Reklama

To nie jest normalne.

Ze mną jest coś nie tak. Czy to normalne, że mając dobrą pracę wolę zajmować się domem i dziećmi zamiast pracować zawodowo?

Ze mną jest coś nie tak. Czy to normalne, że mając dobrą pracę wolę zajmować się domem i dziećmi zamiast  pracować zawodowo?

Ile razy dziennie można myśleć o dzieciach i domu i marzyć, żeby nie musieć z niego wychodzić? Skąd to silne pragnienie, żeby większość czasu  poświęcić dzieciom? Skupić się na zabawie, książeczkach, posiłkach, ubrankach i innych dziecięcych sprawach?

Tak myślałam jeszcze pół roku temu, kiedy miałam pracę…  Te ciągłe rozterki, rozdarcie, szum myśli. Kobieto, weź się w garść – masz dobre, niezależne stanowisko z całą masą zalet i tylko jedną wadą – musisz codziennie wychodzić z domu i spędzać większą część dnia z dala od dzieci. A przecież trzeba dopilnować ich rozwoju, nauki, spędzać z nimi więcej czasu, poczytać!

Reklama

Nawet jeśli któregoś dnia udało Ci się wspiąć na wyżyny organizacji czasu, odebrałaś, nakarmiłaś i przebrałaś swoje latorośle, przygotowałaś na jutro makulaturę i strój gimnastyczny do szkoły, brakujący asortyment do przedszkola (cholera, znowu zapomniałam, że pantofle już za małe!),  i tak pytasz siebie:  co z ich rozwojem intelektualnym? Z nauką języków obcych, edukacją muzyczną i ruchową? Czasem pojawia się tylko jedna odpowiedź: jestem złą matką! Tak, bo w przeciwnym razie każdy Twój dzień byłby znacznie lepiej zorganizowany, dzieci dopilnowane, wypielęgnowane i wyedukowane, a Ty radośnie i z zapałem odstawiałabyś z nimi harce w ramach popołudniowej akcji: wspólna zabawa z dzieckiem. I ta sąsiadka, która zawsze wszystko ma w porę przygotowane i jeszcze ma czas na opalanie w ogrodzie (notabene wyglądającym jak dzieło architektów krajobrazu!). W domu też pewnie wszystko na wysoki połysk. Ty nigdy nie osiągniesz tego pułapu.

Normalnie, na pewno dałabyś radę, ale przecież jeszcze paznokcie niepomalowane i makijaż do poprawki, bo Ślubny całkiem do rzeczy, a konkurencja nie śpi. W tych włosach, które marzą, aby ktoś wreszcie się nimi zajął też nie sprostasz Jego wymaganiom, koniecznie trzeba coś z tym zrobić!

Pomyśleć, że kiedyś marzyłaś o tych dniach spędzonych na „prowadzeniu domu”, o tym żeby nareszcie Twoje dzieci były należycie „dopieszczone”, a gdy wreszcie to nastąpiło – nic nie jest tak jak powinno być…

Ty, przyzwyczajona do ciągłego pośpiechu, życia w biegu, perfekcyjnej realizacji swoich życiowych ról, nagle stałaś się osobą, która mówiąc wprost – nie przynosi dochodów. Ty, świadoma bezwzględnej konieczności bycia niezależną finansowo – stałaś się utrzymanką.
Ty, która wiesz doskonale, że nic tak nie imponuje Twojemu mężczyźnie jak kobieta sukcesu – ponosisz porażkę za porażką. Nie tak miało to wyglądać. I zamiast beztrosko delektować się wolnością stajesz się powoli jej więźniem. Tracisz resztki zdolności organizacyjnych, a czas zaczyna przeciekać Ci przez palce. Robisz wszystko, na co dotąd brakowało wolnej chwili. Wszystko, czyli nic. Szukasz swojej nowej drogi, próbujesz się odnaleźć w innej  rzeczywistości, ratować swoją godność i honor, na nowo zdefiniować siebie. I nabierasz przekonania, że najlepsze już za Tobą – teraz już tylko klęska...

Hola, Kochaniutka! Co to za użalanie się nad sobą? Że niby do niczego się już nie nadajesz, że się marnujesz, bo nie potrafisz wykorzystać swojego potencjału? A kto powiedział, że tak będzie zawsze?  Może to  tylko moment – małe wakacje w środku życia? W końcu taki egzemplarz jak Ty nie może się tak zwyczajnie zmarnować. Zajrzyj głęboko do swojego wnętrza, poczuj się po prostu sobą, niezależna od wpływów z zewnątrz, nastawiona wyłącznie na swoje własne fale. Bądź dla siebie dobra, daj sobie prawo, by pożyć trochę chwilą obecną z jej wszystkimi zaletami i zupełnie na spokojnie odszukaj swoje nowe ścieżki.

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy