Zrezygnowała z kariery, by tworzyć cuda
Pensja głównej księgowej banku pozwalała jej patrzeć w przyszłość ze spokojem, jednak w biurze czuła się jak w więzieniu. Dlatego, choć nie bez obaw, Svitlana Alputova postanowiła zrezygnować z kariery i zająć się robieniem lalek. Nie przypuszczała, że jej prace będą znane na całym świecie.

Zrezygnowała z kariery, by tworzyć cuda
Pensja głównej księgowej banku pozwalała jej patrzeć w przyszłość ze spokojem, jednak w biurze czuła się jak w więzieniu. Dlatego, choć nie bez obaw, Svitlana Alputova postanowiła zrezygnować z kariery i zająć się robieniem lalek. Nie przypuszczała, że jej prace będą znane na całym świecie.

- To był ciężki okres. Próbowałam wymyślić coś nowego, swojego, wyjątkowego. Jednocześnie wszyscy, nawet mój mąż, mnie krytykowali. Słyszałam tylko: „Idź do pracy”, „Czym ty się zajmujesz?”, „Zacznij zarabiać pieniądze!”. Jedyną osobą, która mnie wspierała była moja córka. Podchodziła do mnie i cicho mówiła: „Mamusiu, nie przestawaj. Tworzysz cuda”. Zagryzałam więc zęby i mówiłam sobie, że musi mi się udać - przyznaje Svitlana.materiały prasowe

Młoda matka zwolniła się z pracy. Od tamtej pory dnie spędzała na wychowywaniu dzieci, a nocami zamykała się w małym pokoiku, aby szyć lalki. Wszystkiego uczyła się sama, ale krok po kroku przypominała sobie dawno zapomniane umiejętności.materiały prasowe

Po ukończeniu szkoły ambitna córka robotników poszła na studia ekonomiczne i wyjechała do wielkiego miasta. - Chodząc na zajęcia codziennie mijałam Lwowską Akademię Artystyczną. Wtedy zadawałam sobie pytanie: „Dlaczego tutaj nie studiuję?”. Mimo to nie miałam odwagi zmienić uczelni i po uzyskaniu dyplomu zaczęłam pracować w banku. Szybko awansowałam, ale w tamtym miejscu czułam się jak ptak w klatce. Płakałam codziennie, przed pracą i po - mówi 38-latka.materiały prasowe

Swoje dzieła wystawiała na sprzedaż w internecie. W pewnym momencie zorientowała się, że ludzie chętnie zaczynają kupować jej prace. Odetchnęła z ulgą, bo zrozumiała, że opłaciło się jej konsekwentnie realizować marzenia.materiały prasowe

Przełom nastąpił w 2014 roku. Mąż Svitlany wyjechał do pracy do Polski, a kobieta została na Ukrainie z 8-letnią córką i 3-letnim synem. - Doszłam do wniosku, że to idealny moment na zmianę swojego życia - przyznaje. - Zaczęłam przeglądać w internecie oferty pracy. Śledziłam także wiadomości w poszukiwaniu inspiracji. Pewnego dnia obejrzałam materiał o ręcznie robionych lalkach. Moje serce szybciej zabiło, a ja wiedziałam, że znalazłam to, czego szukałam - dodaje.materiały prasowe

Svitlana opowiada, że szyje tylko i wyłącznie kiedy ma dobry humor. Uważa, że jej lalki powinny napełniać się wyłącznie ciepłem, uśmiechem i miłością. - Moją największą inspiracją są tkaniny. Nie jestem w stanie wytłumaczyć tego niesamowitego uczucia, kiedy po dotknięciu danego materiału w mojej głowie powstaje obrazek nowej lalki - mówi artystka. - Mam słabość do starych tkanin, w których wyczuwam zarówno przeszłość, jak i przyszłość. Jeżeli potrzebuję pobudzić wyobraźnię, wyciągam wszystkie tkaniny, które mam, i zaczynam szukać tej jedynej, która przyniesie mi nowy pomysł.materiały prasowe

Większość rzeczy, jakie lalkarka wykorzystuje w swojej pracy, to materiały eco-friendly. Znajomi nazywają ją inżynierem, ponieważ jest częstym gościem sklepów budowlanych i bazarów vintage. Jej lalki mają ok. 50 cm wysokości. Ich twarze Svitlana maluje farbami akwarelowymi lub cieniami do powiek i - jak sama mówi - to najtrudniejszy etap jej pracy.materiały prasowe

Obecnie jej prace rozchodzą się na pniu. Artystka przyznaje, że dopóki nie sprzeda jednej lalki, nie zaczyna robić nowej. - Kiedy na świecie pojawia się moje kolejne dzieło, po prostu wstawiam zdjęcie na stronę i do końca dnia znajduje się jego właścicielka - mówi Svitlana zaznaczając, że lalek nie tworzy na zamówienie, a jedynie wtedy, gdy spływa na nią inspiracja. - Natchnienie i dobry humor to nie są rzeczy, które da się kupić lub zamówić, a ja bez nich nie pracuję. Tylko jeden raz szyłam laleczkę po wcześniejszym umówieniu się. Matka, która ciężko chorowała, zamówiła prezent dla swojej dorosłej córki - pamiątkę po sobie - mówi.materiały prasowe

Svitlana w zeszłym roku przeprowadziła się do Warszawy. Dzięki swojej pasji i nieocenionym klientkom nie przestała szyć. Jej dzieła znalazły do tej pory odbiorców m.in. w Kanadzie, USA, Francji, Polsce i Rosji. Na początku tego roku kobieta dowiedziała się, że Beautiful Bizarre Magazine umieścił ją w TOP100 artystów świata 2019 roku. - Czy oczekiwałam takiej nominacji? Nigdy w życiu! Kiedy przyszedł do mnie mail z redakcji BBM, myślałam, że to spam lub wirus. Otworzyłam tę wiadomość dopiero wtedy, gdy moje klientki zaczęły mi gratulować nagrody - śmieje się 38-latka. materiały prasowe

Obecnie głównym marzeniem lalkarki jest otwarcie kawiarni-warsztatu dla kobiet, gdzie każda będzie miała możliwość poczuć się małą dziewczynką, stworzyć własną lalkę, uszyć dla niej ubranie i po prostu odpocząć od zewnętrznego świata. Svitlana przyznaje, że nie tęskni za dawnym życiem. - Po co mi prestiżowa praca, jeżeli tam nie czuję się sobą? Teraz jestem pewna, że idę właściwą drogą. Widzę siebie jako spełnioną kobietą sukcesu. Nie zamierzam przestawać, bo wiem, że tworzę cuda - mówi. Nataliya Klymonchuk materiały prasowe

Svitlana Alputova pochodzi z ukraińskiego miasta Drohobycz nieopodal Lwowa. Będąc jeszcze dzieckiem uwielbiała szyć pluszowe zabawki, ubrania i stroje dla lalek. - Pewnego razu pocięłam zasłonę na sukienkę dla swojej ulubionej laleczki. Pamiętam, że mama nie mogła tego przeżyć - wspomina z uśmiechem.