Reklama

Dobro wraca do dobrych ludzi

Wciąż pędzi jak burza i pomaga innym. Nawet operacja jej nie powstrzyma.

Znana jest nie tylko z wielu aktorskich kreacji i wrażliwości na ludzką krzywdę, ale również z nieprawdopodobnej determinacji, z jaką przezwycięża wszelkie trudności. Anna Dymna (60) miała ich w swoim życiu niemało.

Gdy zmarł jej mąż Wiesław Dymny (†42) i została wdową, miała zaledwie 27 lat. Potem nastąpił ciąg innych bolesnych zdarzeń, po których trzeba było przywrócić ciału sprawność fizyczną, a duszy - chęć do życia.

W sens życia aktorce pomagają uwierzyć m.in jej niepełnosprawni przyjaciele z fundacji "Mimo Wszystko", której pani Anna jest założycielką i dobrym duchem. O wiele gorzej jest jednak z jej formą fizyczną. Po wypadku, jakiemu uległa wiele lat temu, miała połamane nogi, pękniętą miednicę i poważny uraz kręgosłupa. Potem doszły kolejne urazy.

Reklama

Aktorka miała m.in. operację rekonstrukcji wiązadeł lewej nogi. I choć zabieg się udał, to pani Anna nie odzyskała pełnej sprawności... Ostatnio dolegliwości stały się tak dokuczliwe, że aktorka musiała przejść skomplikowaną operację barku. Wraca już do sił, ale jest jej trudno, bo wciąż odczuwa ból.

- Bardzo cierpi, często nie śpi całymi nocami. A ma ważne zobowiązania zawodowe - premierę w teatrze, zajęcia w szkole teatralnej... Lekarze robią co mogą. Zalecili żmudne ćwiczenia, masaże i specjalną rehabilitację na basenie - mówi nam koleżanka pani Anny z teatru.

Na szczęście aktorka jest optymistką i wierzy, że już niedługo wróci do pracy. A co najważniejsze, będzie mogła też pomagać podopiecznym swojej fundacji. Bo oni są dla pani Anny jak promienie słońca. Przebywanie z nimi, jak twierdzi aktorka, jest największą nagrodą za wszystkie życiowe trudy i znoje.

Iza Wojdak

Świat i Ludzie 38/2011

Świat & Ludzie
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama