Reklama

Świat według Gagi

Do Polski przyjeżdża największa światowa gwiazda. Słuchać jej piosenek raczej nie warto, ale show z pewnością trzeba zobaczyć!

Pięć milionów fanów na Twitterze, dziesięć milionów na Facebooku. Mniej ma Barack Obama, więcej tylko Michael Jackson.

Przypadkiem skrywającej się pod pseudonimem Lady Gaga 24-letniej Stefani Germanotty zajmują się najpoważniejsze światowe media. Tygodnik "Time" umieścił ją w setce najbardziej wpływowych ludzi świata. W laudacji napisanej przez Cyndi Lauper, gwiazda lat 80. dała nieskrępowany wyraz swemu uwielbieniu dla Gagi: "Ona nie jest wokalistką pop, ona jest artystką performerką. Dziełem sztuki. Rzeźbą".

Tu pojawia się kolejny fenomen Gagi. Mówiąc o niej, ludzie często zdają się tracić zdrowy rozsądek. A przecież nagrała zaledwie dwie płyty: The Fame i The Fame Monster. Muzycznie stanowią mieszankę europopu z lat 80. i 90. oraz lekkich naleciałości R&B z zapożyczeniami z repertuaru Madonny i Gwen Stefani.

Reklama

Co bardziej wnikliwi krytycy doszukują się wyraźnych wpływów Ace of Base. Sama Gaga wśród swoich patronów chciałaby widzieć Davida Bowiego i zespół Queen (od tytułu ich piosenki "Radio Gaga" pochodzi pseudonim artystki), ale są to raczej pobożne życzenia.

Choć ma bardzo dobry i silny głos, raczej to ukrywa, niż eksponuje. Jej repertuar to piosenki nieróżniące się od tysiąca innych nagrywanych na całym świecie. Ale muzyka nie jest najważniejsza. Najważniejsza jest sama Gaga: jej kostiumy, buty, makijaż, fryzury. Teatralne, przerysowane, kosmiczne i komiczne.

Jeśli muzycznie Gaga sprytnie pożycza od tego i owego, to w kwestii budowania wizerunku nadała kradzieży mistrzowski charakter, doprowadzając do skrajności styl Madonny i Grace Jones. Podniosła do potęgi to, co najbardziej charakterystyczne u fotografów Davida LaChapelle'a i Stevena Kleina.

Przebieranki i transformacje nie mają końca: Gaga udaje mężczyznę, który udaje kobietę, która udaje mężczyznę... Koncerty to apokaliptyczny miks nowoczesnych technologii, pomysłów z kabaretu, musicalu, horroru. Lady G. ma pewien rodzaj samoświadomości, który zasadniczo nie występuje u gwiazd pop. "Niektórzy mówią, że wszystko w muzyce i w modzie już kiedyś było - mówi. - Do pewnego stopnia mają rację. Ale myślę, że cała współczesna sztuka polega na zestawianiu rzeczy, których nigdy wcześniej ze sobą nie łączono. I ja jestem mistrzynią w tej grze".

Przyznajmy, takiej wypowiedzi nie spodziewalibyśmy się np. po Britney Spears. Gadze nie brakuje też tupetu i swego rodzaju intelektualnego otrzaskania (jeden z jej tatuaży to cytat z poezji Rilkego). Chce, by traktowano ją jako spadkobierczynię mistrza autokreacji Andy'ego Warhola i jego Fabryki.

Jest tak skuteczna, że jej warholowskie piętnaście minut może się znacznie przeciągnąć... Nie ma więc wyboru, trzeba ten koncert zobaczyć. Najbardziej żarliwi gagomaniacy już mają bilety w garści i porezerwowane miejsca w trójmiejskich hotelach.

Lady Gaga wystąpi w Polsce 26.11 w nowej Hali Widowiskowo-Sportowej w Gdańsku

Styl.pl jest patronem medialnym koncertu

Twój Styl
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy