Reklama

Rozwiedźmy się!

Patrząc na związki znajomych zauważam, że wiele z tych które wydawały się niezniszczalne nie przetrwało próby czasu. Dorosłe życie, odpowiedzialność nie tylko za siebie, ale i za rodzinę, presja czasu i pieniądza, nierealne oczekiwania i brak komunikacji miedzy ludźmi to skuteczne weryfikatory miłości. Dla wielu wygodniej jest wyskoczyć ze związku niż o niego zawalczyć.

Patrząc na związki znajomych zauważam, że wiele z tych które wydawały się niezniszczalne nie przetrwało próby czasu. Dorosłe życie, odpowiedzialność nie tylko za siebie, ale i za rodzinę, presja czasu i pieniądza, nierealne oczekiwania i brak komunikacji miedzy ludźmi to skuteczne weryfikatory miłości. Dla wielu wygodniej jest wyskoczyć ze związku niż o niego zawalczyć.

Zwykle rozczulają mnie świąteczne zdjęcia, na których widać mamę, tatę, dzieci, choinkę i prezenty. Wszyscy się uśmiechają i aż miło jest patrzeć na taki obraz wzajemnej miłości i troski. Rok później również widzę zdjęcia świąteczne tej samej rodziny i z niedowierzaniem zauważam zmiany składu osobowego – miejsce i choinka są te same, dzieci starsze, ale to nadal one, wzajemna miłość nadal kwitnie, ale tatuś lub mamusia się zmienili. Co się okazuje: tatuś już nie jest mężem mamusi lub mamusia przestała być żoną tatusia, więc na zdjęciu widać ich nowe, drugie połówki. Niby to tylko rok, ale w życiu znajomej Rodziny to jak nowa epoka. Niedopasowanie charakteru się zdarza i każdy ma prawo szukać idealnej miłości. Jeśli można mieć pełnię szczęścia nie ma sensu tracić czasu w nijakim związku, ale czy warto bez walki stawiać wszystko na jedna kartę kosztem zdeptania uczuć wielu osób? Załóżmy, że minął kolejny rok – nadeszły kolejne Święta, świat ujrzał kolejne rodzinne zdjęcie… Mama ta sama, ale jej partner znowu inny, a obok starszych dzieci pojawił się nowy maluch (przypuszczam, że jest to owoc kolejnej miłości). Nie mogę oprzeć się wrażeniu, że świąteczna sielanka i przyklejone do twarzy uśmiechy są fałszywe w obliczu roszady jaka im towarzyszy. Mówi się, że „co rok to prorok”, ale co rok to nowy partner lub partnerka, a do tego co rok pojawia się owoc tejże na pewno już ostatecznej i najwspanialszej miłości.

Reklama

Zmiany partnerów nie zdarzają się codziennie, ale wśród niektórych koleżanek czuję się niemodnie… Wiele z nich ma 2 lub 3 „męża”, dziecko z pierwszego małżeństwa, 2 dzieci z drugiego i np. 1 dziecko z trzeciego małżeństwa jest w drodze. Bycie przez lata, o zgrozo, żoną a nie partnerką 1 mężczyzny, który w dodatku jest ojcem kompletu dzieci trąci myszką. Kobieta wyzwolona i nowoczesna nie zgadza się na zniewolenie i szuka miłości idealnej w ramionach coraz to lepszych mężczyzn. Prawdziwy mężczyzna nie daje się wziąć pod pantofel jednej kobiecie - zamiast tego zmienia swoje kobiety jak rękawiczki. Paranoja czy kryzys wierności, nie wiem? Ale coś jest nie tak, coś się zmieniło i to wcale nie na lepsze… Porywy serca, miłosne uniesienia, dramatyczne rozstania i powroty są emocjonujące, ale na filmie - w życiu takie miłosne zawirowania to prawdziwe tornada, po których wszystko trzeba budować od nowa. Trwałość związku, poczucie bezpieczeństwa i stabilizacji stają się wartościami przechodnimi. Instytucja małżeństwa traci swoją rangę, a wierność jest przereklamowana. Czy fundowanie sobie karuzeli towarzyszy jest warte podkopania fundamentów, które miały przetrwać każdą burzę? A może w tym całym zamieszaniu chodzi o zdobywanie nowych doświadczeń? Sport ekstremalny jakim jest rozwód wymaga stalowych nerwów i żyłki hazardzisty, ale może skok adrenaliny wywołany nowym związkiem jest tego wart.

Przeciwwagą dla plagi rozwodów jest dobrodziejstwo związków trwających całe dekady. Czy osoby idące przez całe życie z tą samą osobą mają szczególne przymioty charakteru lub było im dane harmonijne życie pozbawione zmartwień? Nie sądzę. Nie żyjemy w idealnym świecie gdzie przeszkody znikają jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki. Wieloletnich partnerów, poza miłością, łączy także przyjaźń, przywiązanie, wspólne doświadczenia i wspomnienia minionych burz. Mają za sobą wzloty i upadki, a życie niejednokrotnie wystawiało ich niezłomność na próbę. Mimo to decydując się przed laty być razem zobowiązali się do przejścia przez życie wspólnie, trzymając swoją stronę i będąc dla siebie oparciem. Dotrzymali obietnicy i po latach patrząc wstecz mogą być dumnie, że im się udało. Wzajemny szacunek, wierność, niezłomność i upór w walce o swoje szczęście są tym czego dzisiejszym parom niejednokrotnie brakuje. Usprawiedliwiając swoją niestałość nagłym porywem świeżej miłości zapominają, że o szczęście trzeba się starać. Nowy partner to czysta karta i brak trudnych wspomnień, ale także brak wspólnych korzeni, które nie łatwo wyrwać.

Każdy związek to ryzyko. Wchodząc w nowe relacje bogatszym o doświadczenie z poprzedniego życia, wcale nie jest się mądrzejszym i nie ma się większych szans na powodzenie niż za pierwszym razem. Trzeba się starać i pogodzić się z niedoskonałością drugiej osoby. Abstrahując od osobistych pobudek, dla których zrywa się jedne więzi, a zawiązuje drugie, dobrze jest nie zapominać o owocach swych miłości - dzieci to błogosławieństwo i najtrwalsza pamiątka jaka pozostaje po miłości.

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy