Reklama

Nie taki diabeł straszny...

Co dzieje się za kulisami Domu dziecka?

Co dzieje się za kulisami Domu dziecka?

Nie taki diabeł straszny…

Dom dziecka, pospolicie nazwany Bidulem, dla większości jest złem koniecznym. Ale czy na pewno? Zastanówmy się ile razy oceniamy coś o czym nie wiemy nic.

Pamiętam dokładnie ten październikowy, deszczowy dzień. Miałam wtedy 10 lat, moje rodzeństwo: roczek, 8 lat i 12.

  Fakty z życia sprzed tego dnia: brak opieki rodziców, dyżury przy najmłodszej siostrzyczce, alkohol, alkohol i jeszcze raz alkohol, litość innych, brak pomocy od kogokolwiek, głód, szkoła :„w wolnym czasie”.

Fakty z przełomowego dnia: Tego dnia nie byłam w szkole. Zawiozłam Maleństwo do szpitala. Pozostałą dwójkę z nas policja z kimś pewnie z opieki społecznej zabrali do Pogotowia Opiekuńczego.  Nikt, naprawdę nikt nie powiadomił nas o tym fakcie. Dopiero późnym wieczorem , gdy tacie przypomniało się, że ma dzieci i że te dzieci nie wróciły ze szkoły , zaczął je szukać. Odpowiedź przyszła szybko. Ja dołączyłam do nich jeszcze tego samego deszczowego wieczora….

Reklama

Ostatecznie: Dom Dziecka. I chwała za to, że istnieją takie placówki. Oczywiście pełne zakazów, praw i obowiązków. Porządek dnia ściśle określony: godzina 7: śniadanie, potem marsz do szkoły, obiad o 15.00. Od 16.00 do 18.00- odrabianie lekcji, w międzyczasie podwieczorek. 18.00-19.00-chwila dla siebie. 19.00- kolacja. Po kolacji mycie, przygotowanie ubrań do szkoły dla siebie i dla swojego podopiecznego (dzieci trochę starsze opiekowały się też młodszymi). Trochę telewizji, rozmów, zabaw i o 22.00 absolutna cisza nocna. Weekendy ograniczały się tylko do przestrzegania godzin posiłków. Więcej „luzu”.  Poza teren placówki mogły wychodzić tylko dzieci od 13 roku życia, oczywiście miały na ten pobyt określony czas- godzinę góra dwie. W całym domu dziecka było nas około 100 stworzonek. Każde z inna historią: osierocone, opuszczone przez alkohol, opuszczone przez chorobę, zaniedbanie, bite; każde w innym wieku, każde z innymi problemami..

Oczywiście może się wydawać, że Bidul to zło konieczne. Takie więzienie dla dzieci za błędy rodziców. Jednak dotąd naprawdę biedne dzieci poczuły w końcu smak jedzenia, ciepłe łóżko, poznały przyjaciół, przestały być szykanowane. Wreszcie ktoś zaczął dbać o ich wykształcenie, opiekować się w czasie choroby. Opiekunowie wbrew pozorom starają się poświęcać czas każdemu. Też mają uczucia. ( Mogę przytoczyć w tym miejscu przykład, kiedy mogliśmy stracić nasza najmłodszą siostrę, gdyż była pięknym dzieckiem. Każdy chciał adoptować małą niebieskooką blondyneczkę z kręconymi włoskami. I właśnie dzięki wychowawcom mała została z nami).

Które zło jest gorsze a które dobro lepsze?

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy