Reklama

Zakupy jak z horroru

Smaki i kulinarne preferencje bywają różne. Jednak towar, który ostatnio pojawił się na półkach jednego z francuskich supermarketów, odebrał apetyt nawet klientom o mocnych nerwach i żołądkach.

W pierwszym odruchu chciałoby się pomyśleć, że to kampania obrońców praw zwierząt. Widok sklepowej chłodni, wypełnionej plastikowymi tackami, na których umieszczono nieoskórowane ciała zwierząt, niejednego potrafiłby przekonać do wegetarianizmu. Wystarczyło jednak przyjrzeć się uważniej, by dostrzec, że to żaden eko-aktywizm, a czyste interesy. Mięso było prawdziwe, cena na nim prawdziwa, a pani w kasie naprawdę sczytywała kod kreskowy i inkasowała pieniądze za ten dość makabryczny produkt. Nie mniej prawdziwe było też oburzenie klientów, z którym spotkał się pomysł sprzedawania nieoskórowanych zwierząt.

Reklama

Na taki koncept wpadła francuska sieć Leclerc, a konkretnie jeden z należących do niej marketów, ulokowany w miejscowości Morières-lès-Avignon. Sprawa nabrała rozgłosu po tym, jak jedna z klientek zamieściła na Twitterze zdjęcie sklepowej chłodni, wypełnionej nieoskórowanymi zwierzętami. Oburzenie wzbudził nie tylko sam produkt, ale również jego pochodzenie. Mięso nie pochodziło - tak jak niektórzy sugerowali - od lokalnych myśliwych, ale zostało zaimportowane z Belgii. "Na etykiecie jest napis: "Belgia". 1000 kilometrów ciężarówką, plastik, jak mamy to rozumieć"? - pisali internauci.

Zamieszanie zrobiło się tak duże, że nietypowym towarem zainteresowało się kilka zajmujących się prawami zwierząt organizacji, łącznie z fundacją prowadzoną przez Brigitte Bardott. Organizacje te zwróciły się do przedstawicieli sieci z prośbą o wyjaśnienie.

W efekcie sieć wycofała towar ze sklepów i wystosowała krótkie przeprosiny, skierowane do "wszystkich, którzy poczuli się urażeni".

Część komentatorów zauważyła jednak, że pojawienie się w sklepach tego dość dramatycznego towaru, paradoksalnie może odnieść pozytywne skutki. "Taki widok przypomina o prostej, ale często ignorowanej prawdzie: mięso, które sprzedaje się w sklepach, było kiedyś żywym zwierzęciem. Konsumenci powinni być tego świadomi" - mówi dziennikowi "Le Figaro", Christopher Marie, przedstawiciel fundacji Brigitte Bardotte. 

Styl.pl
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy