Reklama

Pozwól się pokochać

​Gotowa na nowy związek? Pewnie, że gotowa! Czy masz 20, czy 55 lat, na pewno marzysz, by ktoś cię kochał, był dla ciebie dobry, byś i ty czuła to samo. Dlaczego jednak nie udaje ci się spotkać kogoś odpowiedniego? A randki przynoszą jedynie zawód i rozgoryczenie? Australijski terapeuta John Aiken, autor wydanej właśnie w Polsce książki 15 błędów, które zabijają związek, twierdzi, że być może ty sama sobie przeszkadzasz. Stawiasz bariery, które nie pozwalają ci się zaangażować. Jak się zmienić? Jak wpuścić miłość do swojego życia?

Twój STYL: Coraz więcej osób żyje samotnie. Tak jest w pana rodzinnej Australii i w Polsce. Jak pan sądzi, dlaczego tak się dzieje?

John Aiken: Myślę, że coraz częściej koncentrujemy się na pracy, realizacji innych celów, na przykład - rozwijaniu pasji, ożywionych kontaktów towarzyskich. Osoby samotne - wolę używać sformułowania "single", nie brzmi tak smutno - nie czują przymusu wiązania się, nie są pod presją, przeciwnie: są gotowe czekać na tę czy tego jedynego. Nawet latami.

A może to jest kwestia kultury? Świata egoistów, samotników?

Reklama

- Rzeczywiście, nasz świat jest pełen singli, ale nie sądzę, żeby oni wszyscy byli takimi znowu samotnikami. Zamiast tego często są pełni żalu, frustracji i rozgoryczenia, bo nie udało im się stworzyć związku z kimś wyjątkowym. Każdy z nas chce spotkać właściwą dla siebie osobę, to uniwersalne pragnienie. Problem polega na tym, że single często sami sobie przeszkadzają w zbliżeniu się do takiej osoby, nawet gdy uda im się już na nią trafić, co też wcale nie jest proste. Właśnie dlatego napisałem książkę. Żeby pokazać ludziom, że fakt, iż są sami, nie spotkali dotąd tej drugiej połówki, nie jest wcale przypadkiem, fatum.

- To my, niejako na własne życzenie, robimy z siebie singli. Zamiast zajmować się kwestiami drugorzędnymi, takimi jak techniki flirtowania albo język ciała, chciałem skłonić do głębszego zastanowienia się nad stylem życia. Zdolność do otwarcia się na spotkanie drugiego człowieka jest przecież znacznie ważniejsza niż umiejętność nawiązania kontaktu w barze.

W książce często używa Pan sformułowania "wolni, ale zajęci". To brzmi trochę... bez sensu. Co właściwie ma pan na myśli?

- Właśnie to, o czym mówiłem przed chwilą: wolny, ale zajęty jest ktoś, kto w słowach deklaruje chęć wejścia w bliski związek, a jednocześnie podświadomie stawia bariery, które nie pozwalają się otworzyć, znaleźć miłości. Wszyscy przyjaciele naokoło wiedzą: tak, ona chciałaby się zakochać, lecz cóż - nie znajduje nikogo godnego siebie. Prawda jest taka, że nie znajduje, bo robi jeden z piętnastu błędów. Ciągle rozpamiętuje swoje poprzednie, wieloletnie małżeństwo i to, jak została zraniona. Albo skupia się na pracy: czasy są trudne, szef wiele wymaga, to oczywiste, że trzeba pracować wieczorami i w weekendy. A może jest zbyt zaborcza. I tak dalej, i tak dalej...

Moja samotna przyjaciółka często z płaczem powtarza, że wcale nie chce być singielką. Trudno jest mi uwierzyć, że tak naprawdę to jej wina, że nieświadomie odgradza się od miłości i szczęścia. Dlaczego właściwie miałaby to robić?

- Z tysiąca powodów. Przyjaciółka może być zwyczajnie przerażona wizją zbliżenia się do kogoś, odkrycia przed nim, zdjęcia maski. Może panicznie boi się odrzucenia? Ma niską samoocenę, a tacy ludzie zawsze czują się niewarci miłości. Paradoksalnie więc odpychają ją, bo nie wierzą, że można ich pokochać. Może boi się porzucenia? Tak wynika z jej doświadczeń: gdy zostawia nas ktoś, kogo kochamy, cierpienie jest zbyt wielkie, i na przyszłość lepiej go unikać. Nie kochać.

Dlaczego więc zostajemy "wolnymi, ale zajętymi"?

- To może wynikać z dzieciństwa, tego, jak traktowali nas rodzice: niedostępni, chłodni; z tego, jak układały się nasze kontakty z rówieśnikami w szkole, a także z naszej prywatnej historii miłosnej. Zranienia w poprzednim związku, bolesne rozstania to niezwykle skuteczna szczepionka przeciwko miłości. Moim zdaniem jednak nie jest to aż tak istotne.

- Przeszłość jest ważna, ale jeszcze ważniejsze jest, by potrafić zostawić ją tam, gdzie jej miejsce. Czyli za sobą. Próbuję nauczyć ludzi umiejętności działania i odczarowywania przeszłości zamiast wynajdywania w niej coraz nowszych powodów, dla których jesteśmy wciąż sami.

No dobrze, nie będziemy bronić się przed prawdą: mam niskie poczucie własnej wartości i sądzę, że nikt nigdy mnie nie pokocha. Albo: zostałam zraniona i boję się bliskości z mężczyzną. Nie wyobrażam sobie, że ktokolwiek mógłby zdobyć się na taką brutalną szczerość wobec samego siebie.

- Ale trzeba! Jedynym sposobem, żeby zdiagnozować, co się w nas "zepsuło", jest szczerość. Nawet brutalna. W końcu chodzi o nasze życie. Moja książka jest rodzajem nieprzyjemnego alarmu, pobudki, która ma wyrwać ze snów i majaków o miłości idealnej, skłonić czytelnika do uczciwej oceny swego życia, a zwłaszcza związków i ich braku.

- Ja po prostu pytam: "Czy zachowujesz się w ten właśnie sposób, przez co sabotujesz swoje bliskie relacje z partnerem lub ewentualnym partnerem?". Bo jeśli tak, mam dla ciebie radę. Powiem ci, jakie kroki podjąć i w którą stronę je skierować, żeby coś zmienić na lepsze. Oczywiście, nie musisz czytać mojej książki, żeby się dowiedzieć, co ciebie powstrzymuje przed kochaniem i byciem kochaną. Myślę, że rozmowa z przyjacielem, kimś, kto dobrze cię zna, komu ufasz, może dać ten sam efekt.

- Przyjaciele, rodzina, często świetnie widzą te wadliwe wzorce postępowania, schematy, które włączają nam się, gdy ktoś za bardzo się do nas zbliża. I poproszeni potrafią o tym powiedzieć. Trzeba tylko słuchać i się nie obrażać. A potem spróbować, choćby z przekory, choć raz zrobić coś inaczej niż dotychczas. 

W książce pisze pan o błędach, które uniemożliwiają nam zaangażowanie się w związek lub znalezienie odpowiedniego partnera. Mógłby pan o nich opowiedzieć?

- Po pierwsze, przyciągają cię nieodpowiedni mężczyźni. Najczęściej jeden i ten sam model. Na przykład zakochujesz się tylko w żonatych, typach spod ciemnej gwiazdy, facetach z powikłaną przeszłością i jeszcze bardziej poplątaną psychiką.

- Po drugie, jesteś zbyt zachłanna. Nie masz cierpliwości, by czekać, aż związek się rozwinie. Piszesz, wysyłasz kilka razy dziennie sms-y i maile, chcesz, by na trzeciej randce on poznał cię z rodziną i przyjaciółmi, zbyt szybko decydujesz się na seks.

- Po trzecie, masz skłonność do dramatyzowania. Reagujesz w sposób przesadny, interesuje cię mówienie tylko o tobie, żaden inny temat nie zajmuje na dłużej twojej uwagi.

- Po czwarte, myślami nadal tkwisz w związku, który już się skończył. Utrzymujesz kontakt z byłym partnerem czy mężem i ciągle angażujesz się w problemy, z powodu których tamta relacja się rozpadła.

- Po piąte, masz negatywne nastawienie.

Czyli na przykład uważam, że nigdy nikogo nie znajdę?

- Dokładnie. Jesteś przekonana, że miłość jest nie dla ciebie, a to działa na zasadzie samospełniającej się przepowiedni.

- Po szóste, jesteś władcza. Mówisz ludziom - w tym mężczyznom, z którymi się widujesz - co mają robić, dajesz im instrukcje i generalnie jesteś w każdej dziedzinie bardziej kompetentna niż oni.

- Po siódme, masz toksycznych przyjaciół. Albo takich, którzy zaniżają twoją samoocenę, zamiast ją podnosić, albo takich, którzy prowadzą bardzo luźny tryb życia, z imprezami, alkoholem i niezobowiązującym seksem włącznie. W takim kręgu trudno znaleźć kogoś na stałe.

- Po ósme, za dużo pracujesz. Twoje myśli krążą wokół firmy dwadzieścia cztery godziny na dobę, więc odwołujesz spotkania ze znajomymi i nie masz czasu na randki. 

Czytaj dalej na następnej stronie.

Może single przedkładają przyjaciół nad związek albo chcą czystego seksu, bez emocji?

- Pewnie, to możliwe. I nie ma w tym nic złego, jeśli tylko jesteś przekonana, że tego właśnie chcesz. Ale czy jesteś? Dlatego uważam, że każda samotna osoba powinna poświęcić trochę czasu i odpowiedzieć na pytanie: co jest dla mnie ważne? W życiu, w spotkaniu z drugim człowiekiem, w związku? Co jest tak naprawdę najważniejsze? A potem spojrzeć na siebie. Sprawdzić, czy to, jak funkcjonuję na co dzień, jak spędzam czas, jak podchodzę do innych ludzi, nie pozostaje w sprzeczności z tym, co się dla mnie liczy, z moją hierarchią wartości?

- Możesz wprowadzić zmiany tylko wtedy, jeśli jesteś ze sobą absolutnie szczera. Być może powiedziałaś sobie, że tym, czego w życiu naprawdę pragniesz, jest rodzina, dom, dzieci, spokojne i pełne miłości życie. W takim wypadku, co robisz w każdy piątkowy wieczór w barze, z drinkiem w dłoni, lądując potem w łóżku z mężczyzną, którego właściwie nie znasz? Trudno oczekiwać, żeby taka relacja przekształciła się w coś, co będzie spełnieniem twoich prawdziwych, najgłębszych pragnień. Powinnaś starać się zgrać swój styl życia z wartościami, które wyznajesz. Wtedy masz szansę na sukces.

Jaki jest najczęstszy powód, dla którego nie udaje nam się stworzyć szczęśliwego związku? Który z piętnastu opisanych przez pana błędów popełniamy? Czy to zależy od osobowości, a może od wieku?

- Myślę, że wiek i cechy osobowości nie mają tu znaczenia. Z moich obserwacji wynika, że i dwudziesto-, i pięćdziesięciolatki single popełniają podobny błąd. Próbują żyć iluzją. Spotykają kogoś i w zasadzie od początku wiedzą, że to nie jest odpowiednia osoba. Bo on jest żonaty albo ma życie pokomplikowane do granic możliwości, albo jest uzależniony od pracy, używek, seksu. I mimo to zostają z nim, choć rozum szepce: to nie jest dobra decyzja! Próbują go zmienić, zbawić, rozwieść. Nie da się zmienić drugiego człowieka, można zmienić tylko siebie.

- Wychowywanie mężczyzny zawsze skończy się złamanym sercem i frustracją, to strata czasu. Musisz być cierpliwa, wiedzieć, czego chcesz - jakie są najważniejsze wartości, którymi się kierujesz w życiu, i jaki miałby być twój związek. Kiedy spotkasz tego właściwego, który podziela twoje spojrzenie na świat, będziesz gotowa, by zacząć budować z nim coś wspólnego.

Powiedzmy, że jestem singielką, która wie już, jaki błąd popełnia, i rozumie, dlaczego nie może znaleźć miłości. Okazuje się, że zakochuję się w nieodpowiednim dla mnie typie mężczyzn. I co mam teraz zrobić z tą wiedzą?

- Przede wszystkim zrezygnuj ze spotykania się z kimś, kto nie jest dla ciebie. Świadomie kontroluj swój wewnętrzny radar, który pokazuje: o, ten wpadł mi w oko! Nie podążaj za tym sygnałem, wcześniej się upewnij, czy ten facet przypadkiem nie przypomina wszystkich poprzednich, z którymi ci nie wyszło. Nie ma żony, stałej partnerki? Jeśli powielasz ten sam wzorzec - odetnij się. Nie dzwoń, nie pisz. Trzymaj się z daleka.

- Określ pięć najważniejszych cech, jakie powinien mieć partner, z którym chciałabyś dzielić życie. Jaki ma być? Jakie wartości uważa za istotne? Wiedz dokładnie, czego chcesz od mężczyzny, nie zdawaj się na impuls - w przeszłości zawiódł cię wielokrotnie. Zmień swoje dotychczasowe zwyczaje dotyczące randkowania: znajdź inny krąg towarzyski, zacznij uprawiać sport, odwiedzaj inne kluby, zrezygnuj z portalu randkowego, jeśli od kilku lat nikogo godnego uwagi dzięki niemu nie spotkałaś.

- Nie umawiaj się z żonatymi pod żadnym pozorem! I bądź cierpliwa. Jeśli wiesz, czego chcesz, wcześniej czy później pojawi się obok ktoś, kto chce dokładnie tego samego. Ktoś dla ciebie. Wierz mi, że tak będzie.

W książce sugeruje pan, że dokonanie zmian w podejściu do miłości, bliskości z mężczyzną może mieć dobroczynny wpływ także na inne sfery życia. Jak to możliwe?

- Podam przykład. Pewna kobieta była mało asertywna w kontaktach z mężczyznami. Nie odmawiała, bo bała się odrzucenia, ale w rezultacie narastało w niej poczucie, że w nowej relacji jest nieszanowana, mało ważna, tak samo jak w poprzednich. Oczywiście wszystko kończyło się rozstaniem. Zaczęła bardziej dbać o siebie i o to, co dla niej dobre. Mówiła "Nie chcę iść na ten film", "Dzisiaj się nie spotkam, bo umówiłam się z rodzicami i to jest dla mnie ważne". Zadziałało.

- Partner zaczął ją szanować, ona była szczęśliwa. Asertywność weszła jej w krew: teraz potrafi postępować zgodnie z własnymi zasadami nie tylko w związku, ale i w pracy, kontaktach ze znajomymi i rodziną.

Myśli pan, że związek jest dobry dla każdego? Że te wszystkie zmiany, obserwowanie siebie, kontrolowanie naprawdę przyniosą nam nagrodę, coś, co będzie warte tej energii i włożonego wysiłku?

- Myślę, że nie ma nic wspanialszego, niż być w dobrym, pełnym ciepła i zrozumienia związku. Nie będę przytaczał badań - są ich tysiące - które dowodzą, że takie partnerstwo nie tylko sprawia, że czujemy się szczęśliwi, ale też że jesteśmy zdrowsi. Najważniejsze jest to, że każdy z nas może to osiągnąć. O ile nauczy się, jak wybierać właściwego partnera i jak go nie zrazić.

- Dlatego zachęcam: poświęć trochę czasu na zorientowanie się, co dotąd robiłaś nie tak, czego chcesz od miłości i mężczyzny, który miałby ci ją dać. To właśnie moja misja: podpowiadać ludziom, jak to zrobić. Uzbrojona w tę wiedzę, będziesz gotowa na miłość. I nie przegapisz jej, jeśli stanie na twojej drodze.

Katarzyna Chomętowska

Twój Styl 07/2012

Twój Styl
Dowiedz się więcej na temat: samotność | singielka
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy