Jesteś na polskiej wsi i dostrzegasz taką sytuację? Nigdy tego nie ignoruj
Wiosna i lato to czas podróży i coraz więcej osób decyduje się na wypoczynek na wsi. Sielskie widoki, cisza, spokój i psy trzymane w tragicznych warunkach w ogromnej ilości gospodarstw. Patrząc na męczarnie psów podczas weekendów czy wakacji, turyści nie wiedzą, jak można im pomóc. Czy jest sens? Na te pytania odpowiedział w rozmowie z Interią Antoni Łukasiak - inspektor ds. ochrony zwierząt, wiceprezes ds. prawno-administracyjnych organizacji Animal Support.

Domy za 2 miliony, a obok rozpadająca się buda i przyczepiony do niej pies. Czyli współczesna polska wieś
Jedna ze wsi na Kaszubach. Jest początek maja, wszystko się zieleni, rzepak jest żółty, jak malowany, a bez pachnie przy jednej z przydrożnych kapliczek. Wieczorem słychać już pierwsze nieśmiałe świerszcze.
Temu sielskiemu obrazowi, niemal rajskiemu, towarzyszy jeszcze jeden widok. Idąc wsią, widzimy piękne posiadłości. To już nie drewniane, liche domy z wychodkiem na zewnątrz.
To domy, które spokojnie mogłyby znaleźć się na okładkach magazynów wnętrzarskich. Jednak coś w tym obrazie nie pasuje do układanki.
Obok willi stoi nierzadko kojec, w którym czasem pojawia się rozklekotana buda lub kawałek blachy, służącej za dach.
W kojcu stoi pies. Często brudny, chudy i ujada. Szczeka, bo tylko tego nauczyło go życie. Widząc ten kontrast, trudno połączyć jedną część posesji z tą drugą.
Turyści, którzy coraz częściej wybierają w Polsce weekendy lub wakacje na wsi, szukając tu spokoju i odcięcia się od miasta, są nierzadko zdumieni takim widokiem.
"Byłam pewna, że takie rzeczy to przeszłość. Że psów na łańcuchach, czy w kojcach już na wsi nie ma. Dowiedziałam się, że jednak te czasy się nie skończyły, gdy z mężem wybraliśmy się na weekend na wieś na Pomorzu. Psy biegające luzem, goniące nas na rowerach to jedno, ale te psy w opłakanym stanie, przypięte do bud łańcuchami, to drugie. Taki widok mnie po prostu załamał" - mówi w rozmowie z Interią Paula, mieszkanka Gdańska.
To, co zobaczyła Paula nie jest przypadkiem, nie jest rzadkością.
Sytuacja psów na polskich wsiach często jest trudna, w niektórych przypadkach wręcz dramatyczna. Nadal można spotkać przypadki stałego trzymania psów na łańcuchach, często przez całe życie, bez wypuszczenia ich na posesji choćby na chwilę. Dostrzega się także przypadki zaniedbania, które obejmuje brak odpowiedniego schronienia, wody, karmy, opieki weterynaryjnej.
Poważnym problemem wciąż jest brak sterylizacji/kastracji, co prowadzi do nadpopulacji i bezdomności, a także brak identyfikacji (brak czipów) i rejestracji psów.
Nie ma oficjalnych, aktualnych danych ogólnopolskich, ale według różnych organizacji prozwierzęcych na polskich wsiach mogą żyć setki tysięcy psów.
Szacuje się, że nawet kilkadziesiąt procent z nich może być trzymanych w warunkach niezgodnych z prawem.
"Trudno jest powiedzieć, jaka dokładnie jest skala zgłoszeń. Dla jednej organizacji liczymy ją w dziesiątkach, setkach rocznie. W skali ogólnopolskiej - mowa co najmniej o kilkunastu tysiącach. Oficjalnych statystyk jednak nie mamy. Zresztą nawet gdyby były, to skala znieczulicy na cierpienie zwierząt na wsiach jest taka, że nie przedstawiałyby nawet ułamka rzeczywistości" - mówi w rozmowie z Interią Antoni Łukasiak - inspektor ds. ochrony zwierząt, wiceprezes ds. prawno-administracyjnych Animal Support.
Żeby jednak doszło do zgłoszenia, ktoś psem musi się zainteresować. Nierzadko to właśnie turyści, widząc taki obraz zastanawiają się, czy zgłaszać sprawę, jeżeli tak to gdzie i czy... w ogóle jest sens?
Takich widoków nigdy nie ignoruj. Życie psa można odmienić

Gdy myślę o psach na wsi w wakacje, mam w głowie jeden obraz – krótki łańcuch, palące słońce, brak wody. Kawałek blachy opartej o ścianę służy jako 'schronienie'. W takich warunkach zwierzę piecze się żywcem jak w piekarniku. Do tego łańcuch (bez obroży), wrasta zwierzęciu w szyję, zatapia się w otwartej ranie i nie daje zdjąć.
Prawda jest taka, że polskie prawo na wiele pozwala, jeżeli chodzi o trzymanie psów na posesji, a przepisy, które funkcjonują nie są dostosowane do zmieniającego się, rozwijającego się świata i rzeczywistości oraz do aktualnej wiedzy na temat życia psów.
Stąd też czasem pojawiają się rozterki, czy to, co widzimy jest zgodne z prawem, czy już nie.
Ustawa z dnia 21 sierpnia 1997 roku o Ochronie Zwierząt, mówi o długości uwięzi, która nie może być krótsza niż 3 metry, czasie trzymania na uwięzi, który nie może przekraczać dwunastu godzin na dobę.
Ustawa ta także reguluje obowiązek zapewnienia schronienia, np. budy zabezpieczającej przed zimnem, upałem i deszczem, a także obowiązek zapewnienia stałego dostępu do wody i odpowiedniego pożywienia.
Jakie widoki więc są już podstawą do zgłoszenia sytuacji psa, który według nas nie ma spełnionych tych warunków?
"Palącym problemem jest brak wody i niewłaściwe pożywienie (często rozkładające się resztki ze stołu, rozmoczony chleb). Możemy dostrzec to gołym okiem. Zwierzę wymaga także odpowiedniego schronienia przed warunkami atmosferycznymi. Zwracajmy uwagę, czy ma odpowiednią budę. Sam fakt, że jest, to już jakiś postęp. Powinna być jednak stabilna, odizolowana od podłoża i w miarę możliwości odporna na wilgoć. Oczywiście jeśli zwierzę jest zaniedbane, wychudzone, ma objawy chorobowe, widoczne guzy czy zranienia, stoi pośród własnych odchodów - tu od razu powinna zapalić nam się czerwona lampka" - podkreśla wiceprezes ds. prawno-administracyjnych organizacji Animal Support.
Podkreśla także, że zawsze warto jest zainteresować się losem zwierząt, nawet jak jesteśmy tylko na chwilę, przejazdem, jesteśmy turystami:
Reagować warto ZAWSZE. Nawet jeśli to jest tylko telefon lub e-mail. Zadzwońmy, napiszmy, opiszmy sytuację, prześlijmy zdjęcia lub nagrania. Każda nasza aktywność to może być uratowane życie lub zwierzę uwolnione od cierpienia. Naprawdę nie trzeba wiele.
Gdzie zgłosić znęcania się nad psem, złe warunki bytowe zwierzęcia?

Wiele osób, nawet jeśli już zainteresuje się losem psa, to często czuje się bezradna, bo nie wiadomo, gdzie zgłosić taką sytuację.
Z pomocą przychodzą organizacje prozwierzęce.
"Najlepiej poinformować organizację społeczną, Policję (112/997) lub Straż Miejską (Straż Gminną; 986). Kolejność jest oczywiście nieprzypadkowa, w końcu to organizacje działają najskuteczniej. Każdą sprawę można zgłaszać do nas, na adres interwencje@animalsupport.pl. Godny zaufania i polecenia jest też „112” dla zwierząt, czyli Animal Helper, który przekazuje zgłoszenia w odpowiednie miejsce. Zgłoszenia można kierować także bezpośrednio do Fundacji VIVA" - mówi Antoni Łukasiak.
Warto też sprawdzić, czy w okolicy, w której się znajdujemy, nie ma jakiejś lokalnej organizacji. Tu z pomocą przyjdzie internet oraz TOZ, działający na terenie całej Polski.
Czasem także pojawiają się wątpliwości, jak pomóc psu, żeby mu nie zaszkodzić. Niekiedy nawet w pierwszym odruchu serca chcemy ukraść psa, uwolnić go z takich warunków. Według pracownika organizacji, nie jest to dobry pomysł:
"Przede wszystkim nie polecałbym działania interwencyjnego na własną rękę, szczególnie jeśli właściciel zwierzęcia może być konfliktowy lub agresywny. Przy braku odpowiedniego doświadczenia taka wymiana zdań z właścicielem skończy się karczemną awanturą, a może nawet nam bezpośrednio zagrozić. Pamiętajmy, że na własną rękę nie możemy takiego psa właścicielowi zabrać. Zostanie to potraktowane jak kradzież. Do tego uprawnione są w szczególnych przypadkach organizacje społeczne, Policja i straże miejskie (gminne)".
Z całą pewnością możemy natomiast zwrócić uwagę na to, że pies nie ma wody lub odpowiedniego pożywienia.
Nic nie stoi na przeszkodzie, aby takiemu zwierzęciu podać wodę lub pożywienie. Należy jednak szczególnie uważać, jeżeli zwierzę przejawia agresję. Ważne jest także, aby nagrać całą sytuację, zrobić zdjęcia warunków, aby podczas zgłoszenia, udokumentować sprawę.
Czy sytuacja kiedyś ulegnie zmianie? Tysiące psów żyje tak od lat

Widząc niemal przy każdej wiejskiej posesji takie i podobne obrazki, których niemymi pokrzywdzonymi są psy, często dopada nas zwątpienie. Czy kiedykolwiek ta sytuacja ulegnie w Polsce zmianie?
Aby tak się stało, fundamentem jest prawo, które obecnie niewiele miejsca poświęca zwierzętom.
"Wedle polskiego prawa każde zachowanie, które polega na zadawaniu lub dopuszczaniu do zadawania zwierzęciu bólu lub cierpienia (fizycznie lub psychicznie) stanowi przestępstwo znęcania się nad zwierzętami. Jak wobec tego rozumieć zezwolenie na trzymanie psa na łańcuchu? Tak się zastanawiam, czy przykucie zwierzęcia do ziemi lub budy ciężkim metalem może być bezbolesne i komfortowe. Ustawodawca tego paradoksu nie dostrzega" - mówi o paradoksie prawa Antoni Łukasiak.
Tu także podkreśla w rozmowie z Interią, że realną zmianę życia zwierząt, zawdzięczamy organizacjom pozarządowym, wolontariuszom, a także właśnie ludziom, którym los zwierząt nie jest obojętny na co dzień.
Także turystom, którzy zgłaszają takie sytuacje podczas wakacji na wsi.
Specjalista wskazuje także problem leżący w edukacji. To właśnie między innymi na aspekt edukacyjny kładą nacisk pracownicy Animal Support.
"Jako Animal Support pracujemy aktualnie nad ofertą i programem szkoleń dla funkcjonariuszy i pracowników organów jednostek samorządu terytorialnego. Możliwości na poprawę sytuacji zwierząt w Polsce gminnej i powiatowej jest naprawdę wiele" - przekonuje.
Los psów na polskiej wsi jest lepiej dostrzegany podczas wakacji, gdy więcej osób odwiedza nawet te najmniejsze wsie. To dla wielu psów jedyna szansa na poprawę życia, które ogranicza się do łańcucha wrastającego w szyję i klatki, która wyznacza mu nierzadko metr na metr obszaru, który poznał od przyjścia na świat.
Sytuacja tych zwierząt zmienia się tylko dzięki większej świadomości ludzi i ich chęci do pomocy. Ta pomoc, krótki telefon do służb, mail, mają realny wpływ na życie niejednego psa, który żyje na polskiej wsi.