Reklama

Ikona wszystkiego. Grace Jones wystąpiła na OFF Festivalu i zwaliła nas z nóg

Jeśli dzisiejsza pięćdziesiątka jest starą czterdziestką, to czymże jest dla świata zwykłych śmiertelników "siedemdziesiątka szóstka" Grace Jones? Supergwiazda dała zwalający z nóg show podczas OFF Festivalu, zostawiła nas z nadzieją i rozgrzanymi sercami. To niezwykła kobieta, która może pochwalić się karierą, która nie wykazuje oznak "zużycia". Grace Jones jest prawdziwą siłą natury i zjawiskiem samym w sobie. Przez myśl nikomu nie przechodzi, by coś w niej zmieniać, by do czegoś się "przyczepić". Wszyscy jesteśmy niewolnikami jej rytmu.

- W poniedziałek po pracy jadę kupić hula hop - wykrztusiłam z siebie po sobotnim koncercie Grace Jones. Każdy utwór zaskakiwał czymś innym - a to strojem, a to wokalem, a to aranżem, a to tańcem, a to kręceniem hula hop. Żeby była jasność - Grace wprawiła koło w ruch na początku piosenki i kręciła nim przez cały utwór, poruszając się po scenie, odwracając, śpiewając, zagadując publiczność, przedstawiając zespół. 

Jedno szczęście, że zdjęła buty (niebotycznie wysokie szpilki na platformach!) - gdyby robiła to w nich, chyba bym się psychicznie nie pozbierała. :-) 

Reklama

Gwiazda ma dziś 76 lat. Urodziła się na Jamajce, szybko zyskała sławę w latach 70. jako piosenkarka, modelka i aktorka, współpracując z największymi w branży - od Helmuta Newtona (słynna naga sesja z z Dolphem Lundgrenem, z którym mieli tworzyć współczesnych Adama i Ewę) i Guya Bourdina po Yvesa Saint Laurenta. Była też bywalczynią słynnego Studia 54. 

Czym wryła nam się w pamięć. Dyskotekową estetyką, tak działającą na zmysły - spektakularnymi nakryciami głowy od samego Philipa Treacy'ego po lureksowe, często o ostrej, wyrazistej formie, garnitury i wszelkiego rodzaju blask - brokat, kamienie. Zresztą, cała była bodaj pionierką starannie wypracowanego wizerunku - wyrazistego, fantazyjnego, ukierunkowanego i unikalnego, jak stroje, które nosiła. To ona była inspiracją dla Annie Lenox, czy Lady Gagi. Ta druga miała powiedzieć kiedyś: "Nikogo nie kocham bardziej niż Grace Jones. Ona jest jak mój osobisty Jezus". Niewzruszona Jones odrzuciła jednak propozycję współpracy, kwitując ją słowami: "Wolałabym pracować z kimś bardziej oryginalnym i kimś, kto mnie nie kopiuje".

Trudno nie czuć szczerego zachwytu, podziwu, ale i lekkiego niepokoju, przeglądając zdjęcia Grace Jones. Niewiarygodne, ale te same uczucia, może nawet silniejsze z uwagi na wiek Jones, towarzyszyły nam wszystkim na OFF-ie. Na katowickim koncercie mieliśmy okazję zobaczyć legendarne już przebieranki na własne oczy. Grace Jones od początku była uosobieniem wspaniałości. I jest nim nadal, jeszcze wspanialszym.

Te kości policzkowe! Te cienie na powiekach! Te brwi! Ta fryzura! Każdy element jej wyglądu jest tak samo charakterystyczny jak poprzedni i utorował drogę wielu trwałym trendom, zarówno w świecie urody, jak i mody. Właściwie, o swoich kultowych króciutkich włosach powiedziała kiedyś:

Grace Jones - ikona wszystkiego

Modelka, aktorka, piosenkarka, dziewczyna Bonda - i wszystko to na własnych zasadach. Wielu zainspirowała, ale niewielu może dorównać dzikiej wielkości tej ikony lat 80.

"Scena Grace to nie fasada, to nie podróbka — to manifestacja" — powiedziała Sophie Fiennes, brytyjska reżyserka, autorka dokumentu o Grace. I tak jest. Tu zgadza się wszystko i jednocześnie nie zgadza się nic. Jones wymyka się schematom, stereotypom, szufladkom i wszelkim innym regułom. Grace Jones jest - jak w tytule filmu Fiennes - życiodajnym światłem.

Jak jesz śniadanie? Bo Grace Jones robi to w paryskim hotelu w futrze narzuconym na nagie ciało i z butelką szampana u boku. 

Nie ma co narzekać na strzykanie w kościach po czterdziestce. Czas wskoczyć w hula hop i bawić się z życiem.

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy