Reklama

"Kobietą być" Praca Konkursowa - Lustro

Jestem idealny. Niezarysowany. Piękny i dokładny. Mówią, że głęboki. Najczęściej odbijam różową ścianę. Myślę, że jest częścią mego serca. Czasem coś nas rozłącza. Mówią o niej „kobieta”.

Ma migdałowe oczy, smukłą buzię. Niby wygląda tak samo, ale w rzeczywistości jej twarz zmienia się z dnia na dzień. Czasem patrzę na jej łzy. Czasem oglądam śmiech. Jednego dnia zmienia materiały zakrywające jej ciało. Uśmiecha się. Jest zadowolona. Innego przygląda się swemu odbiciu z bliska. Bada policzki i czoło palcami zakończonymi długimi paznokciami, które często zmieniają swój kolor. Dokładnie odzwierciedlam każdą zmarszczkę na jej twarzy. Każdą kroplę, leniwie płynącą po policzku. Wtedy odwraca wzrok zniesmaczona. Czasem na jej twarzy maluje się żal, czasem wściekłość. Jest zła chyba na mnie.

Reklama

Pamiętam jak biegała w kucykach. Tańczyła w pokoju o różowych ścianach, wśród rozrzuconych zabawek. Odbijałem wtedy często misia w jej dłoniach. Albo lizaka. Przykładała dłoń do mej tafli i rozmawiała z dziewczynką, którą widziała. Odbijałem trzy. Ją, oraz dwie w jej niebieskich oczach. Mocno pomalowane, ciepłe usta przyciskała do mnie, zasypując mnie pocałunkami, by potem oglądać ich ślady.

Z czasem rzadziej zerkała. Tylko narzucając plecak na ramię obdarzała mnie krótkim, przelotnym spojrzeniem. A potem znów często przede mną stawała. Odbijałem dokładnie jej nagość. Ciało, zmieniające się z roku na rok. Małe, a potem coraz wyraźniej zarysowane piersi, najpierw okrągły, a potem coraz bardziej płaski brzuch. Każdą niedoskonałość, pojawiającą się na ciele dziewczyny. Wtedy najczęściej odwracała się szybko, zamykając oczy, zaciskając usta. Wiernie odbijałem jej plecy.

A potem długo, długo odbijałem tylko ciemność. Brakowało mi ściany w kwiatki. Brakowało mi dziewczyny. Gdy znów dane mi było odbijać kształty, stała przede mną młoda kobieta, w luźnej sukience. Przysuwała się bardzo blisko, nakładając kolor na powieki. Mrużyła oczy i ćwiczyła uśmiechy. Ta sama, a zarazem tak inna. Potem wiernie odzwierciedlałem każdą zmarszczkę na jej twarzy, szyi, dłoniach. Uśmiech stawał się z biegiem lat spokojniejszy, oczy traciły blask. Jej ciało wydawało się miękkie. Czasem z miłością patrzyła na odbicie swoje i małego chłopca, któremu opowiadała o magicznym świecie we mnie.

 Któregoś dnia, odbiłem sylwetki osób w białych fartuchach. Poruszały się szybko. Zabrały moją przyjaciółkę. Odbijam warstwę kurzu i ścianę w kwiatki… Jestem idealny?

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy