Stajemy się zakładnikami psów? Pogryzienia i uciążliwe szczekanie w bloku są coraz częstsze
Opinią publiczną regularnie wstrząsają informacje o śmiertelnych lub dotkliwych pogryzieniach ludzi przez psy. Tragiczna śmierć mężczyzny zaatakowanego przez trzy owczarki belgijskie pod Zieloną Górą na nowo rozbudziła dyskusję dotyczącą obowiązków właścicieli czworonogów. Wydaje się jednak, że wiele przepisów jest martwych, a zwykli ludzie bywają terroryzowani przez groźne psy w okolicy lub stają się zakładnikami wyjących i szczekających pupili sąsiadów w bloku. Jak zapanować nad agresywnymi lub uciążliwymi nawykami psa? Co robić na widok biegnącego do nas dużego psa i czy przed pogryzieniem można się uchronić? Na te i wiele innych pytań w rozmowie z Interią odpowiada Beata Furtak, lekarz weterynarii, behawiorysta COAPE i instruktor szkolenia psów Związku Kynologicznego w Polsce, która na co dzień zajmuje się diagnozowaniem i terapią psów.

Magdalena Kowalska, Interia: - Sprawdziłam statystyki i w 2024 r. odnotowano w Polsce ponad 27 tys. pogryzień przez psy, co daje średnio 73 pogryzienia dziennie. Biorąc pod uwagę, że zgłaszane są zazwyczaj większe obrażenia lub wymagające obserwacji psa pod kątem wścieklizny, skala problemu może być jeszcze większa. Dlaczego tak często dochodzi do pogryzień? Czy winne jest prawo, nieodpowiedzialność właściciela czy może coś jeszcze innego?
Beata Furtak: - Przyznam, że jestem zszokowana tymi liczbami. Być może dlatego, że do ogólnej świadomości przedostają się głównie pojedyncze przypadki nagłaśniane przez media. W tych statystykach zapewne dużo jest pogryzień domowników, zwłaszcza dzieci czy osób znajomych z rodziny.
Zgadza się, to dzieci najczęściej padają ofiarami pogryzień. Więcej przypadków wciąż odnotowuje się na wsi, najczęściej latem i w weekendy.
- Myślę, że pogryzień jest coraz więcej, bo, co dla mnie też było szokujące - okazuje się, że w gospodarstwach domowych mamy więcej psów niż dzieci.
To prawda. Mamy już ponad 8 milionów psów w kraju i jesteśmy pod tym względem w ścisłej czołówce europejskiej. Czy to znaczy, że problem będzie narastał?
- Patrząc statystycznie - im więcej psów, tym większe ryzyko pogryzień. Kiedyś psów było mniej, do tego były lepiej zsocjalizowane - częściej biegały luzem, lepiej komunikowały się ze sobą nawzajem. Dziś są mocno kontrolowane, mają problem w porozumiewaniu się z otoczeniem, ich komunikacja nie jest respektowana przez opiekunów. Największy problem stanowi niezaspakajanie podstawowych potrzeb gatunkowych. Wyjście na 5 minut przed blok to codzienność psów miejskich, do tego ciągle podpięta, krótka smycz. Z mojej perspektywy jest coraz więcej zaburzeń lękowych u psów, to samo obserwujemy zresztą u ludzi.
Jest mnóstwo różnych sytuacji, także losowych, które pokazują, że nawet trzymanie psów agresywnych, ale doskonale pozamykanych też jest niebezpieczne

Przyznam, że nigdy nie myślałam o tym w ten sposób. Kiedy słyszę o pogryzieniu, to pierwsza myśl, jaka mi się nasuwa, to nieodpowiedzialny właściciel spuścił psa ze smyczy albo nie zamknął bramy. A to jednak nie jest takie proste?
- No właśnie - co jest największym problemem - brak zabezpieczenia czy zagrożenie jakie stanowi pies sam w sobie? Nie możemy liczyć, że nigdy żaden pies nie wydostanie się z posesji czy nie ucieknie na spacerze. Kluczem do sukcesu jest takie wychowanie psa, by nie stanowił zagrożenia nawet, a zwłaszcza w takiej sytuacji. A podstawą do takiego funkcjonowania jest zaspokajanie najważniejszych potrzeb, czyli spotykanie się zarówno z ludźmi, jak i z psami. Konieczne są długie spacery poza terenem zabudowanym, najlepiej, aby pies mógł pobiegać bez smyczy albo chociaż na długiej lince treningowej.
Rzeczywiście, mam wrażenie, że nie ma nic gorszego niż duży pies bez smyczy, który zupełnie nie słucha poleceń właściciela. Czyli nie każdy nadaje się na opiekuna dużego psa?
- Tak, a nawet psa w ogóle. Ludzie coraz chętniej sprawiają sobie psy, mam wrażenie, że uważają, że to o wiele prostsze niż posiadanie dzieci. Nie zdają sobie sprawy, że to też jest ogromne obciążenie i odpowiedzialność. W efekcie te psy np. siedzą po 10 godzin w domu, piszczą, szczekają, cierpią. I żyją tak latami.
Jakie tak naprawdę powinny mieć warunki psy na wsi, a jakie w mieście? I jakie są najczęstsze błędy?
- Na wsiach niestety do dziś psy bywają traktowane jak żywy alarm. No i sam fakt, jak wiele kontrowersji budzi ustawa o zakazie trzymania psów na łańcuchach, jak wiele ludzi się temu sprzeciwia, jest niezadowolonych, że będą musieli budować kojce. A ja się niezmiennie zastanawiam - po co im te psy? Decydując się na zwierzę, musimy mieć środki finansowe na pielęgnację, żywienie i leczenie. Trzeba sobie przede wszystkim odpowiedzieć na pytanie, jaką on ma pełnić rolę? Czy to będzie mój pies towarzyszący? Czy będzie mieszkał na dworze? Czy będzie mieszkał w domu? Nie widzę też nic złego w tym, jeśli pies mieszka na zewnątrz, ale ma stały kontakt z człowiekiem. Nawet jeśli miałby być na uwięzi czy w kojcu to też nie cały czas, tylko na przykład w sytuacji, kiedy otwieram bramę. Wtedy po pierwsze nikogo nie pogryzie, a po drugie nie wpadnie pod samochód. Często zapominamy, że pies żyjący na wsi, nawet biegający po dużym podwórku, też potrzebuje spacerów.
- Co do psów w mieście to trzeba się tak samo dobrze zastanowić - czy mam warunki, czy za dwa lata moje życie się nie zmieni, czy mam finanse itp. Miasto nie jest dobrym środowiskiem dla psa, ale tak naprawdę bardziej liczy się ilość i jakość spacerów, jaką zapewniamy psu. Kiedy na konsultacjach mówię, że minimalna aktywność dla przeciętnego psa to jest półtorej godziny dziennie, to wiele osób jest przerażonych. A to jest absolutne minimum - jeden spacer godzinny i dwa na fizjologię. To jest naprawdę duże wyrzeczenie i olbrzymi obowiązek, który trzeba wziąć pod uwagę, zanim sprowadzimy psa do domu.
- Mimo wszystko mam wrażenie, że ludzie biorący dużego psa w mieście mają większą świadomość ich potrzeb. W gorszej sytuacji są małe psy traktowane trochę jak maskotki. Uważa się je za bezproblemowe, wyzbyte z potrzeb. A one też potrzebują długich spacerów i spotkań z innymi psami. Zwłaszcza że miasto jest przytłaczające, jeśli chodzi o ilość hałasów, zapachów i dźwięków, które mogą potencjalnie przerażać. Spacer w spokojnym terenie to sposób na odreagowanie.
Zobacz też wywiad Karoliny Iwaniuk dla Interia Styl: Agnieszka Mazur-Puchała: "Przez psa rzuciłam pracę"

Nie możemy liczyć, że nigdy żaden pies nie wydostanie się z posesji czy nie ucieknie na spacerze. Kluczem do sukcesu jest takie wychowanie psa, by nie stanowił zagrożenia
Jest jeszcze kwestia ras psów uznanych za agresywne. Jakie tu są obowiązki i obostrzenia i czy ta lista jest kompletna? Wydaje mi się, że każdy duży pies bez odpowiedniego wychowania i o niespełnionych potrzebach może stanowić zagrożenie.
- Ta lista została stworzona dawno temu i na pewno nie jest kompletna. Nie ma tam oczywiście psów w typie, czyli mieszańców. Poza tym mało kto przestrzega tego, żeby starać się na jakiekolwiek pozwolenie czy rejestrację psa. Więc to też jest taki martwy przepis, zupełnie niemający znaczenia.
Naprawdę? Bo to się wydaje proste, wystarczy złożyć wniosek do urzędu miasta czy gminy, w którym deklaruje się, że zwierzę będzie przebywać w bezpiecznych warunkach i nie stwarzać zagrożenia dla ludzi i innych zwierząt. Ale czy ktoś to w ogóle sprawdza?
