Reklama

gdzie szukać kwintesencji kobiecości?

Zastanawiałam się, co sprawia, że kobieta czuje się kobieca?  Jaki element jest decydujący, aby stwierdzić: „emanuje kobiecością”?! Czyżby były to długie włosy, zalotnie podkręcone rzęsy, powłóczyste spojrzenie, gładka jak alabaster cera, szpilki, zgrabne nogi, gibka talia? Chyba jednak nie o to chodzi! Nie! Po stokroć nie! Są przecież kobiety – całe mnóstwo kobiet, o atletycznej sylwetce, krótkich włosach, nieuznających makijażu, miłujących spodnie, a z całą pewnością kobiecości w żaden sposób odmówić im nie można. Wymieniając zatem  - od falujących pukli zaczynając, na wysokich obcasach kończąc – są to tylko atrybuty kobiecości. Nie sedno! Nie element decydujący! 

Reklama

Moje pytanie pozostawało bez odpowiedzi. Zadałam je więc w inny sposób. Co sprawia, że JA czuję się kobieco? Przyznaję – koronkowa bielizna, pończochy, sukienka podkreślająca talię, zalotnie podkręcone rzęsy, falujące włosy – to wszystko sprawia, że czuję się fajnie. Czuję się kobieco. Kiedy jednak zakładam jeansy, czapkę z daszkiem i rozprawiam z mężem na temat remontu nie czuję się ani trochę mniej kobieco. Jak to jest? Czyżby sukienka działała na zmysły, a spodnie na umysł? W czym tkwi kwintesencja kobiecości?!

Myślę, że znalazłam odpowiedź na moje pytanie. Wsłuchałam się w siebie i wiem, co dla mnie świadczy o kobiecości. Dla mnie o mojej kobiecości świadczy … zapach mojego domu. Przypomniała mi się bajka, którą opowiadam czasem synkowi. Jest to bajka o królewiczu z dalekiej krainy, który miał wielki i cudowny dom. Dom był pięknie urządzony, miał duży zielony ogród z mnóstwem kwiatów i drzew, ale dom był smutny i królewicz również. Dom nie miał zapachu, nie pachniało w nim nic, choć królewicz bardzo się starał; sprzątał, odkurzał, hodował kwiaty. Ciągle nic, żadnego zapachu, królewicz nie potrafił go dostrzec,…..aż pewnego dnia….królewicz poznał królewnę i … zakochał się. Królewicz ożenił się  z królewną i zamieszkali w pięknym domu królewicza. Nagle dom zaczął pięknie pachnieć, a to kwiatami, które królewicz przynosił swej  żonie, a to  pysznym obiadem i ciastem, które królewna przygotowała dla męża. A wkrótce w domu zaczęło pachnieć dziecko, jego czyste ubranka, pościel, czasem pachniało dziwnie….pieluszkami. Ale ani królewicz, ani królewna nie krzywili się wyrzucając je, bardzo kochali siebie i dziecko, pielęgnowali je i dbali o siebie nawzajem. Zawsze chętnie wracali do swojego domu.  Ja również przyciągam domowników zapachem pieczonego ciasta, pysznego obiadu, który dla nich przygotowałam. Mój mąż i synek doceniają to – często dostaję od nich pachnące kwiaty. Podkreślę tylko, że  te kwiaty nie pachniałyby tak pięknie, gdybym kupiła je sobie sama, pewnie obiad tez nie pachniałby i smakował tak wspaniale, gdyby każdy miał go sobie sam zrobić i sam zjeść. Dlaczego?

Uwielbiam realizować się i realizuję na wielu płaszczyznach, ale nie wiem, jak to się dzieje, że to kobiety właśnie mają szczególny talent. Według mnie świadczy on o kobiecości. Jest to tzw. dar „kobiecej ręki”. Kobiecą rękę widać, kobiecą rękę czuć. To nic, że nie umiem czytać map, to nic, że nie umiem parkować równolegle, to nic nawet, że mówię za dużo i  szybciej niż pomyślę. Mam jednak ten dar patrzenia na wszystko z szerokiej perspektywy, dar nadawania ostatecznego szlifu, scalania rzeczy oddzielnych w całość, mam właśnie tą „cudowną kobiecą rękę” i ona daje mi poczucie kobiecości.

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy