Geny: Skomplikowana machina
„Prawda, że cały tata?”, „Kropka w kropkę mama!”, „Wygląda jakby ci z oka wypadł” – ileż takich zdań można usłyszeć na temat dzieci. A te, czy chcą czy nie chcą, dziedziczą po swoich rodzicach różne cechy. Jak się okazuje – nie tylko wygląd.
Dziecko otrzymuje od matki 23 chromosomy i od ojca także 23. Dzięki nim mamy kolor oczu, włosów i wzrost. Jednak, jak się okazuje, po rodzicach, ale i po dziadkach, dziedziczmy nie tylko cechy fizyczne, ale też cechy osobowościowe.
Był czas, kiedy naukowcy wieszczyli wygraną kultury i wychowania nad naturą. Dziecko miało być jak glina, z której dorosły mógł ulepić, co tylko chciał. Wystarczyło mieć odpowiednie narzędzia, dzięki którym dziecko tańczyło, jak mu dorośli zagrali.
Czy można wychować geniusza?
Przykładem miała być historia życia Williama Sidisa, uznawanego za jednego z najinteligentniejszych ludzi na świecie. W momencie przyjścia dziecka na świat jego ojciec, znany psychiatra i matka, która rzuciła pracę, by poświęcić się wychowaniu geniusza, postanowili od początku życia traktować go jak dorosłego.
Chłopczyk w wieku 4 lat znał już dwa języki, potrafił czytać i pisać na maszynie, by w wieku 11 lat zdać na jedną z najbardziej prestiżowych uczelni, jaką jest Harward i nie zostać przyjętym. Akademicy widzieli więcej niż ojciec, bo młody geniusz nie był emocjonalnie gotowy na pewne wyzwania. W wieku 12 lat przeszedł załamanie nawowe i choć owszem, skończył licencjat cztery lata później, to zamiast naukowcem, chciał być... zwykłym robotnikiem. Tak przynajmniej twierdził w wywiadach dla prasy.
Nie wykorzystał nigdy swojego olbrzymiego potencjału, w dodatku zmarł przedwcześnie, odcinając się wcześniej od rodziny, która nie mogła pogodzić się ze stylem życia ukochanego dziecka i na jakiś czas umieściła go nawet w zamkniętym zakładzie.
Geny programują życie?
Profesor Robert Plomin w swojej książce "Matryca. Jak DNA programuje nasze życie" udowadnia, że żadne środowisko - zarówno rodzina, jak i szkoła - nie ma tak wielkiego wpływu na życie człowieka jak DNA. Okazuje się, że przeżyte przez człowieka traumy, które wywierają na niego największy wpływ, także mają swoje źródło w genetycznych predyspozycjach. Zatem to, czy ktoś sięgnie po papierosy, alkohol i narkotyki nie do końca jest zależne od niego. Z drugiej strony jeżeli człowiek jest świadomy, że w jego rodzinie były przypadki osób uzależnionych od substancji psychoaktywnych, może zawczasu zauważyć problem i pilnować się, by nie skończyć jak wspominany na imprezach rodzinnych dziadek, który zakończył życie, tonąc w morzu alkoholu.
Cechy osobowości
Nie tylko wygląd, nie tylko skłonności do nałogów, ale też pewne cechy osobowości dziedziczymy po naszych przodkach. Mama i tata mogą być ekstrawertyczni i przebojowi, ale ich dziecko będzie spokojnym introwertykiem, bo wdało się w dziadka. Nie powinno to nikogo dziwić. Często mówi się, nawet, że co drugie pokolenie bardziej się z sobą rozumie (dziadkowie z wnukami), być może przez to, że mają dużo cech wspólnych.
O krok dalej idzie terapeutka Anne Ancelin Schutzenberger. Autorka książki "Tajemnice przodków. Ukryty przekaz rodzinny" udowadnia, że dziedziczymy nie tylko na poziomie genów, ale nasi przodkowie mają też wpływ na nasze życie w innym wymiarze. "Dziedzictwo zmarłego przechodzi na żywych najbliższych krewnych, mawiają notariusze już od czasów rzymskich. Kontynuujemy łańcuch pokoleń i płacimy długi przeszłości, póki nie wymażemy tego, co zostało zapisane. Ukryta lojalność rodzinna każe nam, wbrew naszej woli, czy zdajemy sobie sprawę, czy nie, powtarzać sytuacje przyjemne, traumatyczne wydarzenia, niesprawiedliwe i tragiczne śmierci lub ich echo" - pisze terapeutka. Opowiada o swojej pracy, w której razem z pacjentami robi tzw. genogramy - drzewa genealogiczne rodziny, które mają pokazać pewne podobne sytuacje, mające miejsce na przestrzeni pokoleń.
Okazuje się, że podobieństw między przodkami i najmłodszym pokoleniem jest naprawdę wiele i dotyczą niemal każdej dziedziny życia, począwszy od wyboru zawodu, urodzenia dziecka w tym samym czasie, co babcia czy matka, aż do losowych wypadków, które miały miejsce w określonym wieku. Do takich wniosków dochodzi Schutzenberger, pokazując, że dziedziczymy nie tylko na poziomie genów.
Może więc nie tylko geny się liczą? W końcu, jak pisze Siddhartha Mukherjee: "Ludzie i nicienie mają mniej więcej po tyle samo genów, około dwudziestu tysięcy, lecz tylko jeden z tych gatunków potrafi namalować freski na sklepieniu Kaplicy Sykstyńskiej, z czego wniosek, że liczba zasadniczo nie przekłada się na fizjologiczną złożoność organizmu"*
* Siddhartha Mukherjee, Gen. Ukryta historia Wydawnictwo Czarne, 2017
Zobacz również: