Reklama

Czterodniowy tydzień pracy w 2022 roku? Pracownicy są na tak

Czterodniowy tydzień pracy to hasło powtarzane od lat, ale nadal pozostaje ono głównie w sferze idei niż rzeczywistych rozwiązań. Niemniej coraz więcej krajów i firm próbuje wprowadzać podobne rozwiązania tak, aby zwiększyć efektywność pracowników. W listopadzie firma Hays Poland zapytała 2,2 tys. Polaków o to, czy chcieliby skrócić swój tydzień pracy do czterech dni. Odpowiedzi nie zaskoczyły: 96 proc. badanych odpowiedziało: "Tak".

Na dźwięk tych słów wielu pracodawców przeszywa zimny dreszcz. Pracownicy wręcz odwrotnie - chętnie na ten temat dyskutują. Czterodniowy tydzień pracy to pomysł, który pojawił się już jakiś czas temu, choć w życie wprowadzany jest dopiero od niedawna. 

Decyzję o skróceniu standardowych 40 godzin do 35 lub 36 przepracowanych w ciągu czterech dni jako pierwszy na większą skalę podjęły w 2015 roku władze stolicy Islandii, Reykjaviku. Nowy system wprowadzono po konsultacjach z rządem i związkami zawodowymi i w formie testowej miał funkcjonować przez cztery lata. Ocena skuteczności zmian potrwała aż półtora roku. 

Reklama

Ostatecznie efekty przerosły wszelkie oczekiwania. Komentując raporty dotyczące zadowolenia pracowników, BBC News pisało o "przytłaczającym sukcesie" nowego rozwiązania. Okazało się, że osoby objęte testowym programem w zdecydowanej większości czuły się mniej zestresowane i wypalone. 

Stwierdziły także, że cieszą się lepszym zdrowiem i kondycją fizyczną, mogły także lepiej rozdysponować czas i energię pomiędzy pracą a życiem prywatnym. 

Na fali tego sukcesu podobne rozwiązania, na razie w ramach testów, wprowadzono w Hiszpanii, a także w niektórych przedsiębiorstwach w Stanach czy Nowej Zelandii. 

Na Półwyspie Iberyjskim tydzień pracy skrócono jeszcze bardziej niż w przypadku Islandii, bo do 32 godzin. W finansowanym przez rząd eksperymencie, który część środowiska biznesowego nazwała szaleństwem, bierze udział około 200 firm, a cały projekt potrwa do 2024 roku.

W Polsce nie ma żadnej dyskusji na ten temat na poziomie ustawodawców, ale są przedsiębiorstwa, które próbują wyjść poza zabetonowany schemat i modyfikować standardowy tydzień pracy. Jak podaje "Bankier.pl" większość pracowników objętych zmianami ceni sobie nowy system.

Temat czterodniowego tygodnia pracy w Polsce ostatnio znowu znalazł się na tapecie za sprawą badań przeprowadzonych przez Hays Poland. Spośród 2230 respondentów aż 96 proc. stwierdziło, że jeśli miałoby taką możliwość, chciałoby pracować cztery a nie pięć dni w tygodniu po osiem godzin dziennie przy takim samym wynagrodzeniu (aż 88 proc. wybrało odpowiedź "zdecydowanie tak"). 98 proc. badanych uznało, że takie rozwiązanie byłoby atrakcyjnym uzupełnieniem oferty pracy (opcję "zdecydowanie tak" wybrało 87 proc.).

Pozytywny odbiór scenariusza, w którym pracownik pracuje jeden dzień krócej, ale zarabia tyle samo raczej nikogo nie dziwi. Jednak powodzeniem (choć już nie tak dużym) cieszył się także model, w którym w czterech dniach pracownik wykonuje swoje obowiązki przez 40 godzin, czyli pracuje po 10 godzin dziennie, ale ma trzy dni w tygodniu wolne. 

Jako dobre strony takiego rozwiązania badani wymieniali poprawę równowagi pomiędzy pracą, a życiem osobistym oraz więcej czasu wolnego, ale także poprawę wydajności, zaangażowania czy lepszy stan zdrowia psychicznego, co też bezpośrednio przekłada się na ich funkcjonowanie w ramach firmy.

W zagrożeniach, jakie niesie ze sobą modyfikacja tygodnia pracy, oprócz oczywistej obawy o obniżenie zarobków, pojawił się ewentualny stres związany z tym, że nie zdążą w cztery dni dopełnić wszystkich obowiązków, a także obawa o konieczność wyrabiania nadgodzin czy dodatkowej pracy w dni wolne, przez co w praktyce pracować będą tyle samo, co wcześniej.

Jak piszą autorzy badania, motywacją do podjęcia takiej analizy skłoniły ich sygnały, mówiące o wypaleniu zawodowym i przemęczeniu pracowników podczas pandemii i w czasie pracy zdalnej. Presja czasu, nadgodziny i problem z równowagą pomiędzy pracą a czasem własnym wpływają negatywnie na produktywność, a w konsekwencji pogarszają jakość wykonywanych obowiązków.

Hays zapytało także badanych, o to, ilu z nich miało faktyczną możliwość pracy w trybie czterodniowym. Chodziło zarówno o model 40-godzinny, w którym praca trwa cztery dni po dziesięć godzin dziennie, model 32-godzinny ze standardowym wynagrodzeniem, a także 32 godziny przy płacy na poziomie 80 proc. standardowej stawki. 

Okazało się, że pomimo tak dużej popularności tej idei wśród pracowników, jedynie 9 proc. osób biorących udział w badaniu miało styczność ze skróconym tygodniem pracy. Z jednej strony może wydawać się, że to niewiele, ale z drugiej pokazuje, że działają w naszym kraju firmy, które decydują się na takie rozwiązania.

Rzecz jasna nie każda branża może sobie pozwolić na takie modyfikacje, choć jak pokazują przykłady z Islandii, Hiszpanii czy Nowej Zelandii, nie jest prawdą stwierdzenie, że jedynie przedsiębiorstwa trudniące się usługami są w stanie zmienić godzinowy wymiar pracy.

Jednocześnie w Polsce nadal w większości firm, które teoretycznie miałyby taką możliwość, sceptycznie patrzy się na ten pomysł. Część pracodawców wychodzi z założenia, że pracownik ma być dostępny tak długo, jak to możliwe, a długość wysiedzianych godzin ma większe znaczenie od samopoczucia załogi czy jakości pracy. 

Czy 2022 rok przyniesie zmiany? Zdaniem wielu ekspertów, istnieje taka szansa. Jeszcze do niedawna w większości polskich przedsiębiorstw niemożliwa była praca w pełni zdalna. Pandemia pokazała, że jeśli zachodzi taka konieczność, to wiele firm może przestawić się na takim tryb funkcjonowania. Być może jest to krok w stronę kolejnych zmian w systemie zatrudnienia.

Przeczytaj także:

Czterodniowy tydzień pracy w Polsce? Trwa dyskusja

Czy oburza czterodniowy tydzień pracy

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama