Reklama

Wypieki rodzinne

„Strachy wytworzone przez wyobraźnie są naszymi gorszymi wrogami, bo niepodobna ich uchwycić, a przez to trudno z nimi walczyć. „ Władysław Tatarkiewicz

„Strachy wytworzone przez wyobraźnie są naszymi gorszymi wrogami, bo niepodobna ich uchwycić, a przez to trudno z nimi walczyć. „
Władysław Tatarkiewicz

Wypieki rodzinne

„Strachy wytworzone przez wyobraźnie są naszymi gorszymi wrogami, bo niepodobna ich uchwycić, a przez to trudno z nimi walczyć. „

Władysław Tatarkiewicz

 

Reklama

Wujek zmarł jakiś czas temu. Dość dawno. Nie wiem nawet, jak bym musiała wytężyć swój marny umysł, by skojarzyć datę. Dla mamy to na pewno nie było dawno. I na pewno zna też godzinę i obraz malowany przez promienie słońca, które tamtego poranka wpadały oknem do pokoju..  Miał trisomię 21 pary chromosomów, ale chyba to nie ona podburzyła organizm do podjęcia z góry przegranej walki. Nie o śmierci tu zresztą..

Tego się nie dziedziczy, nawet gdyby, pal sześć, nie zamierzam mieć dzieci. Objawy, bez obaw, nie wystąpią też, w którymś z krytycznych momentów życia. Nie powinnam się bać. A jednak , kiedy widzę mamę, jak zastyga nad kubkiem, albo po zwieszeniu nóg z łóżka zostawia ciało i znika, czy wpatruje się w ekran telewizora długo po emisji filmu, chłód opatula mi serce.

Znam osobę, której rodzic po dokonaniu pełnych sukcesów pierwszych podbojów przestrzeni zwanej życiem, zachorował. Schizofrenia wkradła się w małżeństwo, w rodzinę, zajmując największy pokój, zjadając dużymi kęsami szczęście. Wyznaczyła każdemu z domowników nową, zainfekowaną rolę. Dzieci wyrosły, jak ciastka z wgniecionych foremek. W strachu. Z defektem przeczulenia. Czy będąc dostatecznie czujnym przechytrzy się chorobę?

Jeśli tylko refleks mi na to  pozwoli, przełączam każdy program , który może choć wspomnieć o Zespole Downa. Godzę się z etykietą Królowej Lodu, by tylko czyjeś serce nie zamarło. Na widok bezradnej mamy odganiam strach oczekiwaniami. Karcę ją słowem, czy spojrzeniem, kiedy nie spełnia moich nie wypowiedzianych założeń. Prowadzę utajoną szkołę myślowych kadetów. Rzucam hasła żądając skojarzeń, ćwiczę pamięć ogólną, oczekuję poprawnego procesu wnioskowania. I złoszczę się, złoszczę. Pionowa zmarszczka nie reaguje już na botoks. Za wszelką cenę chcę zachować mamę przy pełnej sprawności umysłu. Wydaję zakaz zawieszania się. Wariuję. Walczę z czymś, czego nie ma. Co po podsumowaniu rodzi spostrzeżenie  - nic jej nie zagraża bardziej , niż ja.

Znajome wgniecione ciastka też z tym walczą, ze swoim wrogiem, który jeszcze nie przyszedł, ale kiedyś zapowiedział się. I to wystarczyło, by oszalały dwa pokolenia.

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy