Test: Nowe Relaksy

Nowe Relaksy, które pojawiły się w redakcji praktycznie wiosną, dopiero teraz doczekały się prawdziwych testów. I są super!

Nowe oblicze butów Relaks
Nowe oblicze butów Relaksmateriały prasowe

Cudze chwalicie, swego nie znacie - chce się powiedzieć zakładając Relaksy, które spokojnie możemy porównać z niesamowicie popularnymi butami Emu. Są tak samo wygodne i ciepłe, ale nie przemakają, nie deformują się i nie ślizgają.

W tym roku przeszły testy w bojowych warunkach podczas okołosylwestrowej wyprawy w góry, gdzie sprawdziły się na lodzie, w 10-stopniowym mrozie, w śniegu po kostki, a później w niemożliwym błocie. Z wszystkich wyszły bez uszczerbku, choć inne buty miałyby na to marne szanse.

Ikona PRL-u

Relaksy pamiętam z czasów głębokiej komuny, kiedy jeździło się po nie (w moim przypadku) z Krakowa do Nowego Targu i czekało, aż "rzucą" je do sklepu. Jedynego chyba wówczas sprzedającego je w tym mieście. Zresztą mało pamiętam, bo byłam dzieckiem. Dzieckiem, które nienawidziło komunistycznego "looku", jak byśmy dzisiaj powiedzieli, a najbardziej na świecie dwóch jego elementów: sztruksowych ogrodniczek i Relaksów właśnie.

To straszne wspomnienie tym bardziej zmobilizowało mnie do przetestowania nowego modelu, jak tylko gruchnęła wiadomość, że marka Wojas wznowiła produkcję kultowego obuwia.

Przyszło nowe

Różnice są na pewno w podeszwie (stary model miał niewielki koturn) i prawdopodobnie w wysokości - z tego, co pamiętam, te stare były prawie po kolana, te są do łydki. I przede wszystkim w jakości materiałów. Współczesne są wykonane ze skóry i zamszu - w zależności od modelu - a wyścielone naturalną bawełną. Wszystkie mają u góry ściągacz chroniący przed śniegiem. Jakość wykorzystanych w ich produkcji materiałów tłumaczy dość wysoką cenę: 399 zł.

Podeszwa doskonale sprawdza się na lodzie, chroni przed poślizgami nawet w trudnych warunkach. Pozwala też dbać o utrzymanie pionu na błocie. A co ciekawe - choć testowałam model czarno-biały, nie miałam najmniejszego problemu z jego doczyszczeniem. Nie miałam pod ręką specjalistycznych środków konserwujących, a udało mi się bez problemu doprowadzić je do porządku ręcznikiem papierowym nasączonym wodą.

Zimowy spacer po grudach pól i kamieniach dla niejednym butów skończyłby się źle, a Relaksy wyszły z niego bez najmniejszego nawet draśnięcia, za co wielki plus.

A największy dlatego, że naprawdę chodzi się w nich jak w kapciach (w Małopolsce; w pantoflach - w pozostałej części kraju :)). Są mięciutkie, wygodne i ciepłe. Emu mogą się schować. W śniegu.

Styl.pl
Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd?
Dołącz do nas