Reklama

Rockandrollowcy dojrzewają późno

Dla synów jest po prostu ich tatą, nie sławnym muzykiem.

Jak na rockandrollowca przystało, nie był grzecznym muzykiem, ale... chłopcem tak. Gdy ma się w pamięci ekscesy, skandale, których był bohaterem, trudno uwierzyć, że mały Januszek nie przysparzał swoim rodzicom najmniejszych kłopotów. Ba, był wzorem do naśladowania. Jak sam o sobie mówi: - Grzeczny byłem, nie miałem powodów do buntowania.

Jak Rolling Stones zmienili jego życie

Pochodzi z Olecka. Wychował się w typowym domu. Ojciec był zastępcą naczelnika poczty, mama wychowywała trójkę chłopaków. Co różniło ich dom od innych? Może to, że rodzice kochali się i kochali muzykę. Ojciec grał na skrzypcach, bębnach, pianinie i akordeonie. Mama śpiewała w chórze kościelnym. Nasiąkł muzyką, ale to nie dlatego sam chciał grać. Muzykiem postanowił zostać, gdy jako 12-latek zobaczył w gazecie zdjęcie zespołu Rolling Stones.

Reklama

Dzieciństwo i beztroska skończyła się, gdy nieoczekiwanie ojciec zmarł na raka. Janusz był w siódmej klasie... Ale mama fantastycznie dała sobie radę z wychowaniem synów. Nigdy nie czuli się gorsi od innych. Czy równie dobrze sprawdził się w roli rodzica? Tu ma wątpliwości. Samokrytycznie przyznaje, że gdy po raz pierwszy został ojcem, zupełnie nie był do tego przygotowany. Miał 24 lata i bardziej myślał o sobie niż o dziecku. Potem, gdy rozstał się z żoną Bogusławą Ossowską, kontakty z synem stały się sporadyczne. Aż pewnego dnia była żona zadzwoniła, że z Wojtkiem dzieją się złe rzeczy... Na szczęście odnaleźli drogę do siebie. Ale ból trochę zmarnowanego ojcostwa pozostał.

Nie zmarnować żadnego dnia z życia dzieci

Dlatego, gdy po raz drugi został ojcem, już tego błędu nie popełnił. W październiku 2007 roku urodzili się bliźniacy Brunon i Juliusz, a on postanowił nie zmarnować ani jednego dnia z ich życia. Ale nie był na sali porodowej. Czekał na nich na korytarzu szpitala. Bliźniaki przyszły na świat w siódmym miesiącu. Znajomi muzyka, znający go z rozrywkowego trybu życia, nie mogli się nadziwić, że nagle stał się tak opiekuńczym tatusiem. Kąpał, karmił, przewijał, wszystko wiedział i wszystko potrafił. Zadawali też sobie inne pytanie: co takiego w sobie ma Ewa Smolarczyk, że zdołała udomowić rockandrollowca?

Muzyk żartuje, że po prostu się zestarzał, dziś lubi nocować we własnym łóżku, a poza tym swoje przeżył. Choć, jak twierdzi, opowieści o skandalach, których był bohaterem, są mocno przesadzone. Poza tym, jeśli już, można je policzyć na palcach jednej ręki. Ale nie wypiera się, że pił, żył mocno, miał wiele romansów, że... Dziś ma w końcu u swojego boku właściwą kobietę, dom, o jakim marzył i radość z wychowywania synów. Zresztą chłopcy są bezlitośni - nie mają szacunku dla jego sędziwego wieku, w styczniu skończył 56 lat, i zupełnie nie są zainteresowani tym, że tata jest jednym z najsłynniejszych muzyków. To dobrze robi na ego. Czy fakt, że został ojcem, gdy inni w tym wieku zostają dziadkami, ma jakieś znaczenie? O tyle, że człowiek zaczyna myśleć, że wielu rzeczy może nie zdążyć zrobić. Dlatego zaczyna się spieszyć i doceniać każdą chwilę spędzoną z najbliższymi.

Buntownik może odpocząć po biegu

Jak patrzy w przyszłość? Optymistycznie. Czuje się wolny, pomimo rodziny. Niedawny koncert jubileuszowy na TopTrendy w Sopocie potwierdził, że Lady Pank nie musi się obawiać, że ludzie nie przyjdą na ich koncerty. We wrześniu wychodzi ich nowa płyta. Jest dobrze. Buntownik może odpocząć po biegu.

IJ

Życie na gorąco
Dowiedz się więcej na temat: uczucia
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy