcza na zajęcia taneczne. Tango to jej konik i w tej niszy jest wręcz zapotrzebowanie na mężczyzn niższego wzrostu. - Niżsi faceci są w cenie: są lepiej skoordynowani ruchowo, partnerkom łatwiej się z nimi tańczy. W świecie tańców socjalnych są na wagę złota i mogą zyskać podziw, uznanie oraz szerokie grono fanów - zauważa.
Gwiazdy, które łamią stereotypy

Na szczęście coś się zmienia, choć nadal w ramach "atrakcji" czy "ciekawostek" z zainteresowaniem obserwowanych przez zszokowanych widzów. Popularna aktorka, znana z serialu "Euforia" Zendaya (178 cm) poruszyła fanów swoim związkiem z niższym od siebie Tomem Hollandem (169 cm). Wydają się być szczęśliwi i żadne z nich nie przejmuje się różnicą wzrostu. Podobnie było z Nicole Kidman (180 cm), która wyszła za Toma Cruise'a (170 cm). Tu jednak na jaw wyszły pewne kompleksy, bo Tom, jak głoszą tabloidy, miał na wyjścia z żoną zakładać buty na koturnach i z dodatkowymi wkładkami, dodającymi mu centymetrów. Pomimo medialnych przykładów, wciąż zasada górowania nad kobietą choćby o kilka centymetrów zdaje się być zabetonowana w umysłach kobiet, mężczyzn zresztą też. Czy to się zmieni? Czas pokaże.









