Reklama

Wieniec

Ten widok mną wstrząsnął. Zobaczyłam na ekranie telewizora wieniec, który prezydent Lech Kaczyński wiózł na uroczystości w Katyniu. Wieniec był cały, kwiaty świeże, szarfy nienaruszone. Jak to się stało, że delikatne kwiaty przetrwały katastrofę, a 96 ludzkich istnień nie?

Ten widok mną wstrząsnął. Zobaczyłam na ekranie telewizora wieniec, który prezydent Lech Kaczyński wiózł na uroczystości w Katyniu. Wieniec był cały, kwiaty świeże, szarfy nienaruszone. Jak to się stało, że delikatne kwiaty przetrwały katastrofę, a 96 ludzkich istnień nie?

    Tak delikatne, ze swoimi aksamitnymi płatkami, cienkimi łodyżkami... Kwiaty wydają nam się czasami kruche i niewytrzymałe. Tak uzależnione od wody, od krażących w nich soków, pozbawione wilgoci nie mają szans na przetrwanie. Nie ma znaczenia, czy są kwiatami na osiedlowej rabatce, w rękach kwiaciarki na rynku, czy stoją w wazonie lub doniczce, czy są cięte, ogrodowe czy doniczkowe. W swoim pragnieniu wody wszystkie są sobie równe. Wystarczy mocniejszy promień słońca, więdną, opuszczając swoje pąki ku ziemi, mdleją osłabione, pozbawione życiodajnych soków w zbyt dużej temperaturze. Te ciepłolubne są podatne na każdą zmianę temperatury. Każdy chłodniejszy podmuch powietrza, wiatru, nawet wiaterku powoduje, że zamykają swoje podwoje, zamykają swoje kielichy, uciekają przed światem, chroniąc się w swoim wnętrzu, nie dopuszczając tam nikogo. Ale nawet wtedy nie są w stanie ochronić się przed chłodem. Wystarczy, że przyjdzie mróz, zważy płatki, zetnie przepływającą w nich wodę. Z pozoru wydaje się, że jeszcze ich liście się zielenią, to kiedy przyjdzie cieplejsza aura, okazuje się, że już ich nie ma, brązowieją, umierają, giną.

Reklama

Ludzie, my sami sobie wydajemy się niezniszczalni. Hartujemy nasze ciała, żeby były wytrzymałe, porządnie się odżywiamy w myśl zasady, że jesteśmy tym, co jemy. Uprawiamy sporty, chodzimy do lekarzy, badamy się regularnie, dbamy o naszą kondycję, szczepimy się. Wszystko po to, żeby nasze ciała dały radę naszemu trybowi życia, ciągłemu pośpiechowi. Żeby nasze serca pompowały krew, żeby nawet w sytuacjach stresowych nie zawodziły nas nasze nerwy, naczynia, mieśnie, więzadła. Żeby nasza wątroba dała sobie radę z tym, co czasami z braku czasu zafundujemy naszemu organizmowi do jedznia, gdzieś w pędzie, na mieście.
Prężymy muskuły, biegniemy ścieżką wśród pól lub czarną, przesuwającą się na rolkach ścieżka na siłowni, przemierzamy kolejny kilometr na rowerze lub kolejną długość basenu. Wszystko to w imię wytrzymałości naszego ciała. Zabiegani, zamyśleni, pochłonięci codzienną praca, nauką, życiem po prostu, nie dostrzegamy jak łatwo, szybko, bezkompromisowo można to życie stracić w ułamku sekundy. Wystarczy jedna chwila nieuwagi, jedna zła decyzja, krok w lewo, a nie w prawo, odchylenie głowy, jeden gest i życie jest zagrożone. Wystarczy jeden podmuch ognia, chłód mrozu, brak wody czy powietrza i ciało ludzkie, ta wspaniała maszyneria, może przestać działać.

Kiedy bierzemy w  swoje dłonie kwiat róży, goździka czy tulipana, wydaje nam się, że nasze ciało jest tysiąckrotnie wytrzymalsze od tej rośliny. Słaba zielona łodyżka nie może równać się z naszymi silnymi kośćmi, mięśniami, nerwami. Więc jak to jest, że w katastrofie samolotu przetrwały kwiaty, ciągle splecione w wieniec i przewiązane szarfą, a tyle ludzkich istnień nie...

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy