Reklama

Spadam, a niebo błękitne nade mną

Skoki spadochronowe w tandemie. Mój pierwszy raz.

Skoki spadochronowe w tandemie. Mój pierwszy raz.

Czasami przypadkiem, a czasami dzięki przemyślanemu działaniu,  osiągamy możliwość przeżycia czegoś bardziej ekscytującego niż zwykłe codzienne rzeczy. Tak właśnie zdarzyło się gdy poniekąd sama przyszła do mnie propozycja skoku spadochronowego w tandemie. Nie mogłam odmówić takiej okazji. O skokach nie wiedziałam zupełnie nic i tak pozostało do samego wydarzenia. Termin skoku zbliżał się wielkimi krokami, aż wreszcie nadszedł  ten dzień.  

Gdy przyjechałam na lotnisko panowała atmosfera relaksującego luzu i ogólnej szczęśliwości. Czas płynął bez pośpiechu i bez napięcia. Trafiłam w ręce instruktora, który rozwiał ostatnie wątpliwości. Nawet przez chwilę nie czułam niepokoju. Kombinezon, paski, sprzączki zapięte i sprawdzone. Spadochron gotowy. Lecimy J

Reklama

Samolot wzbijał się w górę. Za oknem coraz mniejsze dachy domów, wstążki dróg i kwadraty pól. Nad chmurami rozbłysło słońce rozjaśniając błękit nieba. Instruktor przypiął mnie do siebie baaardzo mocno. Teraz puls skoczył do góry, poczułam mocno bijące serce. To zaraz się wydarzy. Otworzyły się drzwi, przybiliśmy piątki z innymi skaczącymi, wstajemy. Nawet nie wiem kiedy inni wyskoczyli. Gdy stanęłam w drzwiach samolotu nie czułam strachu, że muszę skoczyć chociaż myśl ta ciągle mi towarzyszyła.  Wokół rozpościerał się wielki błękit ubielony  gdzieniegdzie puchem chmur. Zachwycał. Biodra wypchnięte, głowa do góry, wyskoczyliśmy. Po chwili na umówiony znak ręce do góry. Lecieliśmy. Mogłam klaskać, machać rękami. Instruktor  zachęcał do zabawy chociaż pęd powietrza utrudniał  ruchy. Nie czułam spadania albo z wrażenia nie pamiętam tego uczucia. Gdy otworzył się spadochron wszystko zwolniło. To był czas na kontemplację widoków i na wariactwa jak zakręty czy karuzele. Największy roller coaster przy tym to zabawka dla grzecznych dzieci. Nieziemskie przeżycia. Bezbłędnie dotarliśmy w wyznaczone miejsce płyty lotniska. Nogi do góry i lądowanie na trawie.

Wow! Udało się? Nie, oni po prostu doskonale wiedzą jak to robić.

Pozdrawiam Skydive i mojego ulubionego instruktora Maćka.

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy