Starzy młodzi.

Aktualizacja

Miłość – temat na który rozpisują się poeci i pisarze. Najpiękniejsze piosenki to te o miłości. Najlepiej aby była ona romantyczna, namiętna i po grób. Czy taka istnieje? W XXI wieku kiedy związek małżeński bardzo często zostaje wyparty przez związek partnerski, a ludzie uwielbiają sex bez zobowiązań – bo ten smakuje najlepiej, zaś kobieta sexowna oznacza niezależną, silną i wyzwoloną, niewiele osób koncentruje się na tym aby przeżyć z kimś całe swoje życie. Kobieta matka, to również nic atrakcyjnego, kojarzy się z osobą która ma nabrzmiałe piersi i popękane brodawki z których cieknie mleko, po porodzie długo dochodzi do siebie, przez co nie ma siły ani czasu by zadbać o swój wygląd, przestała być aktywna zawodowo a całe dnie ma wypełnione takimi czynnościami jak: odsysanie mleka, karmienie, przewijanie, lulanie, kąpanie, gotowanie, sprzątanie. W świecie który w zawrotnym tempie pędzi ku rozwojowi pogubiliśmy się chcąc dorównać mu kroku. Staliśmy się egocentrykami którzy wciąż szukają nowych emocji, doznań które dostarczą nam odpowiedniego wyrzutu adrenaliny z naszych nadnerczy. Gdzie czas w tym wszystkim na prawdziwą miłość aż po grób? Może uczucia płytkie, związki bez zobowiązań są bardziej atrakcyjne ponieważ są łatwiejsze. Antoine de Saint-Exupery pisał: „Człowiek naraża się na łzy, gdy raz pozwoli się oswoić.” Myślę, że to właśnie może być tajemnica wyzwolonego i szalonego pokolenia XXI wieku, które mimo wielu osiągnięć obawia się angażować gdyż boi się odrzucenia. O wiele prostsze jest życie z kimś na chwilę, a przez otoczenie postrzegani jesteśmy wówczas jako bardziej nowocześni, bardziej COOL. Inspiracją dla mnie do napisania tego artykułu były dwie niesamowite historie których świadkiem stałam się zupełnie przypadkiem, a dostarczyły mi one niezwykłych przemyśleń i wzruszeń.

W zatłoczonej Warszawie gdzie każdy kolejny dzień jest podobny do poprzedniego. Na ulicy mijamy setki osób, których tak naprawdę nie zauważamy. Śpieszymy się na tramwaj, autobus, denerwujemy na przejściu dla pieszych że  „wciąż jest czerwone światło”, ciągła gonitwa. Tego dnia wracałam z pracy bardziej zmęczona niż zwykle, gdy już udało mi się złapać długo wyczekiwany autobus myślałam jedynie o tym aby jak najszybciej znaleźć się w domu. Naprzeciwko mnie usiadła para staruszków, inna od tych które spotykałam na co dzień. Trzymali się za ręce, a właściwie, on ją czule głaskał po dłoni opowiadając co jeszcze mają do załatwienia tego dnia, jakie zakupy powinni zrobić, ona zwracała się do niego „Misiu” i uspokajała że razem na pewno sobie poradzą. Nasza wspólna podróż autobusem trwała 15 minut i ja przez cały ten czas byłam wpatrzona w nich jak w obraz, nie mogłam się nasłuchać tego jak się do siebie zwracają , nie mogłam uwierzyć jak wiele czułości może być w zwykłej rozmowie o najbardziej przyziemnych sprawach dnia codziennego. Pomyślałam, że na pewno są parą kochanków to nic że mają po 70 lat, przecież to nic nie znaczy. Małżeństwo? Raczej nie, no bo ile lat można tak głęboko patrzeć sobie w oczy. Starszy pan jakby słyszał moje myśli zwrócił się do mnie ze słowami: „Widzi pani, ta moja żona jest taka niesamowita, jesteśmy ze sobą już pięćdziesiąt lat, mamy dwójkę cudownych synów, a ona przez te lata zawsze wiedziała jak mnie uspokoić.” Byłam tak wzruszona, że nie potrafiłam wydusić z siebie ani słowa, poczym kobieta dodała: „Życie razem jest piękniejsze, tylko trzeba przy sobie trwać, trochę się wysilić, mieliśmy w całym naszym dotychczasowym życiu wiele problemów, nie raz bywały kłótnie ale postanowiliśmy poświęć te pięćdziesiąt lat by nauczyć się rozwiązywać wszelkie nieporozumienia”. I we trójkę zaczęliśmy się śmiać. Wysiedliśmy z autobusu razem, jeszcze chwilę rozmawialiśmy, później z głową pełną przemyśleń i bijącym szybciej sercem wracałam do domu już nie czując zmęczenia. Jak ci ludzie pięknie potrafili o sobie mówić, ileż blasku było w ich oczach, to cudowne że mogłam ich spotkać.

Podobny obraz, dojrzałej miłości widziałam na szpitalnym korytarzu. W tym miejscu ludzie zdają się bardziej doceniać siebie nawzajem, bo czasem musimy kogoś stracić by udowodnić sobie jak wiele ten ktoś dla nas znaczył. Już taka nasza ludzka, pogmatwana natura, że tęsknimy za tym co było, pragniemy niemożliwego, nie doceniając tego co mamy.

Zobaczyłam parę starszych ludzi, on z siwą brodą, szczupły, ona leżąca na szpitalnym łóżku, pulchna i z pogodną twarzą. Czekała ją poważna operacja, której bardzo się bała i nie chciała na nią wyrazić zgody, przy czym była to jedyna szansa na jej wyleczenie. Miała bowiem guza mózgu, którego neurochirurdzy zakwalifikowali do zabiegu. Kobieta nie chciała się poddać operacji, twierdziła że już i tak jest stara, niewiele czasu jej zostało i nie chce ryzykować, pragnęła wrócić do domu i tam doczekać w gronie rodziny do końca jej dni. Mąż słuchał ją zakłopotany, trzymał za rękę a po policzkach płynęły mu łzy. Gdy kobieta przestała mówić, on przytulił ją i powiedział: „Zosiu, zgódź się proszę, to jest jedyna szansa na to byśmy dłużej żyli razem, byśmy mogli się cieszyć naszymi wnukami, one nas potrzebują, ja cię potrzebuję, bez ciebie umrę bo stracę prawdziwego przyjaciela, zgódź się proszę dla mnie”.

Te krótkie, przypadkowe spotkania, pokazały mi jak wielką moc ma prawdziwe, dojrzałe uczucie miłości. Opierające się nie tylko na chwilach uniesień, namiętności i szaleństwach młodości, ale pielęgnowane owocuje w przyszłości niesamowitą więzią. Ludzie stają się przyjaciółmi, razem podążają wyboistą i krętą ścieżką życia. Wychowują dzieci, cieszą się wnukami. Bo prawdziwa miłość jest w każdym serdecznym geście dnia codziennego, w uśmiechu przy śniadaniu, w słodkim smaku zaparzonej herbaty, w rozmowach do nocy. Ważne jest by trwać przy sobie i pracować dla tej drugiej osoby nad swoimi słabościami.

Ja, dwudziestosiedmiolatka, mężatka z króciutkim stażem wierzę całą sobą że nam się uda, że zbudujemy wspólny, piękny dom który wszyscy nasi przyjaciele i rodzina będą chcieli odwiedzać, bo będzie w nim panowała miłość. Wierzę, że po pięćdziesięcioletnim stażu małżeństwa usiądziemy z mężem na kanapie z albumem i z radością, może z tęsknota przypomnimy sobie nasze młode szalone lata, kiedy goniliśmy za przygodami ale zawsze razem. Mam nadzieję, że będziemy jak ci starzy młodzi których spotkałam i pomimo wieku w naszych oczach pozostanie ten sam blask miłości i wzajemnego szacunku który mamy teraz. Może wkrótce, gdy już ludzie XXI wieku nacieszą się karierą, zdobędą wszystkie szczyty które są do zdobycia, zarobią ogromne pieniądze zrozumieją że po tym nie ma nic trwałego. Bo ani stanowiska, władza ani pieniądze nie są w stanie zastąpić drugiego człowieka.

Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd?
Dołącz do nas