Chłopak z poligonu
Sielankowe dzieciństwo, nastoletni bunt, szalone życie studenckie. Zanim został aktorem, studiował... resocjalizację.
Leśna droga. Grupa kilkuletnich chłopców bawi się w wojnę. Z prawdziwą armią mogą mieć zaraz do czynienia, bo teren znajduje się pod nadzorem WOP (Wojsk Ochrony Pogranicza). Najbardziej dokazuje Tomek, który, mimo strachu, zakrada się pod wieżę strzelniczą. To w końcu jego ulubiona zabawa... Czy tym razem się uda, czy zostanie złapany przez jednego z żołnierzy?
- Urodziłem się w Radomiu, ale zaraz po moich narodzinach rodzina przeniosła się do Ustronia Morskiego - opowiada gwiazda serialu "Rodzinka. pl". - Wokół naszego domu był las. To dopiero była frajda! Znajdowaliśmy rzeczy, których teraz już nie ma: stare niemieckie bunkry, wieże obserwacyjne z działami, które wtedy, w latach siedemdziesiątych, nie były jeszcze zdemontowane. To wszystko mocno pobudzało naszą wyobraźnię - opowiada Karolak.
Las był idealnym miejscem do zabawy w wojnę. Tym bardziej że chłopców tropili żołnierze... - Tam nie można było przebywać. Ciągle ganialiśmy się z tymi wopistami. Czasami bywało, że któryś nas schwytał i za ucho zaciągnął do rodziców - śmieje się aktor.
Tata Tomka też był żołnierzem. Jednak w domu oficera nie panowała surowa dyscyplina. We wspomnieniach aktora dominują sielankowe obrazki, które sprawiają, że z przyjemnością wraca do miasteczka swojego dzieciństwa. - Chyba dzięki temu, że mieszkałem nad morzem, tak rzadko teraz choruję. Pamiętam, że kiedy chodziłem z mamą na plażę, a mama bardzo lubiła się opalać i tak jest zresztą do dziś, to ta plaża była zupełnie pusta! Aż trudno w to dzisiaj uwierzyć, ale nikt tam nie przyjeżdżał. Pamiętam też rybackie łodzie, z których kupowaliśmy ryby. To były wspaniałe czasy... - rozmarza się Tomasz.
Oczywiście, zimą mieszkanie nad Bałtykiem nie było aż tak atrakcyjne jak latem, ale rodzice rekompensowali synowi brak zabaw na świeżym powietrzu bogatym życiem towarzyskim.
- Bardzo lubili przebywać ze wszystkimi znajomymi z naszego bloku - mówi Karolak. Były też inne przyjemności. To właśnie w Ustroniu rozwinęło się hobby aktora, któremu jest wierny do dzisiaj. - Jedno z moich pierwszych wspomnień to Ford Mustang na niemieckich numerach, z wbudowanym telewizorem. Przyjechał nim turysta. Gdy tylko go zobaczyłem, zwariowałem na punkcie motoryzacji.
Kiedy aktor miał siedem lat, urodził się jego brat Piotr. Tomek szybko przyzwyczaił się do nowej sytuacji i obowiązków. - Musiałem odprowadzać Piotrka do przedszkola - wyjaśnia. - Ale nigdy nie miałem problemu z zazdrością o brata. Mama mi mówiła, że tylko przez jeden dzień byłem obrażony. A potem bujałem go na nodze, chodziliśmy na spacery, oczywiście dzieliliśmy pokój.
Sielanka trwała do 1980 roku. Sytuacja polityczna w Polsce stawała się coraz trudniejsza. Pewnego dnia tata odebrał telefon z centrali... Rodzina Karolaków musiała opuścić nadmorski kurort i przeprowadzić się bliżej stolicy - do Mińska Mazowieckiego. Dla Tomka i młodszego Piotra to był szok. - Zostaliśmy wtedy wysłani do dziadków do Radomia. Zdawałem sobie trochę sprawę z tego, co się działo. Dziadek dużo rozmawiał z wujkiem o Solidarności - wspomina gwiazdor. Stan wojenny zastał rodzinę w hotelu wojskowym w pobliżu Mińska. - Ojciec musiał wtedy cały czas być w jednostce - dodaje Tomasz.
Co najbardziej przeżywał mały Tomek? Zmianę szkoły. Tym bardziej że po roku znów musiał przenosić się do kolejnej. - Ja na szczęście dobrze się asymiluję w nowym środowisku, ale spotkało mnie trochę upokorzeń - zdradza.
Po skończeniu szkoły podstawowej Tomek rozpoczął naukę w LO im. Polskiej Macierzy Szkolnej w Mińsku. I odkrył, że ma artystyczną duszę. - Podczas weekendowych wyjazdów do Warszawy pokochałem teatr. W latach osiemdziesiątych zobaczyłem najważniejsze przedstawienia tamtego okresu. Jeździliśmy do teatru Studio, miałem okazję zobaczyć na scenie Tadeusza Łomnickiego i Romana Wilhelmiego. A w szkole organizowaliśmy kółka teatralne. Nie wiedziałem jednak wtedy, że to aż tak na mnie wpłynie, że zaważy na moim życiu - opowiada.
Teatr nie był jedyną pasją nastoletniego Tomka. Z okien mieszkania Karolaków słychać było dźwięki muzyki rockowej, metalowej i punkowej, co nie zawsze podobało się sąsiadom. A przyszły aktor przeżywał bunt młodzieńczy...
- Byłem metalowcem. Zaliczyłem nawet Jarocin. Na ścianie w moim pokoju wisiały plakaty Iron Maiden, Black Sabbath i niemieckiego zespołu Accept. Jeździliśmy na koncerty, festiwale. Nigdy nie zapomnę koncertu Metalliki w katowickim Spodku w 1986 roku. Tata nie był zachwycony, że słucham takich wywrotowych zespołów - opowiada artysta.
Tata miał powody do obaw, bo wraz z eksperymentami muzycznymi zaczęły się eksperymenty z używkami. - Pierwszy papieros, pierwszy alkohol. No, były wtedy tarcia. W tamtym okresie Mińsk Mazowiecki był drugi na liście pod względem zażywania narkotyków. Teraz rozumiem, że rodzice się martwili, choć ja akurat narkotykami się nie interesowałem.
Tomasz Karolak jako Pączki w Tłuszczu
Po maturze w 1989 roku Tomkowi brakowało pomysłu, co dalej robić. Posłuchał rad kolegów i zaczął studiować... resocjalizację. - Moi kumple też tam szli, a ten wydział miał wtedy opinię najbardziej szalonego na Uniwersytecie Warszawskim. Ale właśnie wtedy coraz więcej myślałem o aktorstwie - wspomina Tomasz.
Do egzaminów w krakowskiej PWST podchodził aż cztery razy. Nie miał szczęścia, nadrabiał jednak determinacją i wreszcie się udało! - Oczywiście życie studenckie natychmiast mnie wciągnęło. Byłem szefem fuksówki (czyli otrzęsin - przyp. red.). Możecie zapytać ówczesnych fuksów - potwierdzą, że nie byłem surowy. Jeśli na przykład znaleźliśmy w pokoju kolegi wódkę, to kara musiała być, młody student musiał tę wódkę pić z talerza widelcem - śmieje się aktor.
Sam ponosił karę za swoje wybryki podczas zajęć. Szczególnie zapamiętał te z Anną Polony, u której robił dyplom. - Kiedyś właśnie od pani Anny usłyszałem: "Wzrost masz jak koń, a głos jak dupa wołowa". W szkole teatralnej zrozumiałem, że to dopiero początek drogi i że jeszcze będę się bardzo długo uczył.
Po obronie dyplomu Karolak dostał angaż w Teatrze im. Słowackiego. Życie krakowskiej bohemy bardzo mu odpowiadało, ale wkrótce zapragnął odmiany. - Wtedy razem z Mikołajem Grabowskim, z którym pracowałem jeszcze podczas studiów, jako jego asystent, oraz z innymi aktorami zdecydowaliśmy się wyjechać do Łodzi i tam stworzyć "nową jakość". W ciągu kilku sezonów Teatr Nowy pod dyrekcją Mikołaja stał się jedną z najbardziej znanych scen łódzkich - mówi z dumą Karolak.
Aktor jak zwykle szybko zaadaptował się w nowym środowisku. - Polubiłem Łódź: jej niesamowitą architekturę, biednych, ale szczerych ludzi. Żyliśmy w komunie, w starym mieszkaniu, w którym nie domykały się drzwi. Między nami biegała kilkuletnia Zosia, córka Błażeja i Kasi Peszków. Przyjeżdżali do nas w odwiedziny Jan Peszek, Jan Frycz, Iwona Bielska - wspomina ten niezwykły czas aktor. Twierdzi, że nie marzył o sławie. Jednak los szykował dla niego kolejną niespodziankę...
- Żyłem w przekonaniu, że na zawsze pozostanę aktorem teatralnym - mówi. Ale życie szykowało mu kolejną niespodziankę. Któregoś razu na spektaklu "Kurka Wodna" pojawił się Andrzej Saramonowicz. Zauważył Tomka i zaproponował mu rolę w komedii "Ciało". - Na planie bywało wesoło. Kiedyś Rafał Królikowski, który grał tytułową rolę, zasnął w trumnie. Po skończonych zdjęciach omal go w niej nie zostawiliśmy... - wspomina Karolak.
Właśnie do ról komediowych - m.in. w "Testosteronie" i "39 i pół" - ma największe szczęście. Dzięki nim Tomek jest dziś jednym z najpopularniejszych aktorów w Polsce.
Oskar Maya
SHOW 3/2012