Reklama

Marilyn Monroe, czyli wyidealizowany ideał kobiety

Chociaż od śmierci Normy Jeane Mortenson - tak w rzeczywistości nazywała się cudowna Marilyn - mija właśnie pół wieku, to nic nie wskazuje na to, aby ludzie mieli o niej zapomnieć. Wręcz przeciwnie!

Chociaż od śmierci Normy Jeane Mortenson - tak w rzeczywistości nazywała się cudowna Marilyn - mija właśnie pół wieku, to nic nie wskazuje na to, aby ludzie mieli o niej zapomnieć. Wręcz przeciwnie!

 

W ciągu ostatnich miesięcy ukazał się film "Mój tydzień z Marilyn" w reżyserii Simona Curtisa oraz książki poświęcone tej aktorce, z których warto wymienić "Fragmenty. Wiersze, Zapiski Intymne, Listy" oraz "Metamorfozy. Marilyn Monroe". Niewiele żyjących lub martwych gwiazd cieszy się równie dużym zainteresowaniem, co najlepiej świadczy o fenomenie Marilyn Monroe.

Kobieta sukcesu? Prawdziwa piękność? A może seksbomba? W przypadku Monroe najczęściej używanym określeniem jest ikona kina, ale to o wiele za mało. Trzeba by do tego dodać ikony seksu i mody, bo tylko wtedy będzie się miało prawdziwy obraz artystki. Ta potrójna ikona przez niektórych postrzegana jest wyłącznie jako pusta, ale bardzo seksowna kobieta, która dzięki swoim atutom zrobiła ogromną karierę. Jest to jednak sprzeczne ze zdaniem osób, zgodnie z którym nawet najładniejszej trzpiotce nie udałoby się zdobyć serc takich polityków jak John F. Kennedy oraz jego brata Roberta F. Kennedy'ego.

Jedno jest pewne - Monroe nie była ideałem, a swoją niegasnącą gwiazdę w dużej mierze zawdzięcza... śmierci. Nie wstąpiła co prawda do słynnego Klubu 27 (klubu, do którego uczestnictwo przypisuje się artystom zmarłym w wieku dwudziestu siedmiu lat - są tam natomiast takie gwiazdy, jak: Janis Joplinm, Jim Morrison, Kurt Cobain czy niedawno zmarła Amy Winehouse), gdyż udało jej się przekroczyć trzydziestkę, ale nie ma co ukrywać, że gdyby Monroe spokojnie dożyła starości, grała w coraz mniejszej liczbie filmów, a fani obserwowaliby nieuniknione przemijanie jej wspaniałej urody, prawdopodobnie uwaga widzów i mediów, a przede wszystkim mężczyzn, szybko przeniosłaby się na inną aktorkę.

O tym, że aktorka nie była ideałem, świadczyć mogą przekraczające granicę zamiłowanie do alkoholu i barbituranów (doustnych środków nasennych). Oprócz tego aktorka walczyła z bulimią i częstymi depresjami, a liczne romanse nie wpływały pozytywnie na jej opinię. Chociaż dzięki urodzie potrafiła rozkochać w sobie mężczyzn, to jednak trudno powiedzieć czy widzieli oni w niej coś więcej niż kochankę. Jedno jest natomiast pewne - nawet jeżeli Monroe była dla mężczyzn jedynie zabawką, to miała dobry gust. Oprócz wspomnianych braci Kennedych, wśród jej kochanków znaleźli się między innymi popularny aktor Marlon Brando i amerykański piosenkarz Frank Sinatra.

Reklama

 

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy