Reklama

Dochodzę do zmysłów

W moim życiu często kieruję się zmysłami. Nie wszystkie wrażenia mają dla mnie taką samą moc, ale jednak wiem, że po coś takowe zmysły posiadam.

W moim życiu często kieruję się zmysłami. Nie wszystkie wrażenia mają dla mnie taką samą moc, ale jednak wiem, że po coś takowe zmysły posiadam.

Moim naczelnym zmysłem jest powonienie – węchowiec ze mnie jest okropny, bo wyczuwam odrobinkę nieprzyjemnego zapachu nawet pośród morza perfum. W tłumie potrafię wychwycić ślad zapachowy jednaj osoby, potrafię rozpoznać sporo marek perfum, a nawet nikły zapach papierosów nie ukryje się przede mną. W mojej głowie zebrane są historie, do których potrafię przypisać zapach jaki kiedyś czułam. Niewątpliwym plusem takiego nosa jest np. to, że ostrzega mnie on przed czymś nieświeżym, ale niestety również daje mi oględny obraz (zapachowy) rozmówcy, z którego potrafię wyciągać różne wnioski. Mój węch jest ściśle powiązany ze smakiem, bo to co jem musi ładnie pachnieć żeby mi smakowało. Ogólnie jeśli coś ma mi się podobać nie może brzydko pachnieć nawet gdyby estetycznie było arcydziełem. Nie wiem czy wiecie, że metal ma swój zapach albo, że świeżokupiona elektronika domowa pachnie zawsze tak samo. Dla mnie perfumy to tylko ozdobnik, bo i tak czuję prawdziwy zapach. Nie mam też problemu z dopasowaniem ręcznika lub poduszki do właściwej osoby, bo dla mnie pachną one charakterystycznie. W domu właściwie nie używam odświeżaczy powietrza, bo drażni mnie ich zapach. Nie lubię żadnych narzucających się zapachów, bo nawet miłe wonie w nadmiarze mi przeszkadzają. Wiem, że to co napisałam brzmi śmiesznie, ale ten zapachowy świat sam się tworzy poza moją wola, zapachy po prostu sobie krążą, a ja jestem na nie wrażliwa :).

Reklama

Lubię ładne rzeczy i potrafię się zachwycić czymś pozornie niepozornym, ale zmysł wzroku w odniesieniu do ludzi uzupełnia intuicja. To właśnie intuicja pozwala mi oceniać ludzi i decydować czy ich lubię czy nie ;). Wiem, że nie powinno się tak pochopnie wyciągać wniosków, ale moja intuicja zwykle jest skuteczna i w dłuższej perspektywie okazuje się, że miałam rację. Najmniejszą wagę przywiązuję do dotyku, bo zanim sygnały dotykowe dojdą do mojej świadomości, inne zmysły zdążyły wysłałać mi już wyraźny przekaz :). Słuchowcem też nie jestem, bo potrafię puszczać mimo uszu dźwięki tła skupiając się na swoich myślach.

Inną kwestią jest moja spostrzegawczość i łączenie rzeczy w pewne związki. Z drobnych gestów, ułożenia przedmiotów, zmian w otoczeniu, z tego co było a teraz tego nie ma, ze strzępków rozmowy, potrafię wyciągnąć wnioski… zwykle prawdziwe, czasem fałszywe, ale nie mogę zaprzeczyć, że moja główka cały czas pracuje ;).

 Czy u Was też jest tak, że jeden zmysł istotnie dominuje nad innymi czy tylko ja jestem takim „przypadkiem”? ;)

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy