Reklama

Szamańskie sztuczki

Voodoo to religia mieszkańców Dominikany, Ghany, Togo i Beninu, Brazylii i Luizjany (USA), jednak tylko na Haiti wyznawcy stanowią prawie 90% mieszkańców wyspy.

Voodoo to religia mieszkańców Dominikany, Ghany, Togo i Beninu, Brazylii i Luizjany (USA), jednak tylko na Haiti wyznawcy stanowią prawie 90% mieszkańców wyspy.

Religią nazywamy stosunek pomiędzy człowiekiem a sacrum, który wyrażany jest poprzez doktrynę, kult, praktykę i organizację. Etymologia słowa „religia” nie jest do końca znana, ale jednym z wielu jego znaczeń jest wyraz „spajać”. To „spajanie” towarzyszyło człowiekowi od prehistorii - już neandertalczyk znał zwyczaj pochówku zmarłych. Geneza pogrzebu związana jest z obawami, że zmarli mogą w jakiś sposób żyjącym zaszkodzić.

Historycy przyjmują, że pierwotną religią był animizm. Zakłada on istnienie dwóch światów - materialnego i duchowego. Dusza (a właściwie - duch przypisywany przede wszystkim zwierzętom, roślinom, przyrodzie nieożywionej oraz zmarłym) współistnieje z ciałem. Istnieje teoria, że wierzeniem poprzedzającym animizm był animatyzm zakładający, że indywidualne duchy odpowiadające poszczególnym zjawiskom i siłom natury (elementy animizmu) nie istnieją.

Reklama

Z ideą animizmu związane jest pojęcie szamanizmu. Oznacza ono zbiór religijno - magicznych wierzeń i praktyk, które umożliwiają człowiekowi kontakt z duchami, przewidywanie przyszłości, uzyskanie wizji i pomocy w leczeniu. Szamanem można zostać dzięki więzom krwi albo poprzez „naznaczenie przez bóstwa”, czego przykładem może być ślepota, dodatkowy palec albo ciężka choroba. Są to kary dla człowieka, który „nie godzi się z przeznaczeniem” (nie jest szamanem). Wybrany musi przejść inicjację - symboliczną śmierć i narodziny. Podstawą animizmu jest opętanie, czyli wyjście z ciała. Sprowadzeniu i opuszczeniu tego stanu towarzyszył taniec.

Trans (zmieniona świadomość, duchowe opuszczenie ciała, stan zwiększonej wrażliwości na bodźce) wiąże się z opętaniem i osiągany jest drogą naturalną (śpiew, bębnienie, medytacja, post, taniec) lub poprzez zażywanie środków halucynogennych, tytoniu lub alkoholu. Szamani odprowadzają zmarłych w zaświaty i przywracają dusze chorym (szamanizmu zakłada, że choroba została wywołana odejściem bądź wyniszczeniem duszy przez złego ducha).

W religii voodoo szaman nazywany jest hounganem, a szamanka - mambo. Kontaktują się oni z duchami loa i z duchami zmarłych. Dziwić może, że pierwsze z wymienionych (duchy loa), zwane inaczej bóstwami Lwa, utożsamiane są ze świętymi Kościoła Katolickiego. Aby wyjaśnić wpływy Kościoła pozwolę sobie fragmentarycznie streścić historię Haiti, wyspy, na której rozwinęło się voodoo.

Krzysztof Kolumb odkrył Haiti w 1492 r. W krótkim czasie wyspa ta została zaludniona przez ludzi czarnych sprowadzonych z Afryki. Mieli oni pracować na plantacjach trzciny cukrowej, jakie zakładane były przez kolonistów. Niewolnicy szybko pojęli, że biali rozkazują przyrodzie i mają potężną siłę. Od 1664 r. istniał obowiązek chrzczenia i katechizowania „darmowej siły roboczej”. Ochrzczony Maur przypominał człowieka, formalność została załatwiona, nieważne, że wiedzy czarnych o Bogu nie można było nazwać mianem wystarczającej. Tymczasem niewolnicy obserwowali…

Myśleli, że Mahu (bóg - stwórca) sprzyja białemu człowiekowi; chrzest był więc czymś w rodzaju wkupienia się w jego łaski. Wejście do świata „niepotępianych” nie wiązało się wcale z koniecznością porzucenia dawnych zwyczajów czy zabobonów. Białych nie obchodziły zbytnio sprawy wiary niewolników - spełnili oni obowiązek przymusowego ochrzczenia ludzi, którzy byli przede wszystkim darmową siłą roboczą, ale dawne zwyczaje (nieoficjalnie) wcale im nie przeszkadzały. Biali prawie całkowicie przestali walczyć z zabobonem, kiedy odkryli, że nie są w stanie go pokonać, aczkolwiek wszelkie próby zakorzenienia chrześcijaństwa wśród czarnych niosły ze sobą pozostawienie śladów w kulturze i zwyczajach czarnych.

Dochodziło do mieszania się kultur - ochrzczeni niewolnicy nadal wierzyli w zombie (ciało zamieszkane przez ducha) i odwoływali się do ich pomocy. Wierzyli, że zmarli są w stanie pracować, byli czymś w rodzaju niewolników niewolników. Bóstwa voodoo utożsamiano ze świętymi katolickimi, Chrystusem miał być przykładowo władający światem zmarłych Baron Samedi, duch Ogu był izomorficzny Jakubowi Starszemu z Biblii, a Papa Legba to postać świętego Piotra.

Najważniejszy w voodoo jest taniec. Rytuał ten to podstawa tożsamości czarnoskórych. Jean-Bertrand Aristide (dwukrotnie wybierany prezydent Haiti, były ksiądz katolicki wykluczony z kościoła za angażowanie się w politykę, jego rządy wiązały się z zamieszkami, które zakwestionowaniem legalności wyboru Aristide na urząd prezydenta wywołał Andy Apaida, biznesmen amerykański; dymisja Aristide’a została wymuszona) ogłosił voodoo na Haiti jedną z religii państwowych tego kraju.

Obecnie z terminem voodoo najczęściej kojarzy się laleczka. Uszyta białą nitką kukła może służyć zarówno do dobrych jak i do złych celów. Szamani za pomocą laleczki potrafią uzdrowić i rzucić klątwę na wyznawcę voodoo, chrześcijaństwa i hoodoo (magia na południu USA stanowiąca zlepek kultury afrykańskiej, rdzennoamerykańskiej, żydowskiej i chrześcijańskiej). „Zabawka” wypełniona jest słomą lub watą oraz włosami, krwią i paznokciami ofiary. Ramiona, głowa, serce, kolana, brzuch i ręce to miejsca, w które można wbijać szpilki. Rytuał ten połączony z myśleniem o danej osobie sprawia, że odczuwa ona ból.

Wyznawcy voodoo wierzą, że urok można rzucić tylko na złego człowieka.

Voodoo interesują się także współcześni Europejczycy. Powstaje wiele filmów na temat zombie (są to najczęściej horrory), a w internecie można nawet zakupić... laleczki voodoo.

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy