Reklama

Miłość. Miłosierdzie. Małgorzata (Konkurs "Pisanie ma styl")

Z bohaterami literackimi bywa tak, jak z ludźmi z krwi i kości. Spotykamy ich w swym czytelniczym życiu, dostrzegamy, obserwujemy, poznajemy. Z jedynymi jest nam po drodze, gdyż odzwierciedlają nas samych, z innymi się rozmijamy w różnicach, by wreszcie zapomnieć o ich istnieniu. Pojawiają się jednak i tacy, którzy swoją wyjątkowością absorbują naszą myśl, wdzierają się w świadomość, wreszcie – zostają z nami na zawsze.

Z bohaterami literackimi bywa tak, jak z ludźmi z krwi i kości. Spotykamy ich w swym czytelniczym życiu, dostrzegamy, obserwujemy, poznajemy. Z jedynymi jest nam po drodze, gdyż odzwierciedlają nas samych, z innymi się rozmijamy w różnicach, by wreszcie zapomnieć o ich istnieniu. Pojawiają się jednak i tacy, którzy swoją wyjątkowością absorbują naszą myśl, wdzierają się w świadomość, wreszcie – zostają z nami na zawsze.

Tytułowa postać kobieca z „Mistrza i Małgorzaty” Michaiła Bułhakowa jest jedną z nich.

Trzydziestoletnia, piękna, mądra, bezdzietna, zamożna, mająca dobrego, przystojnego męża, posiadająca krąg wykształconych, ciekawych znajomych – taką jest Małgorzata, taką ją poznajemy. Z pozoru szczęśliwa. Wyobrażamy ją sobie, gdy spotyka się z przyjaciółmi, prowadzi miłe, niezobowiązujące rozmowy. Budujemy jej obraz z kawałków własnej fantazji. Widzimy ją, gdy bez zawahania kupuje kolejne drobiazgi, ubrania, perfumy, na które może sobie pozwolić bez wyrzeczeń. Myślimy o jej relacji z mężem, o codziennych zwyczajnych rozmowach, wspólnych posiłkach, konkretnych planach. Małgorzata wiedzie dobre życie.

Reklama

Odczuwalna jest jednak wyraźna pustka głęboko zakorzeniona w niej samej. W każdej sytuacji, w jakiej jesteśmy w stanie ją sobie wyobrazić, w każdym jej geście i myśli, jakie jej przypisujemy, w niej całej jawi się ogromna, rozpaczliwa samotność. Wewnętrzna izolacja wynikająca z braku miłości. Rozdzierająca próżnia stykająca się z pozorną pełnią życia. Życie bez nadziei na zmianę, bez szans na szczere emocje. Tak, Małgorzata miała prawo być nieszczęśliwa i była do pewnego wiosennego dnia:

„Czegóż jeszcze brakowało tej kobiecie, w której oczach jarzyły się nieustannie jakieś niepojęte ogniki? Czegóż jeszcze trzeba było tej leciutko zezującej wiedźmie, która wtedy, na wiosnę, niosła bukiet mimozy? Nie wiem, nie mam pojęcia. Mówiła zapewne prawdę - potrzebny był jej on, Mistrz, a wcale nie żadna gotycka willa ani własny ogródek, ani pieniądze. Mówiła prawdę - ona go kochała”.  

 Wraz z Mistrzem w jej życiu pojawia się miłość, wraz z miłością w jej życiu pojawia się szczęście, wraz ze szczęściem w jej życiu pojawia się Pełnia. Małgorzata wreszcie jest czegoś pewna, uczucie wobec Mistrza stabilizuje jej świat wewnętrzny. Choć ukochany mieszka w suterenie, zdecydowanie chce z nim być. Choć ukochany znika, zdeterminowana będzie go szukać, zgadza się „jechać, gdzie diabeł mówi dobranoc!”.

Nim jednak Małgorzata podejmie ryzykowne poszukiwania, musi zakończyć sprawę swego małżeństwa.  Silne przeświadczenie, że od męża „zaznała tylko dobra”, nie pozwala jej zniknąć ot tak. Pisze mu więc krótki list:

"Przebacz mi i zapomnij o mnie jak najszybciej. Opuszczam cię na zawsze. Nie szukaj mnie, to się na nic nie zda. Na skutek klęsk i nieszczęść, które na mnie spadły, zostałam wiedźmą. Czas na mnie. Żegnaj."  

Nie obarcza męża winą za swoje nieszczęśliwe dotychczas życie, bierze ją na siebie. Prosi o przebaczenie. Definitywnie kończy ich wspólny rozdział: „opuszczam cię na zawsze”, „nie szukaj mnie”, „żegnaj” – te słowa nie pozostawiają złudzeń.

Oczarowana miłością, uczuciem, jakiego wcześniej nie doświadczyła, zrobi wszystko, by odnaleźć Mistrza. Przyjmuje nawet niedorzeczną propozycję spotkania u jakiegoś cudzoziemca i absurdalny podarunek od Asasella – maść, którą dokładnie o wpół do dziesiątej ma wetrzeć w swe nagie ciało.

Na magiczne działanie kremu nie musiała długo czekać, tuż po jego zaaplikowaniu: „Na trzydziestoletnią Małgorzatę patrzyła z lustra kędzierzawa kruczowłosa dwudziestoletnia dziewczyna”. Stała się wiedźmą, by odzyskać zagubioną miłość. Poświęciła dotychczasowe życie, ba, oddała się we władanie siłom ciemniejszym niż noc, będąc królową balu u Wolanda, zasmakowała krwi, pieczętując pakt z diabłem. Wszystko dla Mistrza.

Wyrażając jedno życzenie, Małgorzata może odzyskać ukochanego. Jednak nad miłość przedkłada miłosierdzie. Zamiast prośby o spotkanie z Mistrzem, domaga się łaski dla Friedy skazanej na wieczne męki po zabiciu swego syna. Miłosierna królowa Margot poświęca własne ledwo zyskane szczęście.

Los sprawia, że już wcześniej została uznana za część nagrody dla Mistrza. Dzięki temu w wiecznej krainie Wolanda, gdzie stykają się światy, gdzie światło i cień współistnieją w swej odmienności, Małgorzata przepełniona miłością wciąż opiekuje się swoim Mistrzem.

 

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama