Reklama

To ja! Kura domowa….

 

    Od trzech lat „siedzę” w domu i zajmuję się opieką nad moim synem. Jestem typową„kurą domową”- tak jestem nazywana przez innych. Piszę „typową”, bo tak jestem odbierana przez otoczenie. Nie pracuję, nie studiuję, zajmuję się dzieckiem i mężem. Słowo „zajmuję” jest zresztą również odbieranie z przymrożeniem oka. Czym tu się zajmować jak dziecko wychowuje się samo, mieszkanie w cudowny sposób się sprząta, pralka sama pierze a obiad sam gotuje? Ja siedzę z palcem w nosie i jedynym moim zajęciem jest myślenie o tym jaki serial dzisiaj obejrzeć. Żyć nie umierać! Pisząc to sama sobie zaczynam zazdrościć. Szkoda tylko, że prawda jest trochę inna.

Reklama

   Każdy kto miał styczność z trzylatkiem wie jak bardzo zajmującym zajęciem jest opieka nad nim. W połączeniu z sprzątaniem mieszkania, gotowaniem obiadu i setkach innych czynności ,które dziennie trzeba wykonać wychodzi na to ,że nieraz  nie ma czasu, żeby na chwilkę usiąść. Oglądanie seriali też jest fikcją, bo przecież bajki syna są ważniejsze. Kawa litrami jest wypijana w biegu a jeśli wydarzy się coś nieprzewidzianego cały plan dnia legnie w gruzach.

Nie wyglądam również jak wieloryb z przetłuszczonymi włosami, poplamionym ubraniem, obgryzionymi paznokciami i bez jakikolwiek śladów makijażu. Czemu o tym piszę? Ponieważ niestety innym to przeszkadza. Po co kura domowa ma dbać o siebie? Przecież i tak ciągle siedzi w domu! Nawet jak już wyjdzie to i tak nikt nie zwróci na nią uwagi, bo u nogi ma uczepione trzyletnie dziecię. Jeśli już ktoś jakimś cudem zwróci na nią uwagę to nic innego jej nie pozostaje jak przeprosić męża, pędem wbiec do kościoła, położyć się krzyżem i tak przeleżeć do wieczerzy….

Pozostaje kwestia pracy. W opinii otoczenia mąż jest tym dobrym i mądrym, bo to on zarabia na rodzinę. To on ma wyłączne prawo do rozporządzania pieniędzmi. To z nim się dyskutuję i pyta o radę. Mąż jest KIMŚ! Kura domowa może jedynie całować go po nogach w podziękowaniu za to, że łaskawie jej jeszcze nie zostawił. Miał tyle mądrych kobiet do wyboru a wybrał właśnie JĄ! W związku z tym nie ma ona żadnych łask a tylko same obowiązki za które również powinna być wdzięczna.

   A więc droga ludności! Nie jestem ograniczona, zapluta, leniwa, brzydka. Nie zarażam! Mam swoje zainteresowania i pasję. Potrafię nawet czytać(pisaniem już nie będę się chwalić)! Oglądam wiadomości dzięki temu wiem co się dzieje poza moim mieszkaniem. Nie śmierdzę potem(ani przedtem :D).  Myje się regularnie, maluję i jako tako jeszcze się trzymam. Mój świat nie kończy się tylko na dziecku. Wychodzę z domu i to nie tylko w celu zakupienia jedzenia. Kupuję ubrania, kosmetyki a z przyjaciółkami zdarza mi się nawet wyjść na miasto(Matko Boska!).Piszę to, bo mam dość już stereotypu kury domowej. Pewnie nie tylko ja mam z tym problem. Zostałam w niego wtłoczona przez rodzinę, otoczenie. Nie poszłam do pracy nie dlatego, że nie potrafię wykonywać nawet najprostszych czynności zarobkowych! Zrobiłam to, bo kocham swojego syna i chcę spędzić z nim pierwsze lata jego życia. Zostanie kurą domową to nie jest brak wyboru! To jest mój wybór!!!!!!!!!

P.S

Tekst napisany z myślą o tych, którzy twierdzą, że matki nie pracujące to tępe, brudne, śmierdzące i pozbawione ambicji wieloryby :D 

 

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy