SPOŁECZEŃSTWO | Wtorek, 7 lipca 2020 (13:50)
Powoli, ale systematycznie, poprawia się estetyka polskiej przestrzeni. Dotacje i samorządowe regulacje, w połączeniu z rosnąca świadomością mieszkańców, okazują się być skutecznymi narzędziami w walce z przestrzennym chaosem. Istnieją jednak miejsca, wyjątkowo odporne na wprowadzanie ładu. Oto ich subiektywny wybór.
1 / 10
To już prawie pół miesiąca odkąd w Krakowie nie wolno grodzić nowych osiedli. Nie można też zasłaniać całych budynków siatkami reklamowymi, ani "tapetować" elewacji krzykliwymi bannerami. Reklamy, które już istnieją, w ciągu dwóch lat muszą zostać dostosowane do nowych wymogów. Wszystko to skutek uchwały krajobrazowej, która weszła w życie 1 lipca. I choć poprzedziło ją ponad pięć lat gorących dyskusji, mieszkańcy - co rzadko się w tym mieście zdarza – są zaskakująco zgodni: dobrze, że wokół będzie ładniej. Kraków nie jest jedynym miastem w Polsce, w którym wprowadzono tego rodzaju regulacje. Wcześniej podobne uchwały przyjęto m.in. w Łodzi, Tarnowie i Nowym Sączu, a lista miast, które pracują nad własnymi przepisami, jest jeszcze dłuższa. Uchwały to tylko jedno z narzędzi, dzięki którym powoli udaje się opanować chaos przestrzenny polskich miast. Dużą rolę odgrywają unijne dotacje, pomagające przywrócić świetność publicznym placom i zabytkom oraz rosnąca świadomość mieszkańców. W niemal każdym mieście działają dziś organizacje, nie tylko monitorujące działania urzędników, ale i podejmujące samodzielne inicjatywy: dla przykładu Stowarzyszenie Traffic Design odnawia stare szyldy w Warszawie. Wciąż jednak są w Polsce miejsca, które uparcie opierają się estetycznym zabiegom. Co ciekawe, występowanie tych obszarów nie jest zawiązane ani z wielkością, ani budżetem, ani z położeniem miasta. Oto kilka takich „niereformowalnych” obszarów, które zaobserwować można w niemal każdym mieście naszego kraju.
Źródło: East News