W PRL emaliowane naczynia były hitem. Teraz znów wracają do łask
Jeśli zapytać nasze mamy i babcie, z czym kojarzy im się Olkusz, z dużą dozą prawdopodobieństwa wskażą na garnki. W czasach PRL niemal w każdym, polskim domu gospodynie przyrządzały posiłki, używając właśnie wyrobów emaliowanych z Olkusza. I choć czasy się zmieniły, a na rynku nie brakuje nowoczesnych naczyń, to wszystko wskazuje na to, że wraca moda na emaliernictwo.
Krzysztof Madej przez ponad szesnaście lat pracował i zdobywał doświadczenie w słynnej na całą Polskę fabryce produkującej naczynia emaliowane Emalia Olkusz S.A. Fabryka założona w 1907 r. przez austriackiego przedsiębiorcę Petera Westena jako Akcyjne Towarzystwo Tłoczonych i Emaliowanych Wyrobów Westen Spółka Akcyjna przez dziesiątki lat była źródłem utrzymania znacznej części społeczności Olkusza.
W czasach swojej świetności fabryka zatrudniała ponad sześć tysięcy osób, jednak na skutek wielu reform, transformacji po 1989 r. i zmian właścicielskich, fabryka zaczęła borykać się z wieloma problemami.
I choć Madej w firmie odpowiadał za kontakt z klientami, to był stałym bywalcem hal produkcyjnych, gdzie przyglądał się całemu procesowi wytwarzania wyrobów emaliowanych. Zakład musiał ogłosić upadłość w 2014 roku, a na horyzoncie pojawił się nowy właściciel. Niestety niedługo później linia produkcyjna stanęła i zaczęły się zwolnienia.
Krzysztof Madej przyznaje, że zakochał się w swojej pracy, ale gdy zakład nie miał już żadnej możliwości rozwoju, wziął sprawy w swoje ręce. Posiadał teoretyczną wiedzę z zakresu obsługi maszyn i emaliernictwa, jednak doskonale zdawał sobie sprawę, że sam nie będzie w stanie podołać wyzwaniu, jakim miało być uruchomienie własnej fabryki produkującej wyroby emaliowane.
Wraz ze mną z firmy zwolniono mnóstwo osób, które większość swojego życia poświęciły tej profesji. Byli najlepszymi fachowcami w Polsce od produkowania wyrobów emaliowanych. Ja natomiast za wszelką cenę chciałem, aby sięgająca ponad 100 lat tradycja olkuskiej emalierni przetrwała
Krzysztof postanowił uruchomić od podstaw własną fabrykę wyrobów emaliowanych, zatrudniając ludzi z kilkudziesięcioletnim doświadczeniem pracy z emaliami. Zainwestował wszystkie oszczędności, zebrał zespół i w 2018 roku powstała firma pod nazwą Olkuskie Wyroby Emaliowane.
I choć początki, jak to zwykle bywa, nie należały do łatwych, dziś jego firma produkuje najróżniejsze przedmioty pokryte emalią. Wśród nich są takie przedmioty codziennego użytku jak taborety emaliowane, stoły czy unikatowe meble, mające wymiar artystyczny - zaprojektowane i wykonane przez polską artystkę Bognę Jarzemską-Misztalską, malarkę tworzącą niepowtarzalne dzieła z emalii i metalu.
W firmie Krzysztofa Madeja produkuje się różnorodne naczynia emaliowane: garnki proste, garnuszki, garnuszki wypukłe baryłkowate, rondle, kafejniki, imbryki, miski, miski ryżowe, kubki stożkowe, kubki late, talerze płytkie i głębokie, deserowe, cedzidła-durszlaki, półmiski, wiadra, tace, świeczniki, podstawki pod jajka, dzbanki, wazony, gęsiarki, brytfanny, mydelniczki, miski dla psów i wiele, wiele innych.
Produkty Olkuskich Wyrobów Emaliowanych w większości trafiają na zachodnie rynki. Sięgają po nie branże turystyczne, odzieżowe, farmaceutyczne, gastronomiczne czy artyści i muzea, prosząc o wykonanie gadżetów emaliowanych z ich logotypem.
Co sprawia, że wyroby emaliowane z Olkusza są tak wyjątkowe? - To przede wszystkim ręczna praca wielu ludzi z pasją i długie godziny poświęcone na każdym etapie produkcji, by finalnie produkt był jak najlepszej jakości i miał niepowtarzalny, olkuski wygląd - dodaje Krzysztof Madej.
ZOBACZ, JAK POWSTAJĄ WYROBY EMALIOWANE W OLKUSZU:
Madej spędził setki godzin na udoskonalaniu starych, pamiętających nawet okres powojenny, maszyn, a te, które zdaniem wielu nadawały się wyłącznie na złom, naprawił i tchnął w nie nowe życie. W Olkuskich Wyrobach Emaliowanych wszystko powstaje od zera - włącznie z przygotowywaniem masy emalierskiej, a to z kolei jedna z najbardziej strzeżonych tajemnic firmy.
- Olkusz słynie na całą Polskę z wyrobów emaliowanych, dlatego bardzo zależało mi na kontynuowaniu tego dziedzictwa. Z pomocą tych wszystkich wspaniałych ludzi, którzy mają tak niebagatelne doświadczenie w tym fachu i przede wszystkim pasję do tego, co robią, nadal możemy szczycić się olkuskim emaliernictwem - mówi właściciel Olkuskich Wyrobów Emaliowanych.
Proces wyprodukowania jednego garnuszka emaliowanego to ręczna praca ponad 20 osób. Sam proces jest bardzo skomplikowany i czasochłonny.
- Kupujemy blachę w arkuszach, następnie musimy dokładnie pociąć ją w paski. Z kolei z pasków tniemy krążki. Taki element trafia na prasę, gdzie jest tłoczony, co wymaga przeprowadzenia kilku operacji na maszynie. Po tłoczeniu trafia do odtłuszczania, a w tym czasie robimy uchwyt do garnuszka, który także musi zostać odtłuszczony. Wytłoczony korpus garnuszka i uchwyt trafiają na dział zgrzewania, gdzie są ze sobą łączone. Po tym etapie całość trafia do emalierni. I tutaj zaczyna się dziać magia. Wszystko emaliujemy ręcznie dla tego każdy nasz wyrób jest taki wyjątkowy i niepowtarzalny - mówi Interii szef fabryki.
- Pierwszym krokiem jest emaliowanie garnuszka emalią podstawową, gruntową, która pozwoli nam przystąpić do kolejnych faz emaliowania. Po wypaleniu garnuszka w piecu gruntowym trafia na pola ręczne gdzie emaliujemy wewnątrz potem suszymy wyrób następnie rozpoczynamy proces emaliowania na zewnątrz, suszenie, obcieranie obrzeża i uchwytu, brzegowanie. I wówczas taki wyrób trafia do pieca. Potem powtarzamy te czynności od nowa na tym samym wyrobie raz jeszcze. Znowu trafia do pieca, a na koniec nakładamy kalki, gdzie kolejny raz zostaje wypalony w piecu emalierskim - tłumaczy Interii zawiły proces produkcji Krzysztof Madej.
Madej na pytanie, dlaczego nadal używa metod emaliernictwa sprzed 100 lat, mówi wprost: Wychodzę z założenia, że taki produkt wytwarzany ręcznie, według sprawdzonych metod, zachowuje swoją jakość, ale przede wszystkim - i choć zabrzmi to górnolotnie - ma swoją duszę i charakter - dodaje na koniec Krzysztof Madej.