Reklama

Miłość nie tylko we dwoje.

Walentynki to podobno czas zakochanych. Czas czułych słów, prezentów, romantycznych uniesień i serduszkowej aury. Do tej pory i ja namiętnie wpisywałam się w krąg zwolenniczek "standardowych" Walentynek. Ale w tym roku zostanę mamą. A to uświadomiło mi coś bardzo ważnego.

Walentynki to podobno czas zakochanych. Czas czułych słów, prezentów, romantycznych uniesień i serduszkowej aury. Do tej pory i ja namiętnie wpisywałam się w krąg zwolenniczek "standardowych" Walentynek. Ale w tym roku zostanę mamą. A to uświadomiło mi coś bardzo ważnego.

Jeszcze rok temu, kiedy wiedziałam  o życiu, o pracy, rodzinie i reszcie najważniejszych rzeczy w mojej egzystencji o wiele mniej, zaplanowałam, że na Walentynki 2012 pojedziemy do Paryża. Naiewne to i ... żadne, ponieważ zrozumiałam, że nigdzie nie pojedziemy już w maju. Byłam w ciąży.

Do pewnego momentu ciągle pracowałam, biegałam ze stertą papierów, ale kiedy moja masa zwiększyła się o 15 kilogramów, osiadłam (choć właśnie wtedy nie powinnam) na czterech literach. Wtedy też zaczęłam robić na drutach. Tak mijały mi dnie, kiedy część domu była już posprzątana, obiad nastawiony, a ja czekałam na męża. Zrobiłam mnóstwo szalików w kolorach tęczy, sweterków i ciepłych skarpet. 

Reklama

Aż znów nadszedł luty i czas miłości. Przyznam się, że miałam go przez cały rok pod dostatkiem. Byłam doceniana przez najbliższych, czułam się kochana i wychuchana do granic możliwości. Ale gdzie ta nasza skumulowana miłość mogłaby pomieścić się 14go lutego? Do wyboru mieliśmy kino (choć jestem już wysoko w ciąży), romantyczną kolację (których nigdy nam nie brakuje) albo coś zupełnie innego.

Mój mąż pracuje jako wychowawca w domu dziecka. Poczułam, że to wspaniała okazja, by podzielić się naszą miłością, by podarować komuś czas przepełniony ciepłem i dobrocią. Poprosiłam, żeby zabrał mnie ze sobą do placówki w same Walentynki. Nie chciał, marudził, mówił, że chce mieć mnie dla siebie, ale szybko zrozumiał, zgodził się i wszystko już ustalone. Nie wiem jak to jest być mamą, a dzieciaki mogły już zapomnieć jak to jest mieć mamę. Zamierzam więc zająć je długą rozmową, chciałabym tak, jak mama synka, czy córkę, zapytać jak było w szkole, czy koledzy nie dokuczali. Chciałabym wspólnie z nimi przygotować pyszną kolację z kanapkami w kształcie serduszek, posłuchać piosenek i nauczyć ich kilku nowych, które pamiętam jeszcze ze szkoły. Jeśli będziemy mogli zostać z dzieciakami do dwudziestej, chętnie pokażę im jak ręcznie wykonać piękne walentynki, jak przelać miłość, której na pewno jest w nich wiele, prosto na papier i samodzielnie zrobić ciepły szaliczek.

Właśnie tak wyobrażam sobie prawdziwą miłość. Dwoje ludzi, którzy kochają się nad życie, w zasadzie już troje, i mimo, że mogliby egoistycznie zaszyć się w domu i celebrować swoje więzi, mogą tę miłość podarować innym, może bardziej potrzebującym. Wiem, że to będą piękne Walentynki, dobre Walentynki. A na pewno znajdzie się też chcwila, by w domu, sam na sam, powiedzieć sobie znad tabliczek czekolady i lodów waniliowych ciepłe "kocham Cię."

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy