Reklama

Życie po końcu świata. Recenzja książki „Za późno na niedokończone historie”

Ryszard Wein debiutuje na scenie literatury science-fiction z powieścią „Za późno na niedokończone historie”, która przenosi nas do mrocznej przyszłości po nuklearnej apokalipsie. Trudno się oprzeć wrażeniu, że mamy do czynienia z przenikliwą analizą konsekwencji decyzji, których zalążki obserwujemy w dzisiejszej rzeczywistości.

 Czytelnika wita świat, w którym wojna toczy się po zagładzie ludzkości. Maszyny, pozbawione zdolności do refleksji nad sensem swoich działań, mają jeden cel - wykonywać rozkazy dowódców. Do końca. Nawet po tym, jak z powierzchni planety zniknęli ostatni ludzie. Do wykorzystania wszelkich istniejących zasobów energetycznych. Los ludzkości został przypieczętowany przez perfekcyjne oddanie maszynowych żołnierzy: "Zespolona SI nie została zaprogramowana do oceny swoich celów, ale do interpretowania drogi do ich bezwzględnego osiągnięcia".


W tym postapokaliptycznym świecie maszyny odnajdują i budzą po 95 latach hibernacji ostatniego ocalałego człowieka. Nie pamięta, kim jest i po której stał stronie, dlatego na czas wyjaśnienia jego tożsamości, walki zostają wstrzymane.

Reklama

Historię świata przed apokalipsą bohater poznaje dzięki neurokryptologii - technologii, która umożliwia wejście w głowę i odtworzenie przechowywanych w archiwach wspomnień należących do politycznych decydentów obydwu stron konfliktu. Ta nietypowa retrospekcja pozwala nam zrozumieć, jak doszło do absurdalnej sytuacji, w której maszyny z uporem maniaka nadal toczą wojnę - choć już bez udziału ludzi. Trudno jednak zazdrościć sytuacji, w której znalazł się główny bohater. "Los ofiarował mu przywilej życia, ale zabrał jego sens".

Autor odchodzi od popularnej wizji buntu maszyn na rzecz nie mniej przerażającego wyobrażenia: jakby to było, gdyby maszyny co do joty wykonywały nasze rozkazy. Mnożą się również pytania natury etycznej. Gdzie nas doprowadzi upór w utrzymaniu nadrzędnej pozycji człowieka? Czy można zabić tysiące, by próbować ocalić miliony? Czy ponosimy odpowiedzialność za przyszłość planety? I czy człowiek w ogóle jest niezbędnym elementem jej funkcjonowania? A może łatwiej by było bez nas?

A stąd już prosta droga do jeszcze głębszych pytań: o sens istnienia. Sens działania SI wyznaczył człowiek. Ale kto wyznaczył sens działania człowieka? I jaki on właściwie jest? Czy nasze pochodzenie jest równie wadliwe, jak wadliwy jest ludzki umysł, który stworzył maszyny?

 Mimo tych poważnych refleksji w prozie Weina nie brakuje humoru, budowanego najczęściej na absurdalnej i niezręcznej przyjaźni rodzącej się pomiędzy szarganym emocjami człowiekiem a schematycznie myślącym robotem, któremu trudno zrozumieć sarkazm czy zbudować wypowiedź trochę mniej przypominającą notatkę z encyklopedii:

"Zapytałem, czy mógłby zawsze dodawać coś od siebie, trochę więcej życia. Myślałem, że jego program nauczy się interpretować posiadane dane. Tak jakby przepuszczał je przez filtr dobrej rozmowy. Z zupełnie niezrozumiałych nam przyczyn program uznał, że na początku zdań będzie dodawać zwroty charakterystyczne dla języka reklam bądź instrukcji obsługi. Nie czekaj, tylko już dziś dowiedz się o... Zawsze upewniaj się, że wiesz, dlaczego... To jest to, na co czekałeś... Zaraz dowiesz się, dlaczego, i poznasz inne bezpłatne fakty... - kazałem mu przestać...".

Choć zbyt szybko pojawia się, nomen omen, Deus ex Machina, który wyciąga bohatera z tarapatów, tym samym zrywając wszelkie budujące napięcie sceny, to powieść Weina naprawdę wciąga. Po dość mozolnym wprowadzeniu, które jednak jest konieczne do zawiązania akcji, historia nagle nabiera rozpędu i trudno się od niej oderwać aż do ostatnich stron, szczególnie że autor na ostatniej prostej co rusz zaskakuje nieoczekiwanymi twistami.

Książka Weina jest nie tylko pasjonującą opowieścią, ale również głęboką refleksją nad aktualnymi problemami świata i ich możliwymi konsekwencjami. To obowiązkowa pozycja dla każdego, kto w dobie szybkiego rozwoju sztucznej inteligencji, zmian klimatycznych i narastającego napięcia na arenie międzynarodowej zadaje sobie pytanie, do czego nas to może doprowadzić. Jego wizja nie pozostawia cienia nadziei, co podsumowują słowa: "Dwie bandy nie mogą się dogadać ze sobą w kwestii, jak uratować ludzkość [...]. Zabijają się, bo chcą sobie pomóc".

Po zamknięciu książki oryginalny głos debiutującego autora jeszcze długo nie znika z głowy czytelnika, pozostawiając niepokojące pytanie: czy to tylko złowroga fantazja, czy też nieuchronna przyszłość.  

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: książki | literatura
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy