Tu dzieci malują ziemię czarną kredką. Hrubieszów - perełka polskiego wschodu
Patrząc na mapę Polski, Hrubieszów zdaje się być ostatnim przystankiem przed kompletnie innym światem po drugiej stronie rzeki. Jednak to tutaj słońce wstaje najwcześniej - więc trudno mówić o końcu Polski tam, gdzie wszystko się zaczyna. Tu przeplatają się losy Staszica, Prusa i Hubala, tu znajdziesz ślady żydowskiej kultury, usłyszysz dźwięk cerkiewnych dzwonów i spróbujesz kultowej pizzy i lodów . Ba, Hrubieszów ma swój ślad nawet w historii "Transformersów"!

Tekst jest częścią cyklu "Polska na własne oczy" - podróżniczej akcji Interii, w ramach której w każdym tygodniu zabieramy Was do innego województwa. Odkrywamy to, co mniej znane, przywołujemy zapomniane historie, opisujemy ludzi i miejsca, dzięki którym dany region jest wyjątkowy. Teraz jesteśmy w województwie lubelskim.
Ruszaj z nami w drogę!
***
Tam, gdzie pierwszy promień słońca dotyka polskiej ziemi
Hrubieszów to najdalej wysunięte na wschód miasto w Polsce - raptem pięć kilometrów od ukraińskiej granicy, nad leniwą Huczwą, która wpada do Bugu. Na mapie - kres, ale w rzeczywistości - samo serce pogranicza, miejsce, gdzie od setek lat ścierają się i przenikają tradycje, języki, smaki i zapachy.
To, że Hrubieszów dzierży tytuł "najbardziej wschodniego miasta Polski", jest świetnym pretekstem, by skręcić tu choćby na weekend. Zjechać z utartych szlaków, wyhamować, spojrzeć w nieco inną stronę niż zwykle - i odkryć, że ten "koniec mapy" jest początkiem niezwykłych opowieści.
Jak namalować ziemię? Czarną kredką!

W każdym szkolnym piórniku leży brązowa kredka - i to ona zwykle służy do rysowania ziemi. Ale w Hrubieszowie bywa inaczej. Tu dzieci, gdy malują pole, instynktownie sięgają po czarną. Dlaczego? Bo ziemia faktycznie jest czarna.
Okolice miasta słyną z czarnoziemów - jednych z najżyźniejszych gleb na świecie, tworzonych na lessach Kotliny Hrubieszowskiej. To dzięki nim plony są obfite, a krajobraz latem przypomina złotą falę kłosów zbóż, ciągnącą się aż po horyzont i nadającą okolicy sielski charakter.

Miasto wielu imion i losów
Pierwsze wzmianki o Hrubieszowie sięgają XIII wieku. Początkowo była to niewielka osada, znana jako Rubieszów lub Rubieszówka. Stare nazwy miasta nie pochodzą od słowa "rubież", jak sugerowano niegdyś, lecz najprawdopodobniej od ruskiego imienia Hrubiesz (pol. Grubiesz, Grabiesz, Grębosz) - osoby, od której osada mogła wziąć nazwę.
Przez wieki Hrubieszów przechodził z rąk do rąk - był częścią ziem polskich, ruskich, a później znalazł się pod zaborem austriackim. Od zawsze przyciągał ludzi wędrujących z zachodu na wschód i odwrotnie, położony na ważnym szlaku handlowym i komunikacyjnym.
Mimo wieloletnich zawirowań miasto zachowało swoje znaczenie i rozwijało się szczególnie dzięki Stanisławowi Staszicowi - filozofowi, działaczowi i filantropowi. To właśnie on w 1816 roku utworzył tu Towarzystwo Rolnicze Hrubieszowskie, pierwszą w Polsce spółdzielnię rolniczą. W jego wizji Hrubieszów miał stać się centrum nowoczesnego rolnictwa i edukacji, a jego inicjatywy do dziś budują tożsamość i wyjątkowy klimat miasta.
Ślady, które bolą - żydowskie dziedzictwo

Przed wojną Hrubieszów był miastem wielokulturowym. Żydzi stanowili nawet połowę mieszkańców - mieli swoje sklepy, warsztaty, szkoły, synagogi. W czasie II wojny światowej to życie zostało brutalnie przerwane.
Cmentarz żydowski przy ul. Kruczej - kirkut - służył swojej społeczności do wybuchu II wojny światowej. Po zajęciu miasta przez okupantów wprowadzono liczne represje wobec Żydów, a kirkut został wykorzystany jako miejsce masowych egzekucji. W 1942 roku Niemcy utworzyli w Hrubieszowie getto. Kilka tysięcy Żydów zostało stłoczonych w nieludzkich warunkach, wielu wywieziono do obozu zagłady w Sobiborze.
Między złotymi kopułami a starym dworem - sakralne i historyczne oblicze Hrubieszowa
Serce Hrubieszowa bije na rynku, a spacerując po nim, trudno nie zauważyć charakterystycznych wąskich kamieniczek z podcieniami, które miejscowi z humorem nazywają "sutkami". Nazwa pochodzi od sukiennic, czyli kamienic z przeszklonymi lub arkadowymi przejściami pod budynkami, które chroniły przechodniów przed deszczem i słońcem, a kiedyś pełniły też funkcję pasażu handlowego. Sprzedawano tu sukno, tkaniny i drobiazgi, stąd nazwa "sukiennice".

Spacer po rynku to także podróż w czasie - wystarczy skręcić w jedną z bocznych uliczek, by dotrzeć do domu, w którym urodził się Bolesław Prus, jeden z najwybitniejszych polskich pisarzy. Obecnie w domu funkcjonuje parafia kościoła św. Mikołaja. Stojący w parku obok pomnik autora "Lalki" przypomina o silnym związku literata z tym miastem.

Nieopodal, w centrum miasta, stoi jeden z najstarszych obiektów sakralnych - Kościół św. Mikołaja. Jego mury wzniesiono w połowie XVIII wieku z inicjatywy dominikanów, a kiedyś przy kościele istniał klasztor. We wnętrzu wciąż zachwycają późnobarokowe ołtarze i obrazy, które pamiętają dawne pokolenia.

Naprzeciwko Kościoła św. Mikołaja stoi cerkiew prawosławna pw. Zaśnięcia Najświętszej Maryi Panny. Przyciąga wzrok od razu dzięki złocistym kopułom. Ma ich aż trzynaście, co czyni ją jedyną taką cerkwią w Polsce i jedną z zaledwie dwóch na świecie - druga stoi w Finlandii. Spacerując wokół świątyni, trudno nie zachwycić się tym niecodziennym połączeniem bizantyjskiego przepychu i lokalnego klimatu Hrubieszowa.

Jeszcze inną opowieść kryje barokowo-klasycystyczny Dwór Du Chateau, wzniesiony w 1791 roku na miejscu dawnego hrubieszowskiego zamku, zniszczonego podczas najazdu wojsk Bohdana Chmielnickiego. Na początku XIX wieku dwór był w posiadaniu ks. Stanisława Staszica, który rozwijał tu swoją wizję nowoczesnego rolnictwa.
Dopiero w 1848 roku przeszedł w ręce Piotra Aleksandra du Chateau, a jego rodzina przez kolejne lata wprowadzała liczne zmiany w funkcjonowaniu budynku - działała tu apteka, a w czasach caratu istniała tajna szkoła dla dziewcząt. Podczas II wojny światowej Niemcy przebudowali budynek, a po wojnie stał się siedzibą NKWD.
Dziś Dwór Du Chateau tętni kulturą - mieści się tu Muzeum im. Stanisława Staszica, prezentujące bogatą historię regionu, od archeologii po sztukę współczesną, w tym dzieła malarza Pawła Gajewskiego. Oficyny dworu goszczą również Towarzystwo Regionalne Hrubieszowskie i Powiatową Bibliotekę Publiczną, tworząc centrum lokalnej pamięci.

Prus, Zin, Hubal i… Transformersi
Hrubieszów wydał na świat postaci niezwykłe. W 1847 roku w Hrubieszowie urodził się wspomniany Aleksander Głowacki, znany później jako Bolesław Prus - jeden z najwybitniejszych pisarzy polskiego pozytywizmu. Choć miasto opuścił w młodym wieku, zawsze podkreślał swoje związki z rodzinnym Hrubieszowem.
W 1925 roku w Hrubieszowie urodził się Wiktor Zin - wybitny architekt, rysownik i popularyzator wiedzy o zabytkach. Jego program telewizyjny "Piórkiem i węglem" cieszył się ogromną popularnością, a charakterystyczne kreski Zina ożywiały polskie pałace i kościoły na ekranie. Był także generalnym konserwatorem zabytków w latach 1977-1981 oraz głównym architektem Krakowa (1958-64).
W Hrubieszowie znajduje się jego rodzinny dom, tzw. "Zinówka", przy ul. Kilińskiego 10. Jest to drewniany dworek z przełomu XIX i XX wieku, w którym Wiktor Zin spędził dzieciństwo, ucząc się od swojego dziadka, mistrza malarsko-pozłotniczego Szymona Zina.

W 1923 roku w Hrubieszowie urodził się Henry Orenstein (właściwie Henryk Orenstein) - przedsiębiorca, wynalazca i ocalały z Zagłady. Po wojnie wyemigrował do Stanów Zjednoczonych, gdzie zdobył ponad 100 patentów, w tym na kultową linię zabawek Transformers - tak, to te same, które dziś królują w kinie i popkulturze. Kto by pomyślał, że z hrubieszowskiego pogranicza ruszy iskra, która podbije Hollywood?
Henry Orenstein był też jednym z najstarszych pokerzystów na świecie - w wieku 71 lat wygrał turniej World Series of Poker, a mając 82 lata zajął siódme miejsce w Pokerowych Mistrzostwach USA, trafiając w 2008 roku do "Poker Hall of Fame". To on wynalazł "hole camera", dzięki której poker stał się sportem telewizyjnym, oraz współprodukował kultowy program "High Stakes Poker".
Mało kto wie, że Hrubieszów ma swój epizod w historii legendarnego majora Henryka Dobrzańskiego, znanego jako "Hubal". To właśnie tutaj, w latach 30. XX wieku, młody oficer kawalerii stacjonował w garnizonie, służąc w 2. Pułku Strzelców Konnych. Hubal zapisał się w pamięci mieszkańców nie tylko jako żołnierz - był też zapalonym sportowcem i miłośnikiem koni, często widywanym na zawodach jeździeckich. Choć jego szlak bojowy rozsławił inne miejsca w Polsce, dla Hrubieszowa pozostał częścią jego barwnej historii wojskowej i symbolem niezłomności.

Smaki z historią - od lodów po kultowe zapiekanki
Jeżeli ktoś myśli, że Hrubieszów to tylko historia i zabytki, niech spróbuje spojrzeć na niego przez… kubki smakowe. Tu lokalne smaki mają swoją historię i duszę, której nie znajdzie się nigdzie indziej.

Na ul. Staszica stoi niepozorny lokal, który przetrwał prawie osiem dekad - Wytwórnia Lodów Duławscy. Założona w 1944 roku, wciąż działa w tym samym miejscu. Dziś przy ladzie stoi starszy pan, syn założycieli, który serwuje lody dokładnie tak, jak robiono je za czasów jego rodziców. Wanilia, śmietanka, truskawka - niby klasyka, a jednak smakują zupełnie inaczej. Może to zasługa oryginalnej receptury, a może tego, że czas w tym miejscu jakby się zatrzymał.

Ale Hrubieszów to też raj dla fanów szybkiego, lokalnego jedzenia. Zapiekanki u Szkaleja to legenda, która od dziesięcioleci przyciąga mieszkańców i gości. Długa, chrupiąca bułka, pieczarki, ser i ketchup - niby proste połączenie, a smak zostaje w pamięci na długo, przywołując wspomnienia młodzieńczych spacerów po mieście.

Nie można też ominąć pizzerii Margos, miejsca kultowego dla mieszkańców. Ich pizza to coś więcej niż zwykła pizza - grube ciasto, niewielka średnica, spora porcja dodatków i dużo sera sprawiają, że bliżej jej do zapiekanki lub pizzerinki niż klasycznej włoskiej pizzy. Uwagę przykuwają też oryginalne nazwy pizzy, np. szynkowa, boczkowa, gyrosowa czy tuńczykowa. Dla Hrubieszowa Margos to marka, która zyskała status lokalnego przysmaku: tu każdy zna ten smak i wraca po niego z nostalgią.
Browar Sulewski - od kasyna do współczesnej legendy
Browar Sulewski w Hrubieszowie to miejsce, które łączy tradycję z rzemieślniczym podejściem do piwowarstwa. Choć pierwotnie funkcjonował jako kasyno wojskowe, a później browar restauracyjny, dziś jest nowoczesnym kompleksem obejmującym hotel, restaurację i browar.

W sercu browaru znajduje się instalacja do warzenia piwa. Goście mogą spróbować trunku warzonego z pasją i w 100 procentach z naturalnych składników.
Dworzec, jeleń i Kino Plon
Nowy dworzec autobusowy to taka mała duma Hrubieszowa. Świeży, funkcjonalny, ale wcale nie oderwany od miasta - pasuje do jego klimatu. A tuż przed nim stoi on - jeleń z miejskiego herbu. Dumny, spokojny, trochę jak gospodarz witający podróżnych. To właśnie jeleń od wieków symbolizuje siłę i odnowę Hrubieszowa, więc nic dziwnego, że stał się jego najbardziej fotogeniczną wizytówką. Kto tu nie zrobił sobie zdjęcia, ten jakby w ogóle nie był w Hrubieszowie!

A jeśli skręcisz kawałek dalej w stronę centrum, trafisz na Kino Plon - miejsce, które zna każdy mieszkaniec. To nie jest zwykłe kino, to kawał historii miasta. Kiedyś spotykała się tu cała społeczność. Dziś wciąż można obejrzeć różne filmy - i nowe, i stare, w scenerii, która pachnie dawnymi czasami. Seans w Kinie Plon to nie tylko film, ale też podróż do przeszłości.

Bug - rzeka pogranicza
Kilka kilometrów od Hrubieszowa płynie Bug - rzeka graniczna, dzika i kapryśna. Raz szeroka i spokojna, rozlewając się leniwie po okolicznych łąkach, innym razem rwąca i wezbrana, przypomina, że natura nie znosi rutyny. Poziom wody czasami zależy od regulacji po stronie ukraińskiej, więc każdy, kto przychodzi nad rzekę, może trafić na zupełnie inne oblicze Bugu.

Muszą tu koniecznie przyjechać miłośnicy ptaków - nad brzegami gniazdują czaple siwe, bociany białe i czarne, zimorodki, kaczki, siewki, bieliki, a czasem rybołowy. Latem Bug staje się miejscem spływów kajakowych - wiosłując można nie tylko podziwiać krajobraz pogranicza, ale też obserwować życie rzeki z bliska.

625 lat i herb z jeleniem
W 2015 roku Hrubieszów obchodził 625-lecie istnienia. Z tej okazji w centrum miasta powstał kwietnik uformowany w kształt liczby 625 obok herbu przedstawiającego głowę jelenia.

Dlaczego jeleń? To symbol odnowy i siły, nawiązanie do legend i tradycji regionu. Herb widnieje na budynkach i dokumentach, ale też w miejskiej przestrzeni - jak przypomnienie, że Hrubieszów, choć mały, ma swoją dumę i tożsamość.
To, co dla turysty bywa "końcem mapy", dla mieszkańca jest centrum świata. Hrubieszów nie jest końcem Polski. Jest jej początkiem.

Polacy kochają podróżować, a my chcemy im w tym towarzyszyć, służąc dobrą radą, co można zobaczyć w naszym pięknym kraju. Może wspaniałe atrakcje czekają dosłownie tuż za rogiem?
Cudze chwalicie, swego nie znacie - pisał poeta. I my chcemy pokazać, że faktycznie tak jest. W tym roku będziemy w warmińskich lasach, nad Łyną, w Białowieży, Ciechocinku, na Roztoczu i w wielu innych miejscach. Ruszaj z nami!
Inne teksty z akcji "Polska na własne oczy" przeczytasz tutaj.