- To jest kolejny trudny temat. Bo w przypadku tego pogryzienia w Zielonej Górze - tam się przewija wątek, że ogrodzenie nie było solidne. Ale jest mnóstwo różnych sytuacji, także losowych, które pokazują, że nawet trzymanie psów agresywnych, ale doskonale pozamykanych też jest niebezpieczne. Tak naprawdę prywatne osoby w ogóle nie powinny mieć psów do obrony, one powinny być dostępne jedynie dla służb, gdzie jest odpowiedzialność i szkolenie.
Czyli to powinno być rozwiązane systemowo.
- Tak, po pierwsze aktualizacja listy ras psów agresywnych, po drugie wprowadzenie obowiązkowego szkolenia. Nie chodzi o szkolenie samego psa, a o wyposażenie opiekunów w podstawową wiedzę o gatunku, jakim jest pies. Z doświadczenia wiem, że ludzi zniechęca nawet wizja kilku wizyt w schronisku, które warunkują adopcję. Więc podobnie byłoby w tym przypadku - konieczność podjęcia jakiegoś wysiłku, mniejsza anonimowość i większa odpowiedzialność mogłyby skłonić do rezygnacji z posiadania agresywnego czy niebezpiecznego psa.
Abstrahując od agresywnych ras, to jak zachować się w kontakcie z obcym dużym psem biegającym luzem? Kiedy nigdzie nie widzimy właściciela? Latem miałam taką sytuację, że szłam z małym dzieckiem przez las i zza zakrętu wybiegł na nas duży owczarek. Co robić w takich sytuacjach?
- To jest dla wielu osób stresująca sytuacja i trudno radzić, żeby się nie bać. Ale przede wszystkim spróbować nie panikować. Na pewno nie uciekać, bo to uruchamia instynkt rzucania się w pogoń i zwiększa ciekawość. Najlepiej zachować spokój, wziąć głęboki oddech i nie wykonywać gwałtownych ruchów. W 80-90 proc. przypadków będziemy mieć do czynienia z łagodnym psem, który nas powącha i pójdzie dalej.

Ludzie coraz chętniej sprawiają sobie psy, mam wrażenie, że uważają, że to o wiele prostsze niż posiadanie dzieci. Nie zdają sobie sprawy, że to też jest ogromne obciążenie i odpowiedzialność
Ja odruchowo biorę dziecko na ręce, a później dosłownie zamieram i wypatruję właściciela.
- Można wziąć dziecko na ręce, ważne, żeby to był spokojny ruch, bez jakiegoś kręcenia się w kółko, krzyku, machania rękami. Prawda jest taka, że w sytuacji zagrożenia to ciało wybierze za nas - takie zamieranie to jedna ze strategii, ale możemy mieć różne odruchy. Gdyby pies panią zaatakował, a ja bym teraz doradziła, żeby z nim pani walczyła, to i tak pewnie by tego pani nie zrobiła. Każdy ma własne odruchy i kieruje się instynktem.
Czy można w jakiś sposób zwiększyć swoje bezpieczeństwo na spacerze?
- Do rozważenie jest noszenie przy sobie gazu pieprzowego lub urządzeń, które mają odstraszać dźwiękiem. Tu ważne jest zapoznanie się z działaniem określonego sprzętu - w przypadku gazu - czy nie zrobimy krzywdy sobie, czy nie użyjemy go zbyt wcześnie w stosunku do łagodnego psa. Jednak samo posiadanie przy sobie zabezpieczenia może zwiększyć poczucie bezpieczeństwa.
A co robić w takich sytuacjach, kiedy idziemy z małym psem? Branie go na ręce bywa krytykowane przez ekspertów.
- Agresja do psów jest częstsza niż do ludzi. I to też taki kontrowersyjny temat, że właściciele małych psów biorą je od razu na ręce. Ale kiedy jesteśmy w lesie i w naszą stronę biegnie duży pies bez smyczy, to jak najbardziej ja bym brała swojego psa na ręce, bo tych sytuacji pogryzień i zagryzień jest sporo. Ale jak już jesteśmy w parku czy na osiedlu, to nie chrońmy tego psa notorycznie, pozwólmy mu na kontakt nawet z dużymi psami.
Czy możemy reagować i zwracać uwagę właścicielom psów biegających bez smyczy w miejscach publicznych?
- Oczywiście. Obcy pies nie powinien do nas podbiegać ani wąchać. To jest nasza przestrzeń osobista i to tak, jakby ktoś do nas podszedł i nas dotknął. I tu nie ma znaczenia czy pies jest łagodny i sympatyczny. Ale jeśli pies jest niezainteresowany innymi ludźmi i widać, że właściciel nad nim panuje, to aż tak bym się nie czepiała. Pamiętajmy jednak, że w większości lasów jest zakaz spuszczania psów ze smyczy, także ze względu na dziką zwierzynę.
Poza tym psy w lesie mogą się zachowywać inaczej, prawda?
- Tak, inaczej będzie w ogóle, kiedy jest pusto i pojawia się jeden człowiek - wtedy może być reakcja, a co innego jak jesteśmy gdzieś w zatłoczonym miejscu i ludzi jest pełno.
Po czym rozpoznać, że pies potrzebuje behawiorysty i czy każda rasa wymaga szkolenia?
- Nie każdy pies potrzebuje terapii czy szkolenia. Jest naprawdę mnóstwo czworonogów, z którymi nic się nie robi, a one są przekochane, grzeczne, spokojne. Na pewno każdy pies musi mieć socjalizację, kontakt z człowiekiem od samego początku. I jeżeli nie sprawia nam problemów na co dzień, to myślę, że nie ma potrzeby szukać problemów na siłę. I teraz są dwie osobne rzeczy - trening i terapia behawioralna. Trening jest przeznaczony dla psów, które sprawiają problemy wychowawcze, ale nie mają zaburzeń zachowania. Czyli na przykład uciekają nam na spacerach, ciągną do psów, szarpią się na smyczy. Albo chciałabym, żeby coś umiał, ale nie potrafię go nauczyć. Czyli takie problemy zdrowych psów, z którymi można udać się na szkolenie.
- Problemy z lękliwością wymagają już terapii behawioralnej - pies nie chce wychodzić na dwór, boi się wszystkiego lub określonych bodźców: ludzi, zwierząt, dźwięków, burzy. Podobnie w przypadku agresji do domowników, czy obcych ludzi na spacerach lub do psów. Terapii wymaga też szereg różnych zaburzeń, które sprawiają, że to nie jest zdrowy, szczęśliwy pies.
A jak wygląda terapia behawioralna psów?
- Terapia zaczyna się od obszernego wywiadu - począwszy od pochodzenia psa, przez dietę, informacje o stylu życia i zdrowiu, dopiero później przechodzi się do problemów. Czasami to pierwsze spotkanie zapoznawcze wystarcza, bo okazuje się, że zachowania psa są normalne, a właściciel otrzymuje jedynie kilka prostych rad dotyczących chociażby zaspokajania potrzeb zwierzęcia czy zasad na spacerze.
Przeczytaj też tekst Łukasza Piątka dla Interia Styl o problemach z sąsiadami, którzy mają psy: Myślał, że za ścianą mieszka niedźwiedzica. Źródłem dźwięków była sąsiadka

Tak naprawdę powinniśmy w mieszkaniu zostawić kamerę albo inny sprzęt, żeby sprawdzić, jak pies zachowuje się podczas naszej nieobecności
Jakie to są rady?
- Na przykład nauka podstawowych komend - przywołania, niespuszczanie psa ze smyczy, dopóki nie opanuje tej umiejętności, nauka obserwacji psiej mowy ciała czy chodzenia na luźnej smyczy.
A jak walczy się z poważniejszymi zaburzeniami u psów?
- W przypadku poważniejszych zaburzeń konieczne są regularne spotkania przez dłuższy czas - jak długi to będzie proces, to zależy od problemu. Są psy którym dopiero leki pomagają otworzyć się na nasze działania.
A co z psami agresywnymi, które poważnie pogryzły człowieka? Czy one nadają się do terapii?
- Taka terapia jest możliwa, jednak nie jestem jej zwolenniczką. Utrzymywanie psa agresywnego, a szczególnie takiego który kogoś zagryzł, wiąże się z olbrzymim ryzykiem. Sama nie podjęłabym się takiej odpowiedzialności i raczej zaleciła uśpienie takiego psa. Szczególnie, że w schroniskach czeka wiele bezproblemowych czworonogów, do których wcale nie ma kolejki chętnych.
Jaka jest obecnie najlepsza metoda wychowania psa?
- Najlepszą metodą jest zrozumienie psich potrzeb, bo jeśli wiemy, dlaczego pies zachowuje się w dany sposób, to jesteśmy w stanie to zachowanie zmieniać. Na szczęście coraz rzadziej mamy do czynienia z teorią dominacji, która opanowała świat kilkanaście lat temu.
Tę zmianę w podejściu do zwierząt widać wyraźnie, zdecydowanie na więcej pozwalamy pupilom niż kiedyś.
- Idealne podejście to wychowanie psa bez przemocy, ale zwierzę musi czuć do nas szacunek. Nie bazujemy na strachu, ale jesteśmy autorytetem, który osiągamy intelektem i empatią. Ważne jest stawianie jasnych granic, np. głośne powiedzenie zejdź, jeśli nie życzę sobie, żeby pies na mnie wchodził. Niektórzy tego nie robią i pies staje się "rozpuszczony".
Słuchając opowieści znajomych i rodziny, mam wrażenie, że stajemy się zakładnikami psów. Ktoś mieszka w bloku i godzinami słucha psich pisków i ujadania, bo sąsiad zostawia zwierzę na cały dzień w domu, ktoś inny boi się wychodzić z małym psem na spacer, bo po osiedlu biegają duże psy luzem.
- Znam ten problem z drugiej strony - do mnie zgłaszają się ludzie, którym sąsiedzi wkładają za drzwi karteczki z prośbą o uciszenie psa. Dla mnie to przykre, że do działania bardziej motywują niezadowoleni sąsiedzi niż cierpiące zwierzę. Tak naprawdę powinniśmy w mieszkaniu zostawić kamerę albo inny sprzęt, żeby sprawdzić, jak pies zachowuje się podczas naszej nieobecności. Kiedy o to proszę klientów, często słyszę, że to niewykonalne. Przykre, że to już za duży wysiłek w trosce o komfort zarówno pupila, jak i otoczenia.
Na czym polegają najczęstsze błędy w wychowaniu psów?
- Najczęściej mamy do czynienia z niezaspokajaniem potrzeb i brakiem zrozumienia. Często trzeba jedynie wychodzić z psem na dłuższe spacery, a małym psom agresywnym w stosunku do innych zwierząt wystarczy zmienić smycz flexi na zwykłą linkę. Naprawdę odrobina empatii i wczucie się w sytuację psa zmienia bardzo dużo.
Z jakimi problemami najczęściej zgłaszają się do pani ludzie?
- Głównie z zaburzeniami lękowymi, najczęściej to lęk separacyjny. Pracuję w Warszawie i muszę przyznać, że to nie jest najlepsze miejsce do życia dla psów. Część z nich sobie radzi, ale nie wszystkie dobrze funkcjonują. W większości terapia pomaga, czasem potrzebne są leki, ale wiemy, że jeszcze lepiej działa zmiana środowiska na spokojniejsze miejsce gdzieś pod miastem. Wtedy nawet bez leków pies zaczyna się zachowywać zupełnie normalnie.

Obcy pies nie powinien do nas podbiegać ani wąchać. To jest nasza przestrzeń osobista i to tak, jakby ktoś do nas podszedł i nas dotknął
Po czym poznać, że zwierzę ma depresję?
- Przede wszystkim po zmianie zachowań. Jeśli pies był energiczny, radosny, miał apetyt, a nagle staje się apatyczny, przez większość czasu leży albo szuka bezpiecznego miejsca, to możemy mieć do czynienia z depresją. Trudniej jest, kiedy zwierzę do nas trafia, np. ze schroniska i nie wiemy, jakie było kiedyś. Ale objawy, które powinny wzbudzić niepokój to brak chęci eksploracji terenu na spacerach, co świadczy o braku radości i obniżeniu nastroju. Z depresją mamy do czynienia najczęściej w przypadku psów adoptowanych, które są po przejściach. Wtedy leki przynoszą zazwyczaj bardzo dobre efekty.
A jak rozpoznać, że pies się nas boi albo nas nie lubi?
- No to już też takie nasze intuicyjne odczuwanie. To widać jednak po tym, czy pies dąży do kontaktu, czy lubi być przez nas dotykany. Ale to też cecha indywidualna każdego psa. Zdarza mi się na obserwacji zobaczyć, że właściciel często przytula, ściska psa, a ja zwracam uwagę, że pies tego nie lubi. No i do kolejnej wizyty już nie dochodzi, bo dla właściciela to jest za dużo.
Co zrobić, żeby relacja z psem była dobra dla obu stron?
- Szanowanie potrzeb psa i człowieka to chyba najlepsza droga. Odpowiedzialna, przemyślana decyzja o wzięciu psa. Gotowość na ewentualne problemy behawioralne lub zdrowotne. Najczęściej przemyślane adopcje prowadzą do wytworzenia fajnych relacji. Dobrze mieć świadomość, w jakim celu chcemy mieć psa - jeśli to pies rasowy o określonym wyglądzie, to pytanie czy ma on coś mówić o mnie, a może być podkreśleniem statusu?
- Gorąco namawiam do adopcji psów ze schronisk. Pomimo, że boimy się potencjalnych problemów behawioralnych - to możemy się dobrze z takim psem zapoznać, powychodzić z nim na spacery i dopiero podjąć decyzję.










