Reklama

Poniedziałek

Na co komu poniedziałek?

Na co komu poniedziałek?

Na co komu poniedziałek? Poniedziałek – dzień stracony, niechciany, nielubiany..Już sama nazwa odbiera mu większe znaczenie w obliczu kolejnych dni tygodnia. Poniedziałek – dzień następujący po niedzieli, niemiły przerywnik w oczekiwaniu na wtorek. Dzień na przeczekanie, przetrawienie tego dobrego, co było w weekendzie i przestawienie się z trybu „off” na tryb „on” w pełnej pokory akceptacji kolejnych dni tygodnia. Bo trzeba się przecież zorganizować, nastawić bojowo na wtorek, nie wspominając już o środzie. Tak, środa to dzień z największym potencjałem – „czubek” tygodnia, apogeum możliwości i nieograniczone spektrum chcenia i snucia wielkich planów.. Środa trzyma w ryzach dając nadzieję z coraz bardziej oddalającym się poniedziałkiem, a majaczącym już nie tak bardzo w oddali piątkiem. Czwartek nazywany jest z kolei małym piątkiem, co nadaje  - ma się rozumieć – z racji bliskości Piątku  - dużą dozę optymizmu, powolnego przełączenia na niższy bieg (tylko oby nikt nie zauważył…) Tak, w czwartek to już z górki – ku Piątkowi.

Reklama

                A Piątek … ach, co tu dużo pisać. Największy luzak ze wszystkich tygodniowych dni, dziecko kwiat, niezależnie od pory roku..Nadaje sens całemu tygodniowi – bo przecież to właśnie na niego czekamy od … no właśnie –  poniedziałku…

                Po co więc ten poniedziałek? Zestresowany, wiejący grozą, pesymizmem i zniecierpliwieniem. Z największym bagażem statystycznych wypadków, zawałów i załamań nerwowych Nikt nie lubi poniedziałku, nikt go nie chce, nikt na niego nie czeka, nie ma na niego siły… W poniedziałek nawet muzea są nieczynne, nieczynne tak jak nieczynni jesteśmy my. Jeszcze zbyt zaspani, nieobudzeni po weekendzie, w niezgodzie na poniedziałkowy byt...Gdyby nadać poniedziałkowi kolor, byłby on przeźroczysty, co najwyżej wchodzący w odcień szarego nieba podczas najgorszej pluchy..Nie napiszę więc o poniedziałku nic, co miałoby uratować jego już nadto nadszarpniętą opinię…

                Po co więc poniedziałek? Może po to, aby pomóc docenić pozostałe dni tygodnia? Aby znaleźć wymówkę na po -  weekendową niedyspozycję? Włączyć pierwszy bieg, posiedzieć w tygodniowej poczekalni? Przeżyć, przetrawić, przeczekać, przetrwać.

                A po co jest Twój poniedziałek?

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy