Podróż marzeń do urokliwej Słowacji
Słowacka stolica nie jest najszczęśliwiej położona. Zbyt blisko Wiednia i Budapesztu, by toczyć równą walkę o turystów. Ale... kto tak myśli, robi błąd! Trzeba tu przyjechać, choćby na weekend.
Małe wielkie miasto, czyli słowacka stolica nad modrym Dunajem
Zwiedzanie trzeba zacząć od Bratysławskiego Zamku, który stojąc na prawie stumetrowej skale góruje nad miastem. Dzisiaj, po renowacji, jest też jednym z najpiękniejszych zabytków. Jego historia jak w pigułce pokazuje też bogatą i skomplikowaną historię miasta.
W IX wieku był tu gród w granicach Państwa Wielkomorawskiego. Tyle że niedługo potem znalazł się pod panowaniem Madziarów, którzy jako pierwsi wznieśli tu twierdzę. Gdy musieli ustąpić pola napierającym na Europę Turkom, w 1536 roku Bratysława stała się stolicą Królestwa Węgierskiego, a rozbudowany zamek - rezydencją królów. Kształt zbliżony do obecnego nadała mu habsburska cesarzowa Maria Teresa, która Bratysławę po prostu kochała.
Spacerując wokół wspaniałej budowli wzniesionej na planie kwadratu, z czterema wieżami w narożnikach, warto zatrzymać się na reprezentacyjnym dziedzińcu od strony Dunaju, gdzie od niedawna stoi pomnik księcia Świętopełka, nawiązujący do słowiańskiego początków miasta. Potem zajrzyjmy do Muzeum Narodowego, które ma tu swoją siedzibę i cenne zbiory, a spacer zakończmy koniecznie w najnowszej części obiektu - w odtworzonym właśnie ogrodzie, który tylko czeka, by zabłysnąć pełną krasą.
Teraz nieśpiesznym krokiem możemy już udać się na Stare Miasto. Od razu uwagę przykuwa wieża katedry św. Marcina, zwieńczona repliką korony królewskiej św. Stefana, co ma przypominać, że odbyło się tu 19 ceremonii koronowania królów i królowych węgierskich. Gotycka świątynia pochodzi z XIV w. Pośrodku Rynku Głównego stoi fontanna Maksymiliana, przy której chętnie spotykają się mieszkańcy miasta. Dookoła piękne kamienice, kawiarniane ogródki, często występy artystów na żywo zachęcają, by zabawić tu nieco dłużej.
Uwagę przyciąga Stary Ratusz, najstarszy na Słowacji. Powstał z... połączenia kilku kamienic, które oczywiście przebudowano, ale wciąż pozostał po nich ślad w postaci mozaiki różnych, sąsiadujących obok siebie stylów. Co ciekawe w murze ciągle tkwi kula armatnia z czasu oblężenia miasta przez armię Napoleona. Jedną z atrakcji rynku jest chętnie fotografowana ławeczka, przy której stoi pochylony nad nią żołnierz cesarza Francuzów. Jeśli z rynku ruszymy ulicą Michalską, doprowadzi nas ona do Bramy Michalskiej, jedynej z czterech średniowiecznych bram do miasta, która ocalała. Zwieńczona hełmem z posągiem Michała Archanioła mieści dziś ciekawe muzeum broni. Można na nią wejść, bo widok z 51 metrów wart jest lekkiego wysiłku. Potem zanurzmy się dalej w urocze, wąskie, brukowane uliczki, bo to one tworzą ten niepowtarzalny, wyjątkowy klimat, przenosząc nas w czasy Bratysławy cesarsko-królewskiej.
Właściwie każdy dom jest tu warty uwagi, ale podczas tego spaceru zaskoczy nas też przepychem któryś z okazałych pałaców: Prymasowski, Mirbacha czy Grassalkovicha, gdzie toczyło się całe życie towarzyskie miasta i koncertował Joseph Haydn, a obecnie jest siedzibą prezydenta. W swojej wędrówce uważajmy na rzeźby. "Napoleon" z rynku nie jest jedyny. Gdzieś nagle wyłoni się ze studzienki kanalizacyjnej poczciwy kanalarz Cumil, Schöne Náci, czyli wolny duch Piękny Ignaś zaprosi nas do ulubionej kawiarni albo zza węgła namierzy nas paparazzi, sprawiając, że poczujemy się bardzo ważną osobą. Pomników jest więcej i pełnią tu rolę takich wrocławskich krasnali.
Wieczorem warto skierować się na naddunajskie bulwary i wjechać na UFO - wieżę w kształcie spodka na pylonie Mostu Słowackiego Powstania Narodowego. Widok na fantastycznie oświetlone miasto i rzekę pozostanie z nami na długo. Jeśli starczy nam czasu, wybierzmy się statkiem wycieczkowym do Devina, gdzie warto posnuć się wśród malowniczych ruin zamku. Półtoragodzinna podróż pozwoli nasycić oczy widokami miasta z perspektywy rzeki i nabrać przekonania, że warto będzie tu wrócić.
Dariusz Baran
Zobacz także: