​Hiszpańska fiesta Enrique w Trójmieście

emptyLike
Lubię to
Lubię to
like
0
Super
relevant
0
Hahaha
haha
0
Szok
shock
0
Smutny
sad
0
Zły
angry
0
Udostępnij

Po zeszłorocznym, całkowicie wyprzedanym koncercie w Krakowie, "książę latynoskiego brzmienia" - Enrique Iglesias - powrócił do Polski. Repertuar z ostatniej płyty oraz swoje największe przeboje zaprezentował w trójmiejskiej Ergo Arenie 17 maja.

Boski Enrique w Ergo Arenie
Boski Enrique w Ergo AreniePiotr ZagiellEast News

Ostatni raz boski Enrique gościł w naszym kraju 16 grudnia 2016 w Krakowie. Jako, że ten koncert wyprzedał się do ostatniego miejsca, artysta postanowił w pojawić się Polsce ponownie. Tym razem w Trójmieście - dając tym samym możliwość udziału w wyjątkowym koncercie tym wszystkim, którym nie udało się zdobyć biletów na spotkanie z nim w stolicy Małopolski.

Wydarzenie w Ergo Arenie nie było jednak zwyczajną powtórką z trasy "Sex and love Tour" - trójmiejski koncert zaskoczył nie tylko odmienioną aranżacją sceny, ale też nowym muzycznym programem. Punkt 21:00 piosenkarz pojawił się na scenie wraz z 10-osobowym składem. Scena wcinająca się w płytę koncertową, blisko publiczności, oraz bogata oprawa multimedialna zapowiadała prawdziwy show.

Ogromna dyskoteka

Enrique Iglesias powrócił do Polski 17 maja 2017
Enrique Iglesias powrócił do Polski 17 maja 2017Piotr ZagiellEast News

Iglesias ubrany skromnie, z charakterystyczną wojskową czapeczką na głowie wywołał ogromny aplauz, głównie żeńskiej części publiczności. Jak zwykle w świetnej kondycji rozpoczął energicznie od hitu “Freak" dając przedsmak tego, co czeka publiczność Ergo Areny. Impreza szybko rozkręciła się na dobre: “I Like How It Feels", “Heartbeat", do którego wstępem było gitarowe intro z “Wicked Game" Chrisa Isaaka (taka niespodzianka ;). Na finał piosenki mroki Ergo Areny rozjaśnił pokaz laserowy. Pełna do ostatniego miejsca hala zamieniła się w ogromną dyskotekę.

W kolejne hity wprowadziły nas klasyczne hiszpańskie gitary i dźwięki flamenco. Nie zabrakło największych hitów, jak “Bajlamos", “El Perdón" czy “I Just Wanna Be With You".

Enrique nie rozmawiał zbyt wiele z publicznością, nie chciał zapewne ochładzać gorącej atmosfery wieczoru. Raz tylko przyznał się, że pierwszy raz był w Polsce kiedy miał 18 lat i zupełnie inaczej wspominał nasz kraj.

Zaskoczeniem był cover “Knockin on heaven's door" autorstwa Boba Dylana. Jednak dla mnie było to wykonanie pozostawiające wiele do życzenia. Gdybym był w jury muzycznego show, byłbym raczej na nie.

Kolekcja pamiątek od fanek

Enrique Iglesias z wokalistką z zespołu, fot. Karol Makurat/REPORTER
Enrique Iglesias z wokalistką z zespołu, fot. Karol Makurat/REPORTEREast News

Fiesta trwała w najlepsze. Enrique wiele razy schodził do publiczności w pierwszych rzędach, stawał na barierki, przybijał piątki, rozdawał autografy i non stop kolekcjonował bieliznę, listy miłosne i pluszaki, które skrzętnie chował później pod perkusją.

Kolejnym zaskoczeniem było chwilowe zaciemnienie sali, po którym Iglesias znalazł się na jej drugim końcu, na małym podwyższeniu blisko tłumu. “To dla Polski!" powiedział i zaśpiewał jeden ze swoich największych przebojów “Hero". Wspaniałości tej chwili dodali sami fani, rozświetlając Ergo Arenę tysiącami światełek z telefonów komórkowych. Efekt był spektakularny.

Po tej piosence Enrique wrócił na scenę (tak jak z niej zniknął, czyli został przewieziony schowany w technicznej skrzyni), aby ponownie podnieść temperaturę gorącymi rytmami. Na zakończenie wybrzmiało “Baby I like it", a na publiczność spadły ogromne białe balony z inicjałami E.I., które cała sala - łącznie z gwiazdą - odbijała w rytm muzyki. Półtoragodzinny show zakończył deszcz konfetti. Tym razem, mimo nawoływań fanek, nie było bisów.

Kolejny raz polska publiczność pokazała, że kocha się bawić oraz uwielbia prawdziwy pop i latynoskie brzmienia. Zaś Enrique udowodnił, że mając 42 lata można czuć się i zachowywać jak zakochany nastolatek. Całe show był kompletne, perfekcyjnie wyreżyserowane i nagłośnione, a każdy z członków zespołu dał z siebie 100 procent. A po tym koncercie wielu zostało w głowie: “Bailamos, let the rhythm take you over Bailamos. Te quiero amor mio - Bailamos "...

Krzysztof Pawełek

Styl.pl
emptyLike
Lubię to
Lubię to
like
0
Super
relevant
0
Hahaha
haha
0
Szok
shock
0
Smutny
sad
0
Zły
angry
0
Udostępnij
Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd?
Dołącz do nas
Przejdź na