Ryzykowny urlop w kryzysie
Zanim wymarzone wakacje staną się koszmarem, sprawdźmy, co zrobić, żeby tego uniknąć. Mimo zwiększenia sum gwarancyjnych i zapewnień Ministerstwa Sportu i Turystyki, że żaden turysta nie pozostanie za granicą bez pomocy, powinniśmy zachować ostrożność i stale kontrolować kondycję finansową biura podróży, z którym planujemy wybrać się na urlop.
- To miały być wspaniałe wakacje na Kubie, a straciliśmy prawie 20 tys. zł - żalą się Ania i Michał, którzy o bankructwie swojego biura podróży dowiedzieli się z radia w drodze na lotnisko. - Ostatecznie skończyło się na podróży z Wrocławia do Warszawy. Dobrze, że nie zostaliśmy pozostawieni sami sobie, gdzieś na kubańskim lotnisku. Nie odzyskaliśmy ani grosza z pieniędzy, które zainwestowaliśmy w ubiegłoroczny urlop - mówią.
Osoby, które straciły swoje pieniądze, szukają pomocy na forach internetowych, na których takich historii jest mnóstwo. - Tak naprawdę nasz urlop trwał 3 dni. Kolejne były już tylko zastanawianiem się, czy będziemy mieli czym wrócić do domu - relacjonuje Agata, której na szczęście udało się wylecieć z Egiptu zgodnie z planem. - Inni nie mieli tyle szczęścia - dodaje. Kolejni urlopowicze, którzy pojechali z tym samym touroperatorem wrócili do kraju na koszt podatników.
W ubiegłym roku pomocy pozostawionym za granicą turystom udzielili marszałkowie województw, wypłacając brakujące kwoty i finansując ich powroty do kraju. Na sprowadzenie klientów wszystkich upadłych biur wydali łącznie blisko pół miliona złotych, a pieniędzy tych już nie odzyskali. W tym roku resort sportu i turystyki zapowiedział, że w razie bankructwa biura podróży, koszty powrotów w pierwszej kolejności pokrywane będą z gwarancji bankowych, a jeśli te okażą się niewystarczające, za sprowadzenie turystów do kraju odpowiedzialna będzie Polska Organizacja Turystyczna.
Gwarancje zwiększą bezpieczeństwo
Lawina upadłości biur podróży wymusiła na Ministrze Finansów podjęcie zmian w ustawie dotyczącej wymaganej wysokości sumy gwarancji bankowej lub ubezpieczeniowej. Gwarancje te muszą opiewać na co najmniej minimalne kwoty sum gwarancyjnych. Zostały one znacząco podniesione, co z kolei ma zwiększyć bezpieczeństwo podróżujących. - W sytuacji niewypłacalności, suma ta dzielona jest na pokrycie kosztów poszkodowanych klientów biura turystycznego. By zwiększyć bezpieczeństwo swoich klientów, niektórzy touroperatorzy wykupili ubezpieczenia na kwotę wyższą, niż przewiduje ustawa - tłumaczy Aleksandra Kowalczyk, dyrektor Departamentu Ubezpieczeń Turystycznych SIGNAL IDUNA. Choć przepisy weszły już w życie, obecne ubezpieczenia z niższymi kwotami będą obowiązywały do końca okresu ich ważności. Część biur i agencji turystycznych ma więc umowy na "starych zasadach".
Zaciskamy pasa
Choć w dalszym ciągu korzystamy z ofert biur podróży, ich sytuacja nie jest najlepsza. W obawie przed bankructwami, wiele osób decyduje się na wpłatę pieniędzy tuż przed wyjazdem na urlop, a nie jak kiedyś, z kilkumiesięcznym wyprzedzeniem. Tymczasem biura muszą wpłacać zaliczki za rezerwacje hoteli i transport z dużym wyprzedzeniem. Te, które nie mają wystarczających środków, mogą mieć problemy z utrzymaniem dobrej kondycji finansowej. Oprócz kryzysu zaufania, także ta branża odczuwa skutki pogarszającej się sytuacji gospodarczej. Raczej zaciskamy pasa, a wakacje w Egipcie nie są produktem pierwszej potrzeby.
Sprawdzanie receptą na udane wakacje
Ministerstwo Sportu zapewnia, że żaden turysta nie pozostanie za granicą bez opieki i każdy może liczyć na bezpieczny powrót do domu bez ponoszenia dodatkowych kosztów. W dalszym ciągu powinniśmy jednak zachowywać szczególną ostrożność przy wyborze touroperatora i przede wszystkim sprawdzać, komu powierzamy nasze pieniądze.
Można to zrobić w rejestrach organizatorów turystki i pośredników turystycznych, których aktualny spis znajduje się w Urzędach Marszałkowskich, na stronach Polskiej Izby Turystyki oraz na www.turystyka.gov.pl. Zapytajmy również touroperatora, czy uregulował składki ubezpieczenia i jaka jest wysokość sumy gwarancyjnej.
Powinniśmy także zorientować się, w jakiej kondycji finansowej jest firma, z którą chcemy wybrać się na wakacje. Warto upewnić się także, czy nasz przewoźnik posiada aktualny certyfikat Rzetelnej Firmy, który jest potwierdzeniem wiarygodności i dobrej kondycji finansowej przedsiębiorstwa. Dodatkowo, każdy turysta może sprawdzić swoje biuro podróży w Serwisie Ochrony Konsumenta, usłudze Krajowego Rejestru Długów Biura Informacji Gospodarczej, adresowanej właśnie do konsumentów. Wystarczy znać jego NIP.
- Informacja o tym, że biuro podróży trafiło do KRD jako dłużnik powinna być dla każdego wyraźnym sygnałem ostrzegawczym, nawet jeśli kwota długu jest niewielka. W bazie danych Krajowego Rejestru Długów znajdują się 454 dopisane biura podróży i agencje turystyczne, a suma ich długów to ponad 8,9 mln zł - informuje Adam Łącki, prezes Zarządu Krajowego Rejestru Długów. - Na szczęście, wygląda na to, że poszliśmy po rozum do głowy. Liczba raportów pobranych z KRD w 2012 roku wzrosła trzykrotnie w porównaniu z 2011 rokiem - dodaje Łącki.
Ania i Michał w tym roku pojadą na wakacje na własną rękę. Boją się, że znów stracą swoje pieniądze. Kolejne upadłości biur podróży nie zapowiadają zmian na lepsze. Oczywiście nie powinniśmy rezygnować z korzystania z ofert biur podróży - wystarczy zachować podstawowe środki ostrożności.