W-2 - najbardziej strzeżony ośrodek dla władz PRL
Wysoki na trzy metry i długi na 100 kilometrów mur, a wokół niego mnóstwo żołnierzy uzbrojonych tak, jakby za chwilę mieli iść na front. Nic zatem dziwnego, że najważniejsi politycy Polski Ludowej czuli się bezpieczni i zrelaksowani, kiedy przekraczali progi W-2, bo tak właśnie oficjalnie nazywał się Ośrodek Wypoczynkowy Urzędu Rady Ministrów w Arłamowie, którego ściany niejedno słyszały.
Lewandowski, Glik, a wcześniej Gomułka
Arłamów to niewielka osada w Polsce położona w województwie podkarpackim, w powiecie bieszczadzkim, w gminie Ustrzyki Dolne. Dziś to miejsce niezwykle popularne i przyciągające turystów m.in. za sprawą luksusowego kompleksu hotelowego, w którym swoje zgrupowania miała, chociażby reprezentacja w piłce nożnej pod wodzą byłego już selekcjonera Adama Nawałki. To właśnie tutaj przed Mistrzostwami Europy w 2016 r. lądowały prywatne śmigłowce, na których pokładzie znajdowały się takie gwiazdy jak Robert Lewandowski, Kamil Glik czy Kamil Grosicki.
Jednak już dużo wcześniej Arłamów był destynacją niezwykle ważną dla osób z pierwszych stron gazet. Osób tak niedostępnych zwykłemu zjadaczowi chleba, jak później stał się sam ośrodek. Państwo arłamowskie, bo i tak kolokwialnie nazywano to miejsce, powstało w latach przypadających na rządy Władysława Gomułki, ale tak naprawdę ten imponujący jak tamte czasy obiekt powstał głównie dzięki staraniom Józefa Cyrankiewicza i Piotra Jaroszewicza.
Cel, pal!
Ten ostatni spędzał tutaj każdą wolną chwilę głównie na polowaniu. Dzięki specjalnie skonstruowanym pochylniom dzika zwierzyna bez problemu mogła wejść na teren kompleksu, jednak bez jakiejkolwiek już drogi powrotu.
Wojskowi regularnie dokarmiali zwierzynę, serwując buraki, marchew i ziemniaki. Kiedy zbliżała się data wizyty ważnego, zagranicznego gościa, zwierzęta były wręcz tłuczone, by w znaczącej większości przypadków - przyjaciele kraju myśli socjalistycznej - wyjechali z Arłamowa bez krzty zawodu.
Czytaj także: Tam odpoczywały elity PRL
Na posesji ośrodka wypoczynkowego dla najwyższych rangą dygnitarzy państwowych PRL znajdował się nawet rezerwat Turnica.
Sam Gomułka nie pałał miłością do strzelania do zwierząt, ale polowania były jedną z głównych atrakcji dla zapraszanych przez niego gości. A tych w W-2 nigdy nie brakowało. Przywódca Jugosławii Josip Broz Tito z Arłamowa wrócił do domu z ustrzelonym żubrem, prezydent Francji Giscard d’Estaing zainkasował pokaźnych rozmiarów poroże własnoręcznie upolowanego jelenia.
Bywało i tak, że politycy celowali do zwierząt ze śmigłowców, a zdaniem niektórych - do dziczyzny zgromadzonej przy paśnikach strzelano z broni maszynowej, wedle powiedzenia hulaj dusza, piekła nie ma.
Warto zobaczyć: Bieszczady na weekend
Przyjaciele "jedynej, słusznej myśli"
Na wygodnych łożach Ośrodka Wypoczynkowego Urzędu Rady Ministrów w Arłamowie wylegiwali się m.in. premier ZSRR Aleksiej Kosygin, ostatni szach Iranu Mohammad Reza Pahlawi, przywódca NRD Erich Honecker, król Belgii Baldwin I Koburg, minister spraw zagranicznych ZSRR Andriej Gromyko, premier ZSRR Aleksiej Kosygin czy sam sekretarz generalny KPZR Leonid Breżniew.
W W-2 zajadano się potrawami, których większość Polaków w tamtym okresie nigdy nie widziała na oczy, nie mówiąc już o ich kosztowaniu. Ale serwowano również tradycyjną kuchnię polską. W tym celu zbudowano Arłamowski Ośrodek Hodowlany w Kwaszeninie, którego zadaniem było zaopatrywanie w żywność ulubioną destynację władz PRL. Jeszcze do 1987 r. hodowało tam 4,5 tys. sztuk bydła w tym 200 krów, ponad 1,5 tys. owiec i trzodę chlewną.
To tutaj najdroższy alkohol świata lał się strumieniami, choć przybysze zza wschodniej granicy zwykli raczyć się ciepłą czystą, podawaną w szklankach, nie kieliszkach. Nad ich bezpieczeństwem czuwali żołnierze Nadwiślańskiej Jednostki Wojskowej Ministerstwa Spraw Wewnętrznych stacjonującej w Grąziowej, Kwaszeninie, Trójcy i Trzciańcu.
Zrównać z ziemią
Samej budowie W-2 towarzyszyło wiele, skrywanych zresztą przez ówczesną władze, skandali. Na powierzchni 30 tysięcy hektarów zrównano z ziemią stojące na przeszkodzie cerkwie i cmentarze, zaś wysiedlone w latach 40. wsie, których w sumie było aż jedenaście, ze stojącymi jeszcze gospodarstwami, spalono.
Ocalała jedynie cerkiew z Grąziowej, którą od 1968 roku można oglądać w skansenie w Sanoku. Cały kompleks wybudowano na zboczach góry Arłamów, we wschodniej części wsi Jamna Górna. Niedaleko zbudowano rządowe lotnisko w Krajnej, a drogi prowadzone do Arłamowa szczelnie zagrodzono szlabanami, przy których wartowali uzbrojeni po zęby żołnierze.
Wielki łowczy
Ośrodkiem Wypoczynkowym Urzędu Rady Ministrów w Arłamowie zarządzał pułkownik Kazimierz Doskoczyński, nazywany przez miejscowych wielkim łowczym. A to za sprawą jego umiłowania do polowań. Do jego zadań należało przygotowanie całej infrastruktury związanej z polowaniami, kiedy w Arłamowie zjawiali się ważni goście.
Witold Michałowski i Janusz Rygielski - autorzy książki pt. "Spór o Bieszczady" opisują wybuchowy charakter pułkownika, przytaczając jedną z anegdot z jego udziałem. Doskoczyński miał strzelić ze swojej dubeltówki w japoński telewizor, który z jakichś powodów przestał działać.
Koniec złotej ery W-2
Kiedy do władzy doszedł generał Wojciech Jaruzelski, w znacznym stopniu ograniczył on zabawowy charakter W-2. W 1989 r. rządowy ośrodek przestał działać, a dwa lata później przejęła go Gmina Ustrzyki Dolne. W 1996 r. kompleks trafił w ręce prywatnego nabywcy, a w 2010 r. rozpoczęto prace związane z modernizacją obiektu i budową nowego ośrodka.
Kamień węgielny pod budowę nowego kompleksu wmurował w październiku 2010 roku Lech Wałęsa, który po wprowadzeniu stanu wojennego - od 11 maja do 14 listopada 1982 r. - był tam internowany. W 2014 r. ukończono budowę Wschodnioeuropejskiego Centrum Sportowo-Kongresowego.