Czego pragną mężczyźni?

Świat się zmienia, ale czy męskie marzenia również? Jaka kobieta jest dla współczesnych mężczyzn ideałem? O tym, co ich wabi, a co odstrasza z psychologiem społecznym Konradem Bocianem.

Bazą kobiecej atrakcyjności są proporcje ciała i symetria rysów twarzy.
Bazą kobiecej atrakcyjności są proporcje ciała i symetria rysów twarzy.123RF/PICSEL

Pamiętacie mit o Pigmalionie, królu Cypru? Pewnego dnia wyrzeźbił w kości słoniowej kobietę swoich marzeń i zakochał się w niej bez pamięci. Miał szczęście - za sprawą bogów zmieniła się w istotę z krwi i kości. Przez wieki historia tej miłości uchodziła za modelowy przykład dążeń mężczyzn do kształtowania kobiet według swoich potrzeb i wyobrażeń. Ale wiele wskazuje na to, że gdyby dziś Pigmalion chwycił za dłuto, okazałoby się, że jest... kobietą. Jak mówi socjolog, prof. Tomasz Szlendak, to płeć piękna chce dziś zmieniać mężczyzn, a lista cech, których u nich szukają, jest bardzo długa.

Pragnienia mężczyzn są prostsze. W sondażach mówią, że lubią, kiedy ona ma długie włosy, nosi sukienki i nie płaci za siebie w kawiarni. I żeby jeszcze nie przeklinała i nie pytała, czy nie jest za gruba. Żeby była seksowna i nie chciała sama jeździć na wakacje. I żeby miała to coś. Co to jest - już nie umieją powiedzieć.

Czy z naukowego punktu widzenia istnieje coś takiego, co nazywamy seksapilem?

Konrad Bocian: - Istnieje, ale nie jest to wdzięk ani szyk, bo to są pojęcia zmienne i trudne do zmierzenia. Jeśli seksapil ma oznaczać kobiecą atrakcyjność i być względnie stałym zestawem cech, to musi być możliwy do uchwycenia w badaniach.

I co to jest?

- Bazą kobiecej atrakcyjności są proporcje ciała i symetria rysów twarzy. Słynny wskaźnik WHR 0,7-0,6 (czyli obwód talii w centymetrach podzielony przez obwód bioder) to oznaka zdrowia i posiadania dobrych genów, mężczyźni pod każdą szerokością geograficzną bezbłędnie go odczytują. Wie pani, że odbierają go także niewidomi? W badaniu przeprowadzonym w 2010 roku poproszono niewidomych mężczyzn o dotknięcie manekinów o różnym WHR. Atrakcyjność tego o wskaźniku 0,7 ocenili najwyżej. Podobnie jest z symetrią rysów - w każdej współczesnej społeczności podobają się twarze symetryczne. Na przykład Angelina Jolie będzie odbierana jako pełna seksapilu zarówno przez mężczyzn z Azji, jak i Ameryki, ponieważ jej twarz jest niemal idealnie symetryczna i uosabia ponadkulturowy prototyp piękna.

Może przy tym mierzeniu coś ważnego wymyka się badaczom? Bo jeśli się rozejrzymy, to chyba nie wszystkie kobiety mające ogromne powodzenie u mężczyzn są piękne i symetryczne jak Angelina?

- Tego nie wiemy, musielibyśmy je zmierzyć. Może właśnie są? Proszę popatrzeć, jak rozwija się przemysł poprawiania urody. Kobiety są dziś każdego dnia poddane presji wykreowanych w Photoshopie wizerunków, idealnie symetrycznych, gładkich i proporcjonalnych. To z jednej strony obniża samoocenę, ale z drugiej zachęca do poprawiania własnego wyglądu. Widziałem statystyki operacji plastycznych oraz zabiegów medycyny estetycznej - widać w nich prawdziwy boom, wzrost o kilkaset procent. W Rosji, i nie tylko, dziewczyny doprowadzają swój wygląd do perfekcji, żeby znaleźć partnera, który wyciągnie je w górę drabiny społecznej. Jest to dość nowe zjawisko społeczne, które pokazuje, jak ogromny wpływ na nasze postrzeganie siebie mają masowe media. To też dowód na prawdziwość tezy psychologii ewolucyjnej, według której panie szukają partnerów zasobnych, z kolei mężczyźni - kobiet młodych, pięknych oraz zdrowych.

większość mężczyzn myśli: kobieta wymarzona to ta, którą potrafię zdobyć i która zaraz potem jest mi wierna, niedostępna dla innych.

Ale są też chyba inne "wskaźniki" seksapilu.

- To prawda, mówi się o sposobie poruszania, kuszącej mowie ciała, gestach, spojrzeniach. One oczywiście też są ważne, ale tu już często wchodzą w grę subiektywne oceny, a nie kategorie naukowe. Jedni mężczyźni wolą kobiety poruszające się jak sportsmenki, inni uwielbiają damskie nogi w szpilkach. W statystykach mogą wygrywać blondynki, ale ogromny procent mężczyzn uzna za atrakcyjniejsze brunetki. Ja natomiast mówię o kategoriach bazowych, ocenianych przez mężczyzn często nieświadomie, na poziomie biologicznym. Przeprowadzono na przykład eksperyment, w którym dano im koszulki noszone wcześniej przez kobiety z prośbą, aby wybrali te, które - ich zdaniem - należą do najatrakcyjniejszych. Mężczyźni badali je tylko węchem i okazało się, że najwyżej ocenili atrakcyjność kobiet, które były w fazie owulacji. Co ciekawsze, w odpowiedzi na zapach kobiety w fazie płodpłodnej ich organizm, jakby przygotowując się do wyzwania, zwiększał produkcję testosteronu. Chcę przez to powiedzieć, że pewne nasze wybory odbywają się poza modą, gustem i wpływami kultury, na nieświadomym poziomie. Przykładem mogą być badania profesora Andrew Elliota z uniwersytetu w Rochester, którego zafascynował fakt, że kobiety wybierając się na randkę z przystojnym mężczyzną, częściej ubierają się na czerwono albo wplatają czerwone elementy do garderoby. Okazało się, że nie robią tego bez powodu - panie w czerwieni są oceniane przez płeć brzydką jako atrakcyjniejsze.

Znany psycholog, badacz mikroekspresji Paul Ekman twierdzi, że mężczyźni nieświadomie uznają za atrakcyjne kobiety, którym na ich widok powiększają się źrenice, bo jest to sygnał zainteresowania i zachwytu.

- Zachwyt jest w ogóle znakomitą metodą uwodzenia. Jeśli kobieta uważnie słucha mężczyzny, patrzy na niego i śmieje się z jego dowcipów, to okazuje w ten sposób, że uważa go za atrakcyjnego i interesującego, a temu trudno się oprzeć. Jeżeli zastanowilibyśmy się, co może zrównoważyć niesymetryczne rysy i za niski wskaźnik WHR, to na pewno wabikiem jest przekonujący zachwyt. Rozmówca widząc, że ktoś docenia jego starania, czuje się lepszy, wyjątkowy, silny i ocenia kobietę jako czarującą i interesującą. To działa bardzo silnie. Trzeba pamiętać, że mężczyźni w ogóle robią wiele rzeczy po to, żeby wzbudzić zachwyt u płci przeciwnej. Są na przykład ciekawe badania amerykańskich uczonych ze Stanford Graduate School of Business, które pokazały, że gdy kobieta lekko dotknie mężczyzny, zaledwie muskając jego ramię, staje się on podatny na ryzykowne zachowania.

W jakim sensie? Zaczyna się popisywać?

- Można tak powiedzieć. Daje większe napiwki, ostrzej gra, szybciej jedzie, chętniej podejmuje ryzyko, zamiast trzymać się bezpiecznych rozwiązań. Na przykład kiedy kelnerka przy podawaniu drinków w kasynie dotknie ramienia grającego, zaczyna on ryzykowniej obstawiać. Przy czym zbadano, że często mężczyźni w ogóle nie są świadomi takiego dotknięcia. To gra wspomnień, która odbywa się poza ich świadomością. Badacze tłumaczą, że dotyk na poziomie biologicznym przypomina mężczyznom dotyk matki i sprawia, że czują się bezpieczniej. I to chwilowe poczucie bezpieczeństwa pozwala im ryzykować.

Coś w rodzaju: jeśli mnie pogłaszczesz, odważę się na więcej?

- Taka jest hipoteza. Ale tak czy inaczej wielu mężczyzn szuka w kobietach matczynego elementu. Bywa, że bardziej uwodzi zawiązanie krawata niż miłe słowo. Ciepło, empatia, troskliwość kojarzą się panom z kobiecością i są określane przez nich w badaniach jako ważne i pożądane. Mimo wszystkich przemian obyczajowych mężczyźni szukają u kobiet cech, które moglibyśmy określić jako stereotypowe. Patrząc na osobowość przez pryzmat teorii sprawczości i wspólnotowości profesora Bogdana Wojciszke, można powiedzieć, że mężczyźni szukają kobiet, które w pierwszej kolejności myślą o potrzebach innych ludzi, czyli podkreślają cechy z wymiaru wspólnotowości.

A dla siebie zostawiają sprawczość? Rzeczywiście, stereotypowo.

- Bo to są skrypty, które mają tysiące lat. Teraz zmieniają się obyczaje, rozpada pewien porządek świata i kobiety sięgają po ten sprawczy wymiar, w którym są: niezależność, aktywność, skuteczność, inteligencja, profesjonalizm, asertywność, a także egoizm. I dobrze, mają do tego prawo. Ale gdy kobieta to robi, mężczyzna przeżywa dysonans poznawczy. Coś go uwiera, coś nie pasuje. Co ciekawe, odbierają to nie tylko mężczyźni, ale też inne kobiety. Słyszała pani o zjawisku "odwetu na sprawczej kobiecie"? Badania pokazały, że kandydatka, która podczas rozmowy kwalifikacyjnej postępuje sprzecznie ze stereotypem i podkreśla cechy sprawcze, jak ambicja, doświadczenie czy profesjonalizm, oceniana jest jako kompetentna, ale również jako źle funkcjonująca społecznie. W konsekwencji nie zostaje zatrudniona, ponieważ wydaje się dziwna, zagrażająca, niekobieca. I coś podobnego zdarza się paniom w sytuacjach uczuciowych. Świat się zmienia, kobieta może być sprawcza. Ale nie jest tak, że to wabi mężczyzn. Nie wabi.

Czyli kobieta z męskich marzeń nadal pozostaje ciepła i troskliwa?

- Tak. Chociaż ostatnie badania psychologów pokazują, że w krajach, gdzie zmiany społeczne wyrównały sytuacje obu płci na rynku pracy, priorytety przy wyborze partnerów zaczęły się zmieniać. Z tym że raczej u kobiet, które nie szukają już u swoich wybrańców dobrej pozycji zawodowej i materialnej, lecz ciepła, troskliwości, uczuciowości, czyli tego, czego tradycyjnie szukają mężczyźni. Widać to w krajach wysoko rozwiniętych, na przykład skandynawskich.

A w Polsce?

- Mamy ciekawe badania przeprowadzone przez prof. Wojciszke, dr. Wiesława Baryłę oraz Annę Downar. To analiza ponad 700 ogłoszeń matrymonialnych, która pokazała, że mężczyźni najczęściej szukają partnerek atrakcyjnych, miłych, czułych oraz szczupłych. Pewne jest także, że każdy facet zapytany o kobietę marzeń chce, by była ona ładna. Jej uroda go nobilituje i dowartościowuje w świecie zewnętrznym. Bardzo wysoko ocenianą kategorią jest też wierność. To mi przypomina badania nad niedostępnością przeprowadzone przez małżeństwo naukowców Elaine i Williama Walsterów. Otóż wykazali oni, że niedostępność jako metoda uwodzenia zawodzi, bo kiedy mężczyźni spotykają kobietę trudną do zdobycia, bardzo szybko rezygnują. Ale Walsterowie sformułowali też ciekawy wniosek: idealna kobieta to taka, która jest łatwa do zdobycia dla mnie, jednak trudna do zdobycia dla innych mężczyzn. I sądzę, że tak jest - większość mężczyzn myśli: wymarzona kobieta to ta, którą potrafię zdobyć i która zaraz potem jest mi wierna, pozostaje niedostępna dla innych.

Trochę mnie pan zaskoczył, bo sporo mówi się o męskim pragnieniu zdobywania, gonieniu króliczka...

- Bo tu najważniejsze jest rozróżnienie. Niedostępność jest nieskuteczną metodą we flircie, w uwodzeniu. Inaczej, gdy ona i on już się znają. Ostatnie badania wykazały, że kobiety, które myślą o stałym związku, stosują technikę niedostępności jako test, kiedy chcą sprawdzić siłę i trwałość uczuć kandydata na partnera. I to jest skuteczna taktyka, bo rzeczywiście daje możliwość oceny, czy mężczyźnie zależy, czy się stara, czy jest gotów pokonywać wszelkie trudności.\

A co z taktyką przejmowania przez kobiety inicjatywy w uwodzeniu?

- Rozmawiałem o tym ostatnio ze studentami. Okazało się, że kiedy to ona zaczyna flirt, nie jest to dla nich nieprzyjemne, a czasem nawet bywa podniecające, ale jednocześnie czują się z tym źle, niepewnie. Im jej stanowczość jest większa, tym bardziej mają ochotę się wycofać. Tym, co mężczyznę pociąga, jest otwartość kobiety na jego awanse, a tym, co zniechęca - przejęcie przez nią inicjatywy.

Nie wiem, czy to przypadek, ale ani razu nie wspomniał pan o inteligencji kobiet.

- To chyba dowód, że jeszcze nie trafiła do kanonu seksapilu... A tak poważnie, inteligencja na pewno jest ważnym elementem wizerunku współczesnej kobiety i mężczyźni coraz częściej o niej wspominają w badaniach. Szczególnie ci wykształceni i nastawieni propartnersko. Jest dziś trochę tak, że zdobyć ładną kobietę to nobilitujące, a zdobyć ładną i inteligentną kobietę - jeszcze bardziej.

Nie jest prawdą, że mężczyźni obawiają się inteligentnych partnerek?

- Nie, obawiają się zupełnie czegoś innego. Kobiety dziś często przenoszą z pracy pewien sposób rozmowy z mężczyznami, nastawiony na wygraną w dyspucie. Ale zachowania, które mogą być opłacalne w pracy, gdy chodzi o przeforsowanie swojego projektu, są zupełnie nieopłacalne w życiu prywatnym, gdzie bardziej niż racje liczą się emocje. Nie można kogoś uwieść, dyskredytując go czy okazując mu swoją wyższość. Zwłaszcza publicznie.

Czyli rywalizując, budzimy złość, nie zainteresowanie?

- Zwłaszcza rywalizując zwycięsko. Możemy obudzić gniew, niechęć, niepewność. Nieraz pożądanie, ale bez czułości, bo pod spodem jest chęć odwetu. Podobnie jest z publiczną krytyką, złośliwościami. Mężczyźni odbierają to jako brak szacunku, a on jest dla nich bardzo ważny. Jeśli popatrzymy na kobiety, które mimo ogromnych sukcesów zawodowych mają bardzo udane związki, to okaże się, że umieją wyjść w domu z roli szefa. W męskim towarzystwie zachowują się inaczej, uważnie słuchają, nie narzucają zdania, nie podkreślają swojej pozycji. Dla mężczyzn bardzo ważne jest, "jak to wygląda na zewnątrz". Nieraz w domu nawet lubią być pod pantoflem, ale jeśli usłyszą o tym od kolegów, odbiorą jak cios w splot słoneczny. Najstraszniejszą rzeczą dla mężczyzny jest upokorzenie.

Magdalena Jankowska

PANI 2/2014

PANI
Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd?
Dołącz do nas