Helena Vondráčková: Podobał jej się Seweryn Krajewski
Delikatna blondynka, która nie zawahała się przed tym, by wytoczyć proces swojemu państwu.
Na początku marca na scenie poznańskiej Areny spotkały się największe ikony muzyki pop naszej części Europy: Helena Vondráčková i Maryla Rodowicz. Przyjaźnią się od 40 lat, publiczność zachwycają już ponad 50.
Fanów na całym świecie zdecydowanie więcej ma Czeszka. Występowała nawet w prestiżowej Carnegie Hall w Nowym Jorku, a amerykański krytyk "New York Timesa" nie zawahał się nazwać jej "drugą Barbrą Streisand".
Sfingowany skandal
Pierwszy raz zabłysła w wieku 17 lat - zaśpiewała "The Man I Love" Gershwina i wygrała konkurs "Szukamy nowych talentów". Jurorów zachwycił jej czysty mezzosopran o 4-oktawowej skali. Potem była nagroda Złotego Słowika od słuchaczy. Szło jej świetnie, nic dziwnego więc, że młodziutka wokalistka marzyła o wielkiej karierze. Jak się okazało, marzenia miały jednak swoją cenę.
W 1968 r. najpopularniejsi młodzi wokaliści Czechosłowacji, prawdziwe "złote dzieciaki" tamtej epoki: Helena Vondráčková, Marta Kubišová i Václav Neckář, stworzyli tercet Golden Kids. Nie przypuszczali, że ich wspólna kariera potrwa tylko półtora roku i zakończy się skandalem. Na zdjęciach z Cannes z 1969 r. wi- Vondráčková Helena dać jeszcze całą trójkę w radosnym uścisku. Pół roku później padł cios. "Neckářa wezwano do dyrekcji Pragokoncertu - pisze Mariusz Szczygieł w książce "Gottland".
- Dyrektor Hrabal położył przed nim trzy zdjęcia z duńskiego magazynu "Gorące kotki". "Dobrze pan się temu przyjrzyj, panie Neckář. Jedna z tych dziewczyn to jest pani Kubišová (...). Pan sam rozumie, że z taką artystką Pragokoncert nie może już współpracować. Jeśli chcecie jechać na tournée, pojedziecie z Vondráčkovą sami".
Rzecz była oczywiście sfingowana - młoda artystka zapłaciła za swą niechęć do socjalistycznych władz. Czechosłowacka bezpieka wmontowała głowę Marty w rozbierane zdjęcia z duńskiego magazynu erotycznego i wydrukowała jego kopię. Nikt nie zadawał zbędnych pytań. Prasa pisała, że "Kubišová wzięła udział w zdjęciach pornograficznych i nie może już być artystką socjalistyczną". Golden Kids musiało zejść ze sceny.
Vondráčkovej afera nie zaszkodziła, bez przeszkód kontynuowała karierę. Występowała na całym świecie: w Japonii, Kanadzie, Brazylii. Atakowana za to w latach 90., odpowiadała: "Oburzano się, że pracujemy. Trzeba mieć wyobraźnię: ja miałam 18 lat, Vašek 23, a Marta skończone 27 i męża. Przecież nie mogłam i żebrać. Tak marzyłam o śpiewaniu!". Początek lat 90. był dla Heleny trudny. W wytwórniach płytowych i w stacjach radiowych pojawiło się nowe pokolenie, które żądało także od niej nagrań demo.
Piosenkarka zwróciła się ku scenie musicalowej: zagrała w "Nędznikach", "Cats", "Monie Lisie" i "Hello, Dolly", a ukoronowaniem tego etapu kariery był "Broadway Album" z 2002 r. Udowodniła, że umie walczyć o swoje, nie tylko na estradzie. Wytoczyła wojnę paparazzim i brukowcom, które naruszają jej prywatność i publikują nieprawdę. Założyła stronę internetową, gdzie piętnuje tych, którzy przekraczają granice przyzwoitości, np. płacąc jej sąsiadowi 200 koron, by z jego dachu sfotografować przyjęcie w jej ogrodzie.
Najgorzej było w latach 2004-2005, gdy tabloidy pisały, że mąż ją okrada, a ona nie nadaje się nawet do musicali. W odpowiedzi oskarżyła państwo czeskie i policję, że nie ochroniły jej przed kłamliwymi publikacjami, które nadszarpnęły jej reputację i naraziły na straty finansowe. Odszkodowania 14,5 mln koron domagała się przed sądami czeskimi i Trybunałem Praw Człowieka w Strasburgu, teraz szuka sprawiedliwości przed sądem w USA.
Zakochana w Polsce
Jedną z najjaśniejszych kart kariery Heleny Vondráčkovej jest niewątpliwie wątek polski. Publiczność znad Wisły pokochała ją na sopockim festiwalu w 1977 r., na którym Czeszka zdobyła Grand Prix za "Malovaný džbánku". To nic, że Polacy nieświadomi istnienia Krumlovskiego Zamku śpiewali: "Malowany dzbanku z kremlowskiego zamku". Piosenka stała się wizytówką wokalistki, a ona jest w Polsce popularna do dziś.
Zawsze chętnie przyjeżdżała do Polski, a podczas częstych pobytów nieźle opanowała nasz język. Ze szczególnym sentymentem wspomina Sopot. "Pamiętam, że to właśnie tam piłyśmy wino, podziwiałyśmy wschód słońca i obgadywałyśmy facetów" - wspominała Maryla Rodowicz. Wśród tych obgadywanych był Seweryn Krajewski, który, jak zdradza polska piosenkarka, bardzo się podobał czeskiej koleżance. Los ich nie złączył, ale w Sopocie Helena poznała swego pierwszego męża Helmuta Sickela. Ich małżeństwo przetrwało 18 lat.
Mąż nie miał łatwo - musiał cierpliwie znosić adoratorów żony. A ci bywali nachalni. "Jeden wielbiciel tak bardzo chciał się do mnie zbliżyć, że wynajął pokój nad moim apartamentem w hotelu. Gdy próbował przejść ze swego balkonu na mój, spadł i skręcił nogę, biedaczek..." - wspomina piosenkarka. Dwa lata po rozwodzie poślubiła Martina Michala. Matkuje jego dzieciom i jest babcią dla jego wnuków. Własnych nie ma, choć marzyła o trójce pociech.
Mimo upływu lat czeska gwiazda nie pozwala sobie na odpoczynek. W 2007 r. podczas VI edycji "Tańca z gwiazdami" 60-letnia wtedy piosenkarka budziła powszechny podziw. Utrzymuje świetną formę: pływa, gra w tenisa, spaceruje z ciężarkami na nogach. Jej receptą na młodość jest też... młodszy partner. Obaj jej mężowie urodzili się znacznie później niż ona. "Młodsi mają więcej temperamentu, to takie naboje z energią" - tłumaczy frywolnie Czeszka.
Marta Adamkowska
Retro 3/2016
Zobacz także: