Reklama

Sama do siebie nie mam dystansu

Piosenkarka mówi nam, że związek dwójki artystów ma swoje zarówno dobre, jak i złe strony. Jakie?

Na jakim jest pani etapie życia?

Katarzyna Wilk: - Obecnie finiszuję z drugim albumem solowym, koncertuję i korzystam z już jesiennej pogody!

Czyli jest pani szczęśliwa i spełniona?

- Szczęście daje mi poczucie bezpieczeństwa i spokoju. Dziś jestem bezpieczna, otaczam się ludźmi lojalnymi i kochającymi, a na spokój próbuję sobie zapracować... Chcę rozsądnie poprowadzić swoją karierę, tak by w przyszłości niczego nie żałować. To daje mi spokój. O spełnieniu zawodowym jeszcze za wcześnie mówić. Jest tyle piosenek do zaśpiewania i tyle miejsc, w których chciałabym wystąpić!

Reklama

A co zdecydowało, że jednak wybrała pani karierę wokalistki?

- Nigdy o tym nie myślałam. Do Opola 2005, gdzie wszystko się zaczęło, nie wiedziałam, że będę to robić na poważnie. Motywacją do śpiewania były na pewno opinie innych i stopniowo zdobywane miejsca na podium w konkursach piosenek. Sama do siebie nie mam dystansu. Niechętnie słucham swojego głosu, jeśli już, to wysuwam konstruktywne wnioski. A wniosek jest taki, że dzięki tym, którym podoba się to, co robię, mam więcej wiary we własne siły.

Co jest w życiu najważniejsze: kariera, miłość, rodzina?

- Jestem kobietą emocjonalną, wrażliwą i spontaniczną. Potrafię grać, ale wielu emocji nie umiem ukryć. Emocje odgrywają główną rolę. Dlatego przenoszę je na sferę zawodową. Kiedy odczuwam silne bodźce... piszę! Trwanie w zawieszeniu emocjonalnym mnie hibernuje, a kariera to takie bezwzględne określenie, którego staram się unikać. Kojarzy mi się z realizowaniem celów bez kompromisów. Tak więc dla mnie w kolejności najważniejsza jest miłość, przyszłość zawodowa oraz rodzina.

A jak wygląda pani życie prywatne?

- Jestem w związku od sześciu lat. Połączyła nas muzyka. Łukasz jest gitarzystą, ale muszę przyznać, że to ja zakochałam się w nim pierwsza. On jest dojrzały, przystojny, zabawny, odpowiedzialny, przyjacielski i opiekuńczy. A przede wszystkim ma pasję, której oddaje się w całości. Jest nią muzyka. Na pytanie, czy wokalistka i muzyk to dobry duet, muszę odpowiedzieć, że dobry i niedobry. Po prostu o wiele częściej kłócimy się oboje o muzykę!

A dobraliście się na zasadzie podobieństw, czy może przeciwieństw?

- Trochę tego i tego. Ja jestem impulsywna i energiczna. Staram się myśleć pozytywnie. Daję sobie czas na przyjemności, a Łukasz jest odpowiedzialny, zapracowany i introwertyczny. Ale zdarzają się momenty, w których zmieniamy się rolami.

Nowa płyta, nowa muzyka, a może nowy image?

- Powiada się, że jak się nie dośpiewa, to się dowygląda. Moja muzyka i nowa płyta oparta będzie na muzyce i tekstach. Myślę, że taki przekaz nie musi być ubrany w piórka i cekiny, czyli całą otoczkę wizualną. Dbam o to, by wszystko było schludne, by nie grać kogoś, kim nie jestem. Nie lubię być w centrum uwagi, wolę robić swoje, a uwagę skupić na szczerości, na której opieram każdy koncert i muzykę.

Jak daleko wybiega pani myślami w przyszłość?

- Na obecną chwilę planuję trzy następne lata. Finalizuję drugi album i wiem, jaki będzie trzeci! Nie wiem jednak, co się do końca wydarzy. Biorę więc pod uwagę każdą ewentualność. Mam jednak dużą wyobraźnię i widzę się za 20 lat. Mam na koncie sporo piosenek. Gram koncerty i mam rodzinę!

Małgorzata Jungst

Życie na gorąco 39/2011

Życie na gorąco
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy