Reklama

Kobieca władza

Marzec 2010. Światowa konferencja dla kobiet-liderek w nowojorskim Hudson Theatre. Na widowni siedzą i szefowe największych firm, i aktywistki lokalnych organizacji pozarządowych z krajów arabskich, Afryki, i Azji. Christine Lagarde, ówczesna minister gospodarki Francji, zapytana o rady dla swoich następczyń, kobiet głodnych sukcesów w zdominowanym przez mężczyzn świecie polityki z właściwym sobie zdecydowaniem odpowiada krótko: ‘Nigdy nie naśladujcie chłopców!’. I trudno się w tym temacie z prawdopodobnie najbardziej wpływową dziś kobietą świata nie zgodzić.

Marzec 2010. Światowa konferencja dla kobiet-liderek w nowojorskim Hudson Theatre. Na widowni siedzą i szefowe największych firm, i aktywistki lokalnych organizacji pozarządowych z krajów arabskich, Afryki, i Azji. Christine Lagarde, ówczesna minister gospodarki Francji, zapytana o rady dla swoich następczyń, kobiet głodnych sukcesów w zdominowanym przez mężczyzn świecie polityki z właściwym sobie zdecydowaniem odpowiada krótko: ‘Nigdy nie naśladujcie chłopców!’. I trudno się w tym temacie z prawdopodobnie najbardziej wpływową dziś kobietą świata nie zgodzić.

‘Nie zakładajcie, że będzie was lepiej słychać, bo głośniej krzyczycie, bo używacie slangu, czy zachowujecie się jak chłopcy’, kontynuuje Lagarde. A mnie przypomina się dawna znajoma, która zaraz po awansie na wysokie stanowisko pozbyła sie z szafy sporej kolekcji ulubionych spódnic na rzecz bardziej ergonomicznych spodni, ‘bo tak jest profesjonalnie’. Odkąd pół roku temu Lagarde stanęła na czele Międzynarodowego Funduszu Walutowego, daje żywy przykład temu, że sukces kobiety wiernej sobie to nie mit.

‘Mamy wystarczająco dużo energii, pewności siebie i wiedzy, żeby obejmować wysokie stanowiska, niekoniecznie wpisując się w schematy, które inni ułożyli dla nas’, tłumaczy Lagarde. Francuzka zarządza instytucją koordynującą polityki walutowe i gospodarcze w 187 państwach członkowskich. W kontaktach z mężczyznami ciepła, ale bez cienia flirtu czy kokieterii. Rzeczowa, bywa, że do bólu szczera. Zdystansowana, lecz nie na tyle, aby publicznie nie okazywać uczuć ukochanemu mężczyźnie. W pracy wymagająca, ale szukająca kompromisów. Charyzmatyczna. W każdym calu profesjonalna. Współpracownicy podkreślają, że ma to ‘coś’, co sprawia że od razu ma się do niej olbrzymi respekt.  

Reklama

Takich liderek nigdy za wiele. Bo my w zachodnim świecie niby wiemy, że równość kobiet i mężczyzn jest gwarantowana konstytucyjnie. Niby zdajemy sobie sprawę, że spodnie możemy nosić swobodnie już od ponad 100 lat, i że egzekwowanie praw kobiet świadczy o rozwoju społeczeństw. Jednak w praktyce o tę równość  wciąż trzeba na co dzień się naszarpać. W pracy, życiu publicznym, czasem w domu. Równe traktowanie nie spada z nieba. Wystarczy spojrzeć na wzrost liczby pro-kobiecych organizacji pozarządowych w ostatnich dekadach. Albo na co rusz organizowaneakcje społeczne. Wszystko po to, aby kobiety cywilizowanego  zachodu, w XXI wieku mogły po prostu po ludzku procesować się, awansować, badać się, czy chociażby rodzić.     

Z jednej strony gigantyczne zmiany ekonomiczne i społeczne w zawrotnym tempie zmieniają rzeczywistość na naszych oczach. Coraz więcej kobiet zajmuje coraz wyższe stanowiska. Z drugiej , zmiany przychodzą tak szybko, że obyczajowość za nimi nie nadąża i dostaje zadyszki. Bo jak inaczej tłumaczyć to, że znajomej prawniczce, jedynej w zespole kobiecie, jako jedynej na formalnych spotkaniach kolega nie podaje ręki? Albo fakt, że statystycznie owszem, Polki popierają kobiety w parlamencie, ale w praktyce na nie już nie głosują?

Nie nadążają nie tylko wychowani w patriarchacie konserwatyści. Problem z dotrzymaniem kobietom kroku mają też liberalne przecież państwo (4 panie na 19 ministrialnych stanowisk), czy tak pozornie skoncentrowane na potrzebach odbiorcy media (‘on demand’). Szacuje się, że obecnie na świecie w dyplomacji kobiety zajmują 15 proc. decyzyjnych stanowisk. Jest ich średnio tylko 5 proc. we władzach medialnych koncernów.

Ale kłopot z odnalezieniem się w nowych warunkach mają też same kobiety. Coraz częściej to one, chcąc takiego liderowania czy nie, przejmują rolę żywiciela rodziny. A wraz z nią wszelkie tego konsekwencje. Często utrzymują swoich znacznie mniej zorientowanych na finansowy sukces mężczyzn. I nie byłoby w tym nic niepokojącego, gdyby nie fakt, że większości z nich (a przynajmniej tej żyjącej w Stanach, gdzie normą jest utrzymywanie domostw przez panie) taki stan rzeczy się zwyczajnie nie podoba. Badania przeprowadzone na Uniwersytecie w Pensylwanii (‘Paradoks słabnącego szczęścia kobiet’) pokazują, że mimo, iż jakość życia Amerykanek w ciągu ostatnich 35 lat wyraźnie się poprawiła, to ich zadowolenie z życia zmalało. Poziom satysfakcji mężczyzn odwrotnie - wzrósł od lat 70., utrzymując się obecnie na sporo wyższym od kobiecego poziomie.

Skoro państwa takie jak Tajlandia, Mali, czy Trinidad i Tobago, doczekały się swoich premierek, może i nas czeka wkrótce symboliczna przecież w gruncie rzeczy rewolucja? Pewne jest, że łatanie dziur statusowych trochę czasu nam jeszcze zajmie. Nawet uchodzącej za wzorcową, szwedzkiej polityce równego traktowania mężczyzn i kobiet, mimo długoletnich doświadczeń, ciągle trochę brakuje do ideału. Sądy pracy wciąż rozpatrują wnioski o dyskryminację (gdzie de facto, coraz większą część powodów stanowią mężczyźni). Choć częściej to wyjątek niż reguła, to Szwedki nadal walczą o równe płace, zdarzają się zwolnienia przyszłych, lub młodych matek.

Niestety jeśli o równoprawne traktowanie chodzi, świat akurat nie pędzi. Bardzo ospale staje się dla kobiet łaskawszy. Na jednym jego biegunie jest Licia Ronzuli, włoska euro-deputowana, której zdjęcia obiegły cały świat po tym, jak przyszła na posiedzenie obrad Parlamentu Europejskiego z kilku tygodniowym bobasem w chuście. Na drugim jest A., znajoma łowczyni głów, od niedawna mama. ‘Najchętniej nie wracałabym do pracy przez najbliższe lata’, mówi mi. ‘Ale muszę. Muszę i kropka‘, dodaje. Na tyle dobitnie, ze zaczynam drążyć. Lęk przed utrata pracy? Nie. Przed uzależnieniem finansowym od męża? Też nie. Strach przed intelektualnym marazmem? Zaprzepaszczona  kariera? Znowu pudlo. ‘Jeśli zostanę  w domu,  dla męża i znajomych będę kurą domową, żyjącą w swoim mikrokosmosie. Żadna z dziewczyn, które znamy nie była na macierzyńskim dłużej niż 6 miesięcy, doskonale wiem co myślą o niepracujących matkach – leniwe kwoki’.  Dawania sobie i innym prawa do suwerennych życiowych decyzji, chadzania własnymi szlakami żadna konstytucja nie gwarantuje. A szkoda.

Czerwiec 2010. Szkolenie dla  młodych liderek w jednej ze studenckich organizacji. Temat przedostatniej sesji ‘Jak zostać kobietą alpha?’. Dziwne, myślę, zawsze sądziłam, że osobnikiem alpha trzeba się urodzić, że to cecha osobnicza, jak kolor tęczówki lub charakter, a nie wyuczona umiejętność. Na moje pytanie, czy panowie przechodzą podobny trening, prowadzący odpowiada wymijająco. Z godzinnego warsztatu wychodzę z wiedzą, która ma uczynić ze mnie branżową harpię. Później zobaczę na własne oczy, jak certyfikowanych liderów (zarówno panów, jak i panie) paraliżuje konieczność podjęcia decyzji o wymianie drukarki. Z liderowaniem jest trochę tak, jak z noszeniem  spódnic lub spodni. Nie wystarczy móc i wiedzieć jak. Trzeba to jeszcze bardzo lubić. 

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy